Jeśli tego nie zrobią sami.
Popatrzyłem na skład Komitetu Honorowego ruchu NIEPOKONANI
Grzegorz Markowski – piosenkarz i pierwsza osoba, która udzieliła nam wsparcia
Marek Goliszewski – przedsiębiorca, prezes Business Centre Club – honorowego patrona kongresu
Magdalena Cwenówna-Hanuszkiewicz – aktorka
dr hab. Robert Gwiazdowski – prezydent Centrum im. Adama Smitha
Ryszard Bugajski – reżyser
Andrzej Sadowski – założyciel i wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha
Emilia Krakowska – aktorka
Jerzy Zelnik – aktor
prof. Stanisław Gomułka – główny ekonomista BCC
Teresa Gałczyńska – aktorka i dziennikarka
Mirosław Piepka – producent filmowy
Lidia Stanisławska – piosenkarka
Wojciech Wysocki – aktor
Barbara Majewska – aktorka
Marcin Troński – aktor
Danuta Stankiewicz – piosenkarka
Marek Frąckowiak – aktor
Barbara Dziekan – aktorka
i zwątpiłem.
Tak jakbym o jakieś 30 lat odmłodniał. Znowu do boju o wolność, tym razem „złotą wolność gospodarczą” przystąpili komedianci i rybałtowie. Wcale się nie dziwię, że inicjatywa hucznie wypaliła. Sam pofatygowałbym się do kongresowe,j aby mieć fotkę z jakąś znaną aktoreczką.
Cele, które postawił sobie ren RUCH przed sobą mogą mogą wydawać się szczytne. Nie wie tego jedynie ten kto, nie prowadził działalności gospodarczej na własny rachunek. Jednak czy powrót do „ustawy Wilczka” to właściwa droga. Można próbować zawracać kijem Wisłę, ale praw grawitacji oszukać się nie da. Po dziesięciu latach od powrotu do ustawy Wilczka znowu będziemy w tym punkcie w jakim jesteśmy, idę o to o zakład o obiad w najdroższej warszawskiej knajpie.
Po okresie błędów i wypaczeń odziedziczyliśmy taki a nie inny wizerunek „przedsiębiorcy”: zbir i krwiopijca. Niestety, ale przez dwadzieścia lat transformacji nie zrobiliśmy niczego, aby ten wizerunek ocieplić. Co gorsze, przygniatając polskich przedsiębiorców ciężarami często nie do udźwignięcia, państwo zrobiło wszystko, aby ten wizerunek jeszcze bardziej popsuć. Przedsiębiorca to nie tylko zbir i krwiopijca, ale na dodatek poborca podatkowy. Urzędnik państwowy bierze więc srogi odwet za swoich współbraci, którzy cierpią katorgi pod batem nowobogackich. To jest w powietrzu, jest w umysłach, jest w działaniu.
Zatem czy „złota wolność gospodarcza” jest antidotum na tę wojnę „urzędasa” z „krwiopijcą”? Uważam, że NIE.
Rodowód naszych przedsiębiorców jest taki jaki jest. Nie będziemy mieli ani lepszych ani gorszych. Po dwudziestu latach można by się już spodziewać dochodzenia do jakiejś normalności. Do uznania pracowitości i talentu, które w naturalny sposób łagodziłyby różnice w statusie materialnym. Tak nie jest. Okolice większych miast to skupiska większych lub mniejszych warowni z murami obronnymi powyżej wzroku ludzkiego, z wieżyczkami obserwacyjnymi, z zasiekami z drutu kolczastego, z pasami dla psów, z elektroniką rejestrującą nawet ruchy trawy, z ponad półmilionową armią płatnej ochrony. Stwarza to wrażenie, że ten kraj przygotowuje się do jakiejś wojny!!! Nie wierzycie? Proszę wsiąść w samochód i pojechać na podrzeszowskie wzgórze Magdalenka. Jeśli zatem „urzędasom” udaje się upokorzyć niektórych „ufortyfikowanych” to zawsze mogą liczyć na oklaski gawiedzi.
Jednak zadajmy sobie pytanie: co zrobiło państwo i co zrobili przedsiębiorcy aby ten wizerunek ocieplić? – powiem NIC!.
W naszej liberalnej doktrynie, terytorium państwa to obszar łowny dla „przedsiębiorców” i kto co upoluje to jego. Państwo nie dostrzegło przedsiębiorcy jako „daru bożego talentu” do wprowadzania zasobów do obrotu gospodarczego. To nie jest Korea Południowa za czasów prezydentury Park Chung-hue, w której zastosowano politykę „tuczenia czeboli”. Państwo wyławiało tych przedsiębiorców, którzy coś potrafili, dawało im pieniądze z obowiązkiem gospodarczego ożywienia okolicy. Było to tak skuteczne, że trzeba było ruszyć banksterską kasą, wyprowadzić na ulicę gówniarzy i przedstawić akcje jako „gigantyczna korupcję”. „Tani” sposób na prezydenta się znalazł, a sprawcy jak byli nieznani tak nie są. Tylko gdzie jesteśmy teraz my a gdzie Korea Południowa. W Korei po tamtych czasach pozostał wizerunek przedsiębiorcy, który ma zadanie walki z lokalną nędza. Mieszkańcy to zaakceptowali. Czy ich siedziby są „ufortyfikowane”? – tego nie wiem. Nie byłem, nie widziałem.
Konieczność „fortyfikowania” siedzib przedsiębiorców jest rezultatem – powiem uczenie – „konfliktowego modelu stosunków przemysłowych”. Być może państwo jest za głupie, aby o tym wiedzieć. Jednak przedsiębiorcy zamiast wskrzeszania „reformy Wilczka” mogliby upomnieć się o:
ramy prawne dla spółek właścicielsko pracowniczych. Teraz nawet gdyby chcieli być lepsi to nie mogą!!!
„dokapitalizowanie” pieniędzmi wyprowadzanymi do OFE. Te pieniądze są!!!
zmniejszenie „garba odsetkowego” narzuconego nam bandyckimi zasadami emisji pieniądza,
wprowadzeniem metody kasowej w rozrachunkach z budżetem.
Itd., itp
Jeśli panowie przedsiębiorcy waszymi ekspertami ekonomicznymi są aktoreczki to gratuluję. Solidarność też miała tęgich ekspertów ekonomicznych. Aż strach wymieniać ich kwalifikacje. Wiem, że wśród Was są ludzie rozsądni, że stać Was do myślenia w stylu Mariana Wieleżyńskiego.
ps.
Do aktoreczek: prastitie praszczenie.