„Nielegalność” leczenia oznacza, że urzędniczy punkt widzenia ostatecznie zdominował punkt widzenia medyczny. Już nie tylko pacjent przestał być ważny, ale nawet i lekarz. Wszyscy zostali podporządkowani wykonawcom Narodowego Programu Eutanazji,
Zanim w gruzach legnie sześciopunktowy plan „pana Onana Kofana” – jak w czasie swego dobrego fartu nazwała ówczesnego sekretarza generalnego ONZ Kofi Annana pani posłanka Renata Beger z Samoobrony – w sprawie zwycięstwa demokracji w Syrii, będącego, jak się wydaje, koniecznym etapem doprowadzenia do ostatecznego zwycięstwa demokracji w Iranie, dzięki któremu bezcenny Izrael mógłby wreszcie uzyskać należny mu tytułem restytucji za holokaust dostęp do korzyści z eksportu tamtejszej ropy – więc zanim ów misterny plan legnie w gruzach i syryjski tyran padnie wreszcie ofiarą samosądu zagniewanego ludu, niczym w swoim czasie tyran libijski, a potem niezidentyfikowane samoloty, wyarendowane z bazy w Krzesinach zrzucą penetrujące „car-bomby” na irańskie instalacje nuklearne – możemy przyjrzeć się ewolucji sytuacji w państwowej służbie zdrowia, będącej, jak wiadomo, jedną z wiekopomnych zdobyczy ludu pracującego miast i wsi. Pretekstem do zwrócenia uwagi na tę ewolucję jest kategoria „nielegalnego leczenia”.
Zanim jednak rozbierzemy sobie z uwagą, co też może oznaczać owo „nielegalne leczenie”, przypomnijmy pokrótce sytuację powstałą w następstwie czterech wiekopomnych reform charyzmatycznego premiera Buzka, wśród których, niczym perła w koronie, błyszczała reforma służby zdrowia. Konieczność jej przeprowadzenia uwidoczniła się w następstwie – jak to wówczas mówiono – „zawłaszczenia państwa” w latach 1993-1997 przez koalicję SLD-PSL, wskutek czego dla politycznego zaplecza zwycięskiej w 1997 roku koalicji AW”S” – UW nie było już żadnej wolnej klamki, u której można by je uwiesić. Trzeba było w zezwłok III Rzeczypospolitej wprawić mnóstwo nowych klamek, na których mogliby uwiesić się przyjaciele i poplecznicy naszych Umiłowanych Przywódców – i ta myśl przewodnia towarzyszyła wspomnianym czterem wiekopomnym reformom.
Nasi Umiłowani Przywódcy wykombinowali sobie, że aby lepiej przychylać obywatelom nieba na odcinku zdrowotności, pozbiera się od nich pieniądze na tzw. „składkę na ubezpieczenia zdrowotne”. Te „składki”, podobnie jak dochody z papierów wartościowych (obligacji) gwarantowanych przez Skarb Państwa, stanowiły przychody 16 regionalnych (i jednej „mundurowej”) Kas Chorych. Na tych klamkach uwiesili się przyjaciele i poplecznicy naszych Umiłowanych Przywódców. Nauczeni doświadczeniami zdobytymi podczas „zawłaszczania państwa”, kiedy to przez tamtą koalicję byli od klamek bezlitośnie odrywani, zadbali o to, by tym razem żadna zmiana rządu zagrozić im nie mogła.
I rzeczywiście; kiedy w 2001 roku zewnętrzne znamiona władzy objęła koalicja SLD-PSL-UP , okazało się, że przyjaciół i popleczników Umiłowanych Przywódców z poprzedniej koalicji oderwać od klamek niepodobna. Toteż charyzmatyczny premier Leszek Miller nie miał innego wyjścia, jak rozwiązać Kasy Chorych, a na ich miejsce powołać Narodowy Fundusz Zdrowia, który też miał 16 oddziałów terenowych – ale już z nowymi przyjaciółmi i nowymi poplecznikami. Nie potrzebuję chyba nikomu tłumaczyć, że wszystkie te posunięcia miały na celu wyłącznie dobro pacjentów – no bo niby czyjeż inne?
Przyjaciele i poplecznicy nowych Umiłowanych Przywódców postanowili wziąć sprawy – jak to się mówi – w swoje ręce i tymi ręcami przybliżać obywatelom nieba. „My tutaj rządzim i my dzielim; bez nas by wszystko diabli wzięli”. Skoro w ich ręce trafiły pieniądze odebrane obywatelom pod pretekstem przychylania nieba, to postanowili decydować za nich, jak i za ile będą leczeni. Zatem pod pretekstem przychylanie nieba obywatele nie tylko zostali wyzuci z kolejnej części bogactwa, jakie swoją pracą wytwarzają, ale również – z władzy nad własnym zdrowiem. Odtąd stało się ono przedmiotem decyzji urzędników NFZ, którzy przecież nie będą kierować się interesem jakiegoś tam pacjenta, tylko względami „dobra wspólnego”. Co zaś jest „dobrem wspólnym” – to robotnikowi Deptale raz na zawsze wyjaśnił Towarzysz Szmaciak: „a pula nie jest do kradzieży, pula się cała nam należy!” Zatem dochody ze „składek” i papierów wartościowych najsampierw idą na zaspokojenie potrzeb NFZ, a jeśli coś zostanie, to już musowo przeznacza się na przychylanie nieba. Oczywiście wedle stawu grobla; tyle nieba, ile można, zgodnie z porzekadłem, że tak krawiec kraje, jak mu staje, więc nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że wszystkim na wszystko nie wystarczy. Tak zresztą było zawsze, z tą jednakowoż różnicą, że przedtem to sam zainteresowany decydował o zakresie swoich kuracji, podczas gdy teraz decyzje te zostały zawłaszczone przez urzędników. A w urzędzie – jak to w urzędzie; na wszystko musi być podkładka, bo co bez podkładki – to „nielegalne”. I w ten oto sposób doszło do tego, do czego w tej sytuacji dojść musiało, to znaczy – do „nielegalnego leczenia”.
„Nielegalne leczenie” to terapia, która z punktu widzenia medycznego jest uzasadniona, ale z punktu widzenia urzędniczego – nie. „Nielegalność” leczenia oznacza, że urzędniczy punkt widzenia ostatecznie zdominował punkt widzenia medyczny. Już nie tylko pacjent przestał być ważny, ale nawet i lekarz. Wszyscy zostali podporządkowani wykonawcom Narodowego Programu Eutanazji, którzy z kolei muszą pomyślnie przeprowadzić proces poprawy rentowności naszego mniej wartościowego narodu tubylczego, by nasi właściciele, w imieniu i na rzecz których nadzorują nas nasi Umiłowani Przywódcy, mieli z nas jakąś korzyść, a nie straty.
Warto w tym miejscu przypomnieć jedno z objawień, zanotowanych w „Dzienniczku” przez św. Faustynę Kowalską. Pewnego razu Pan Jezus opowiadał jej, jak postępuje z zatwardziałymi grzesznikami. – Upominam ich głosem sumienia – powiadał – głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody, które mogą ich przywołać do opamiętania – a jeśli nic nie pomaga, to spełniam wszystkie ich pragnienia. A czyż zdecydowana większość naszego mniej wartościowego narodu tubylczego nie chciała „darmowej” służby zdrowia, niezależnie od innych „darmowych” państwowych dobrodziejstw? „Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” – przestrzegał Platon. Więc w ramach Narodowego Programu Eutanazji doczekaliśmy się „nielegalnego leczenia”.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2460
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=6020&Itemid=119
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.