„Żeby zatriumfowało zło wystarczy tylko to, by dobrzy ludzie zachowywali się biernie”
Rzecznik SLD Tomasz Kalita przed kamerami TV kilka dni temu ogłosił, że partia Prawo i Sprawiedliwość powinna zostać rozwiązana. Tym, którzy dali się omamić rzekomym demokratycznym charakterem Sojuszu Lewicy Demokratycznej powinno przypomnieć to o rzeczywistym rodowodzie partii Millera, Olejniczaka, Kwaśniewskiego czy Napieralskiego.
SLD wyrosło z PZPR-u a ten z wcześniejszego PPR-u, czyli agentury Stalina zaprowadzającej w Polsce rządy Sowietów – mocarstwa naszej ojczyźnie nie tylko obcego, ale wrogiego. Ta tzw. „lewica” rozwiązała w naszym kraju absolutnie wszystko, co nie pasowało do komunistycznego wzorca. Jeszcze w latach osiemdziesiątych ogłosiła likwidację wszystkich związków zawodowych, włącznie z liczącą 10 milionów członków Solidarnością. Na ten sam los poprzednicy SLD nie tak dawno temu skazali Niezależne Zrzeszenie Studentów, niemal wszystkie związki twórcze, wykazujące jakąkolwiek niezależność od prosowieckiego reżimu organizacje młodzieżowe itd. itp… Rozwiązanie – zdelegalizowanie stowarzyszeń, związków, organizacji oznaczało także prześladowanie ich członków. Niewiele ponad dwa dziesięciolecia temu poprzednicy SLD zamykali w więzieniach dziesiątki tysięcy ludzi. Za rządów PZPR otwierano ogień do bezbronnych, mordowano niezależnych działaczy. A przede wszystkim likwidowano, delegalizowano, rozwiązywano wszystko, co nie dawało się podporządkowywać. Do takiej tradycji chce nawiązywać dzisiejsza „lewica”?
„Ład” polegający na tym, że żaden ze zbrodniarzy komunistycznych nie poniósł w Polsce żadnej odpowiedzialności za swoje zbrodnie, „porządek”, w którym zło nie zostało nazwane złem – przynosi dziś „owoce”: totalitaryzm znów podnosi swój upiorny łeb. Wypowiedzią rzecznika Tomasza Kality SLD przypomina o swoim prawdziwym rodowodzie i rzeczywistym obliczu. O tym, że wywodzi się z partii powołanej po to, by Polskę niewolić, eksploatować, wmontowywać w system sowieckiego imperium.
Ponad dwadzieścia lat moralnej degrengolady, uprzywilejowania w mediach nie tyle lewicy, co ewidentnej postkomuny, dwie dekady permanentnego, wszechobecnego i gromkiego wyśmiewania wartości takich, jak patriotyzm, prawość, uczciwość – przynosi coraz smutniejsze skutki. Pogrobowcy stalinizmu i stanu wojennego wzywają do rozwiązywania organizacji nie pasujących do ich wizji świata. Totalitaryzm znów dochodzi do głosu i – nie wywołuje to sprzeciwu powszechnego i stanowczego. Przypomnijmy więc słowa Edmunda Burke’a: „Żeby zatriumfowało zło wystarczy tylko to, by dobrzy ludzie zachowywali się biernie”.
Grażyna Ślęzak