Nie mamy się z czego cieszyć, że nawet oligarchowie ukraińscy są bardziej przywiązani do swojej ojczyzny niż nasi.
Okazało s,ię że jeśli niemieccy decydenci są na urlopie, to proces podejmowania decyzji w Unii Europejskiej również zamiera. O czym przekonali się inwestorzy licząc na jakikolwiek komunikat po czwartkowym spotkaniu premiera Monti’ego z premierem Rajoy’em w Madrycie. Sygnał o tyle istotny, że na przyszłość analitycy mogą uznawać wypowiedzi tych przywódców, nie jako autentyczne stanowisko ich krajów, ale jako wyreżyserowane przedstawienie, które wcześniej zostało uzgodnione z przywódcami niemieckimi.
Nic dziwnego, że w zaistniałej sytuacji czołowe informacje dotyczą ilości medali olimpijskich, jakie zdobywają poszczególne ekipy. Chiny jako wschodzące mocarstwo dominuje, Polska jako schodzący kraj prezentuje właściwy poziom mizerii, mimo że w komentarzach dominuje nurt rozliczeniowy. Słabość decydentów sportowych i związków słabością, ale ona jest nie od dziś. Ja zaś zadaję pytanie czy nikt nie zauważa, że ilość młodzieży spadła nam dwukrotnie, więc kto ma zdobywać te medale? Nie zmieni tego podnoszenie głosu przez redaktorów w sztucznie kreowanym scenariuszu napięcia, przerywanych hektolitrami reklam piwa – w odpowiedzi na ostatni apel Episkopatu dotyczący plagi alkoholizmu. Jedynie interesującym jest kiedy ktoś zauważy brak respektowania ustawy o strojach narodowych – brak orzełka na strojach siatkarzy. Ja obstawiam że dopóki będą wygrywali to nikt, analogicznie do przypadku Radwańskiej.
Ostatnio o polityce prorodzinnej rozpisują się wszyscy, ale jak widać bez efektu. Wszyscy narzekają na brak pieniędzy i zastanawiają się czy miliardy wydane na Euro2012 nie przydałyby się bardziej polskim rodzinom wielodzietnym. Ale okazuje się, że nie wszyscy ten pogląd podzielają, o czym mimochodem przekonuje na łamach "Newsweeka" Wojciech Fibak. Na pytanie „Pieniądze wydane na Euro 2012 bez sensu?” deklaruje, że „Rozpiera mnie duma, że jestem Polakiem” i zauważa, że dlatego bo "Polska nie kojarzy się już z drobnymi złodziejaszkami, ale raczej z solidnymi murarzami, hydraulikami i godnymi zaufania gosposiami". Pytany z kolei, czy pieniędzy wydanych na stadiony nie byłoby lepiej zainwestować np. w żłobki, odpowiada zdecydowanie: „Nie łudźmy się, te żłobki i tak by nie powstały.” Nic ująć ani dodać, polityki prorodzinnej w Polsce nikt nie wprowadzi, a dumnymi powinniśmy być z solidności naszych nisko wykwalifikowanych emigrantów. Ciekawe, że w Polsce można ględzić bez składu i ładu i nikt tego nie wytyka. Nie piszę tego opiniując wcześniejszą wypowiedź, lecz brak reakcji na późniejsze niekonsekwencje. Otóż według tej samej osoby coś co było sukcesem, o tak sobie za chwilę staje się klęską. Po awansie Agnieszki Radwańskiej do finału Wimbledonu cytowana jest taka oto buńczuczna wypowiedz dawnej sławy sportowej, a obecnie chyba zagubionego człowieka Wojciecha Fibaka: „Navratilova, Lendl mi gratulują Agnieszki. Jej sukces to rekompensata za klęskę na Euro!”.
Skoro mamy posuchę w informacjach rynkowych, to w takim razie zatrzymajmy się chwilę nad ostatnimi głośnymi wydarzeniami w dziedzinie patriotyczno-sportowej. Za budowę stadionów żeśmy przepłacili, ratować finanse publiczne mają już nie kluby sportowe, których nie mamy, lecz eventy o które zabiegamy albo niezbyt fortunnie, albo są nam aplikowane. Świadczy o tym zachowanie polskich mediów według których przypominanie o rocznicy Powstania Warszawskiego staje się „Szantaż[em] moralny[m] na koncercie Madonny” wypowiedzi o dziwo opatrywanej zdjęciem skandalistki ubranej w kolorach narodowych, w których ta prowokatorka ukazuje w jakim poważaniu ma czerwony kolor. I dosadne stwierdzenia – pewnie dla daltonistów, lub ludzi niezbyt rozgarniętych – że „Doprawdy, powstańców pomiędzy angielskimi wykleństwami i gołym tyłkiem Madonny mogli wcisnąć tylko polscy katolicy” ukazujące skalę demoralizujących działań jakich podejmują się media.
Wielu z nas się ucieszyło, że przy okazji Euro2012 nareszcie podwinęła się noga innego skandalisty profanującego polskie symbole narodowe. Ja uważam że nie ma z czego się cieszyć z faktu, że to najprawdopodobniej oligarchowie ukraińscy są bardziej przywiązani do swojej ojczyzny niż krajowi.
Stadion Narodowy mieszczący się na terenie Pragi zbudowany jest na gruzach umęczonej Warszawy, najprawdopodobniej również i gruzów getta, co reklamujący koncert redaktorzy liberalnych mediów powinni wyznawczyni kabały przypomnieć, a czego nie uczynili. Dlatego w dniu rocznicy Powstania Warszawskiego to chociaż władze publiczne powinny uszanować krew setek tysięcy warszawiaków i zakazać występu na nim skandalistki bluźnierczo się promującej jako „Madonna”, a niewarszawiaccy uczestnicy z szacunku dla ofiar zbojkotować ten prowokacyjny występ. Zeszłoroczny prowokacyjny najazd niemieckich awanturników w dniu Święta Narodowego 11 listopada, będącego również rocznicą kapitulacji Niemiec powinien być wystarczającym ostrzeżeniem. W rocznicę stypy nie urządza się „orgii” na grobach ofiar nazywając to „wolnością”.
Dziwnym jest to upokarzanie się setek tysięcy Warszawiaków, gdy nawet na wieść o znaczącym wypadku ogłasza się wielodniową Żałobę Narodową. Czyżby na siłę chciano zatuszować to kilkusettysięczne morderstwo dokonane przez Niemców przy pomocy Rosjan i przy braku właściwej reakcji Aliantów? A i poprzedni występ w dniu 15 sierpnia czy nie służył temu, aby ta data nie kojarzyła się młodemu pokoleniu z polskim triumfem nad Armią Czerwoną?
Jednym z nielicznych decydentów, który właściwie zareagował na ten bezmiar głupoty i nihilizmu okazał się Ordynariusz Warszawsko-Praski Arcybiskup Henryk Hoser, który nakazał wykonać proboszczom zarządzenie o: „godzinę wieczornej adoracji Najświętszego Sakramentu w intencji poległych, o przyszłość oraz kształt naszej wolności, i w tym roku, jako zadośćuczynienie Sercu Jezusowemu za grzechy bluźnierstwa”.