Do mojego wpisu na temat niemieckiego „protektoratu” otrzymałem karcący komentarz wskazujący na pozytywną rolę Niemiec w naszej historii wraz ze stosownym pouczeniem, że powinienem lepiej poznać naszą historię. Ten ton przypomina mi „historię” Polski nauczaną za PRL, w której oczywiście wszystko, co najlepsze dla Polski wywodziło się z Rosji, obecnie chyba mamy próbę powtórki, ale z kolei w wydaniu niemieckim. I tak to w sumie możemy się dowiedzieć, że wszystkie nasze osiągnięcia zawdzięczamy naszym sąsiadom, a klęski wyłącznie sobie samym. Ażeby wreszcie wyzwolić się z fałszywej historii, jakiej nas uczono w przedwojennych szkołach trzeba dokonać całopalenia niemal wszystkich historycznych książek wydanych w Polsce, poza oczywiście tłumaczeniami rosyjskimi i niemieckimi, czyli dokonania czegoś, czego chcieli i Hitler i Stalin. Kłopot tylko […]
Do mojego wpisu na temat niemieckiego „protektoratu” otrzymałem karcący komentarz wskazujący na pozytywną rolę Niemiec w naszej historii wraz ze stosownym pouczeniem, że powinienem lepiej poznać naszą historię.
Ten ton przypomina mi „historię” Polski nauczaną za PRL, w której oczywiście wszystko, co najlepsze dla Polski wywodziło się z Rosji, obecnie chyba mamy próbę powtórki, ale z kolei w wydaniu niemieckim.
I tak to w sumie możemy się dowiedzieć, że wszystkie nasze osiągnięcia zawdzięczamy naszym sąsiadom, a klęski wyłącznie sobie samym.
Ażeby wreszcie wyzwolić się z fałszywej historii, jakiej nas uczono w przedwojennych szkołach trzeba dokonać całopalenia niemal wszystkich historycznych książek wydanych w Polsce, poza oczywiście tłumaczeniami rosyjskimi i niemieckimi, czyli dokonania czegoś, czego chcieli i Hitler i Stalin.
Kłopot tylko z tym, że coś niecoś z naszego dorobku historiografii pozostało i chyba mimo najlepszych chęci, przynajmniej na razie, na to się nie zanosi.
A że chęci ze strony panujących nam „historyków” zmierzają wyraźnie w kierunku „odbrązowania” i napisania na nowo naszej historii to możemy spodziewać się różnych rzeczy.
Moja najmłodsza wnuczka w szkole średniej uczyła się historii z podręcznika napisanego po 1990 roku, że na przykład WiN założyli niektórzy oficerowie AK niezadowoleni z przemian, jakie nastąpiły w Polsce po 1945 roku. Oczywiście, że w stosunku do historii z PRL jest w tym przynajmniej jakiś postęp, bowiem w tamtej byli to „agenci obcego wywiadu” i „psy łańcuchowe światowego imperializmu”.
Ciekawe są objawy współczesnego rewizjonizmu historycznego, zamiast wyjaśniania młodym a nawet i starszym pokoleniom Polaków pozbawionym przez pół wieku możliwości zaznajomienia się z prawdziwą historią swego narodu /z wyjątkiem nielicznych, którzy mieli dostęp do wydawnictw z poza zasięgu cenzury, lub przynajmniej do książek przedwojennych/ choćby najbardziej podstawowych elementów naszej historii niezbędnych dla kształtowania polskości, to czyni się znaczne wysiłki wspomagane dużymi wydatkami żeby naszą historię wypaczyć.
Do podstawowych czynników świadomie fałszujących polską historię zaliczam:
– fałszowanie roli Niemiec w różnych ich formach państwowych w stosunkach z Polską i podkreślanie roli cywilizacyjnej, jaką wnieśli w nasz dorobek kulturalny.
– wyodrębnianie historii Śląska i Pomorza jakby chodziło o dzieje innych narodów, a nie dzielnic polskiej wspólnoty narodowej.
– traktowanie polskiej przedrozbiorowej obecności na wschodnich Kresach, jako stanu okupacji i fabrykowanie z konfliktów klasowych czy religijnych wojen narodowych
– oczywiste fałszowanie faktów historycznych z dziejów odrodzonej Polski w stosunkach z Litwinami, Białorusinami, Ukraińcami i Czechami,
– podkreślanie rzekomego powszechnego polskiego antysemityzmu.
Cały alembik tych zabiegów wokół naszej historii ma odniesienie do obecnej rzeczywistości z oczywistym celem wywołania poczucia winy narodowej i bez trudu można się domyśleć, że jest to wstęp do praktycznych konsekwencji jak choćby odszkodowań za wyrządzone przez Polaków krzywdy.
Równocześnie pomija się zupełnie fakt, że niewymyślone, a rzeczywiste potworne krzywdy, jakie polskiemu narodowi wyczynili Niemcy, rosyjscy i inni bolszewicy, ukraińscy nacjonaliści, a nawet litewscy lub słowaccy pachołkowie Hitlera, nie zostały do dnia dzisiejszego rozliczone, a traktaty zawarte z Niemcami i Rosją sprowadzają do jednego poziomu ofiary i katów.
Są to zjawiska niespotykane w historii żadnego narodu i wyraźnie noszą piętno obcych wpływów na usiłowanie kształtowania pokornej postawy polskiego narodu.
Do tego typu działań zaliczam próby rewizji historii stosunków polsko niemieckich.
Chciałbym w tym przypadku wyraźnie oddzielić niemieckie osadnictwo w Polsce, oczywiście nie te z rugów pruskich, lub w wyniku hitlerowskiej eksterminacji Polaków, ale dobrowolnego osadnictwa miejskiego i wiejskiego zasilającego zaludnienie kraju wyniszczanego przez najeźdźcze wojny. Wprawdzie i w tym przypadku mieliśmy do czynienia z takimi faktami jak rokosz butnego niemieckiego mieszczaństwa w Krakowie, ale możemy je potraktować, jako odosobnione wydarzenia. Natomiast działania wszystkich formacji państwowych niemieckich były nacechowane wrogością i chęcią wyniszczenia narodu polskiego podobnie jak zrobiono to w stosunku do naszych zachodnich pobratymców, a także Prusów.
Są to oczywiste fakty historyczne, których nawet nie wypiera się uczciwsza historiografia niemiecka.
Współczesne Niemcy nauczone doświadczeniem historycznym stosują w stosunku do swoich sąsiadów inną politykę aniżeli poprzednicy, nie mniej jest to polityka silnej ekspansji.
Zasadza się na uzyskaniu znacznej przewagi gospodarczej, bowiem jeszcze nigdy w swoich dziejach Niemcy, nawet jako kraj przeszło dwukrotnie większy od obecnych Niemiec i posiadający kolonie, nie miały takiej przewagi.
Jest to wykorzystywane politycznie w stosunku do swoich największych sąsiadów, historycznie największych nieprzyjaciół, czyli do Polski i Francji. Z Francją, podobnie jak w czasie okupacji, obchodzą się w rękawiczkach, ale przecież uprzywilejowanie rolnictwa francuskiego pozyskującego największe dotacje z unijnej kasy zawdzięczają niemieckiej protekcji i ich nadwyżkom w tej kasie.
Innych konkurentów załatwia się eliminując z rynku samochodowego /jak np. Włochów w Hiszpanii/, lub wykupując ich firmy /w Anglii/.
W Polsce wymuszono za pomocą sztucznego zabiegu likwidację przemysłu stoczniowego, podczas gdy w tym samym czasie utrzymywano własny za pomocą państwowych dotacji, nie trzeba dodawać, że zabronionych w Polsce.
Różnice stosunku do dyrektyw unijnych obrazuje limit produkcji mleka. Polska przy tej samej powierzchni gruntów rolnych, co Niemcy ma limit 12 mld. litrów rocznie, a Niemcy 20 mld. przy czym Niemcy systematycznie przekraczają swój limit o, bagatela, blisko 10 mld. litrów bez żadnych konsekwencji, a w Polsce nawet najdrobniejsze przekroczenie jest zagrożone karą.
Podobnie jest z innymi dziedzinami objętymi perfidnym systemem unijnych ograniczeń, wyraźnie preferujących Niemców.
Zależność Polski od rynku niemieckiego nie jest rzeczą przypadku, wygląda to na zmowę niemiecko rosyjską, która praktycznie zamknęła dla Polski rynek rosyjski skazując nas na rolę dostawcy „dworu niemieckiego”. Rynek chiński również uzależniony jest od pośrednictwa niemieckiego dzierżącego monopol na dostawy.
Oczywiście można postawić zarzut, że ten stan jest wynikiem służalczej postawy warszawskiego rządu w stosunku do Niemiec z tytułu rzekomo wielkich zasług w stosunku do Polski, gdyż zaprotegowały nas do UE, wspierają w uzyskiwaniu pomocy finansowej z unijnej kasy, stworzyły „trójkąt weimarski”, a przede wszystkim pozwalają nam sprzedawać na swoim rynku. Można tylko wnieść drobne zastrzeżenia do tych „dobrodziejstw”, że do UE trafiliśmy ryczałtem razem z dziesięcioma innymi krajami, które dostały się tam bez żadnej protekcji i że bez udziału Polski cała ta transakcja była niemożliwa. Tylko, że nikt z władz warszawskich nie pomyślał nawet o tym, że można było to wykorzystać dla naszego dobra kontentując się byle czym co nam zaoferowano. A w przeliczeniu na liczbę ludności to i tak otrzymujemy dużo mniej niż inni, a nasz handel zagraniczny jest mikroskopijny w porównaniu do innych krajów Europy unijnej, którym nie ograniczono wytwórczości w tak drastycznej formie jak to uczyniono w stosunku do Polski.
Jeżeli ktoś w Polsce liczy na to, że niemiecka chęć zysku powoduje, że będą zainteresowani handlowaniem z Polską, który będzie się rozwijać to musi sobie uświadomić, że skala tego handlu jest ciągle bardzo niska w zestawieniu z obrotami niemieckimi z innymi krajami UE. Tylko dla nas jest to wiele znaczące wobec całej mizerii naszego handlu zagranicznego. I nie jest to wynik przypadku ani naszej nieudolności, ale celowego ograniczania naszej wytwórczości przez przepisy unijne, a także wymuszonej aprecjacji złotówki utrudniającej możliwości eksportowe.
Chyba nie jest to dla nikogo tajemnicą, że UE rządzą Niemcy i gdyby chcieli pomóc Polsce, a nawet tylko nie przeszkadzać to nasza pozycja w tym „nowym cesarstwie rzymskim narodu niemieckiego” byłaby zupełnie inna.
I to jest podstawowy powód, dla którego Polska musi tworzyć siłę dążącą do wyzwolenia nie tylko nas, ale praktycznie całej Europy z niemieckiej hegemonii. W dalekosiężnym planie leży to również w interesie samych Niemców, jako członków europejskiej wspólnoty, gdyż jest to jedyna droga do uratowania europejskiej chrześcijańskiej kultury od grożącej jej zagłady zarówno ze strony sił zewnętrznych jak i wewnętrznej dywersji i sił rozkładowych.
Jeden komentarz