Niemcy zgrabnie poszukują nowych płatników starych długów w strefie euro i Polska ze swoim potencjałem jak najbardziej się do tego nadaje.
1. W ostatnim wydaniu brytyjskiego tygodnika The Economist znalazł się artykuł pod znamiennym tytułem „Polska stoi przed trudnym wyborem” z którego jasno wynika, że Niemcy od dawna mają plan wciągnięcia Polski za uszy (a więc bez spełnienia wszystkich kryteriów fiskalnych i monetarnych) do strefy euro i te działania nasilają się tym bardziej im większe kłopoty mają kraje peryferyjne tej strefy.
W artykule pada nawet stwierdzenie, że Polska dostała od Niemiec poufną propozycję wejścia do tej strefy już w roku 2015. Ta informacja czyni bardziej zrozumiałymi decyzje premiera Tuska, które podejmuje na kolejnych brukselskich szczytach, godząc się na kolejne pakty (np. fiskalny), unie (np. bankową) czy fundusze pomocowe (np. Europejski Mechanizm Stabilizacji) bez żadnych konsultacji w kraju, ba często nawet bez informowania polskiego Parlamentu.
Wprawdzie na użytek krajowej opinii publicznej premier Tusk na pytanie o to kiedy przyjmiemy euro ma zgrabną odpowiedź, „że wtedy kiedy warunki będą odpowiednie” ale w stosunkach dwustronnych z Niemcami jak można wnioskować z tekstu z brytyjskiego tygodnika, deklaruje przyjęcie waluty euro w terminie jakim są zainteresowane Niemcy.
2. Niemcy już od dłuższego czasu coraz większymi krokami przejmują pełnię władzy w UE najpierw gospodarczo, a teraz już i politycznie.
Po zjednoczeniu Niemiec na początku lat 90-tych poprzedniego stulecia dzięki porozumieniu ze związkami zawodowymi i przedsiębiorcami w ciągu 10 lat gospodarka tego kraju stała się najbardziej konkurencyjną gospodarka europejską. Wprowadzenie wspólnej waluty europejskiej uczyniło z tego kraju największego światowego eksportera, a niemieckie towary i usługi zalały także Europę.
Tzw. kraje peryferyjne po wprowadzeniu euro, zaczęły żyć na kredyt (gwałtownie obniżyły się stopy procentowe) i to zarówno jeśli chodzi o same państwa ale także przedsiębiorców i gospodarstwa domowe.
Kiedy przyszło do ich spłacania okazało się, że poziom długów jest taki, że bez częściowych umorzeń ale i zewnętrznej pomocy finansowej, niestety się nie obędzie i dotyczy to już nie tylko Grecji, Portugalii i Irlandii czy Cypru ale jak się okazuje od paru miesięcy także Hiszpanii i Włoch.
3. Niemcy widząc na przykładzie wyżej wymienionych krajów nieskuteczność dotychczasowej metody ratowania euro przy pomocy dużych pieniędzy i pakietów oszczędnościowo – podatkowo – prywatyzacyjnych, dokonują pospiesznie przeorientowania swojej polityki na ręczne sterowanie UE.
To dyplomacja niemiecka zaproponowała wprowadzenie do unijnych traktatów sankcji za przekraczanie limitów deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego w postaci dotkliwych kar finansowych w wysokości 0,2% PKB (w przypadku Polski byłoby to przynajmniej 3 mld zł) ale także utratę funduszy strukturalnych przez kraj nie przestrzegający tych limitów, po pozwy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Wszystkie te sankcje mają się znaleźć w traktatach (kary finansowe do 0,2% PKB znalazły się już są w tzw. sześciopaku)i zostały przyjęte także przez Polskę bez żadnej debaty wewnętrznej choćby w naszym Parlamencie.
Ale to nie wszystko. W Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym, który powinien już obowiązywać od 1 lipca 2012 roku (zastąpi EFSF) i w którym Niemcy będą mieli ponad 27% głosów i w związku z tym faktycznie jako jedyny kraj będą dysponowały prawem weta (do podjęcia decyzji potrzebna będzie kwalifikowana większość 80% głosów), znalazły się zapisy mówiące o możliwości narzucenia krajowi mającemu kłopoty z obsługą długu tzw. dewaluację wewnętrzną czyli np. obniżkę płac pracowników sfery budżetowej, emerytur, rent czy innych wydatków o charakterze socjalnym.
4. Informacje podane przez The Economist pokazują, że oprócz tych działań Niemcy poszukują jeszcze innego sposobu podparcia strefy euro. Powiększenie strefy o kraj z 40 milionami nowych konsumentów, niewątpliwie dałoby tej walucie dodatkowy impuls podtrzymujący.
Ba wciągnięcie za uszy do strefy euro takiego kraju jak Polska (a więc szybko bez konieczności spełnienia wszystkich kryteriów) daje Niemcom, które teraz dźwigają główny ciężar wsparcia dla bankrutów (do tej pory około 300 mld euro w gwarancjach i żywym pieniądzu) nowego sojusznika, który mógłby dołożyć do funduszy pomocowych swoje środki.
Jeżeli 5 milionową Słowację wszystkie dotychczasowe pakiety pomocowe bankrutom kosztowały około 10 mld euro (gwarancji i żywych pieniędzy), prawie 8-krotnie większa Polska musiała by dostarczyć około 80 mld euro (gwarancji i żywych pieniędzy).
Niemcy zgrabnie poszukują nowych płatników starych długów w strefie euro i Polska ze swoim potencjałem jak najbardziej się do tego nadaje. Będąc poza strefą euro mamy pożyczyć MFW „tylko” 6,2 mld euro z naszych rezerw dewizowych ale gdybyśmy się w strefie euro znaleźli, trzeba by dostarczyć przynajmniej 10-krotnie więcej.