Prowokacja policyjna przeciwko uczestnikom Marszu Niepodległości broniła interesu politycznego Bronisława Komorowskiego.
Ponad 170 osób zatrzymanych, 22 rannych polcjantów, w tym troje ciężej – to efekty zamieszek, do których doszło wczoraj podczas Marszu Niepodległości. Zwróćmy uwagę, że marsze były aż cztery, a do zamieszek doszło tylko podczas tego ostatniego, współorganizowanego przez Młodzież Wszechpolską. Wcześniej demonstrowali "socjaliści", pote faszyści nazywający się dla niepoznaki "antyfaszystami", oraz świta obecnego prezydenta. Tam jednak było spokojnie. Czyżbyśmy dożyli czasów kiedy opcja narodowa rozrabia, a opcja Kazimiery Szczuki, Riberta Biedronia i Krystiana Legierskiego daje wzór porządku? Oczywiście, że nie.
Zamieszki podczas Marszu Niepodległości, sprowokowane oczywiście przez policję, mają wyrobić w społeczeństwie przekonanie, że narodowcy, Młodzież Wszechpolska i patrioci skupieni w różnych organizacjach (m.in. w Klubach Gazety Polskiej) to uliczni wichrzyciele, którzy są groźni dla porządku społecznego i prawa. I że zawsze trzeba ich rozganiać i bić pałkami, aby spokój publiczny zachować.
Polak dostanie również sygnał: jeśli pójdziesz w przyszłym roku na manifestację niepodległościowców to poprzesz oszołomów i będziesz pobity. Ale jeśli pójdziesz demonstrować razem z prezydentem RP to staniesz w gronie światłych przywódców i włos ci z głowy nie spadnie.
Apolityczna policja pomaga w ten sposób poprawić wizerunek Komorowskiego, który jej rękami eliminuje politycznych konkurentów. A nikt chyba nie ma wątpliwości, że człowiek WSI (i Rosjan) Bronisław Komorowski – jest ostatnią osobą, którą można posądzać o obronę polskiej niepodległości.