Zdaję sobie sprawę, że wkraczam tutaj na grunt political fiction. Tylko to nam pozostaje. Niestety.
Podobno służby specjalne każdego państwa, chcącego wpływać na sytuację międzynarodową, posiadają komórkę specjalizującą się w przewidywaniu jaki będzie rozwój wydarzeń w nadchodzących latach, a nawet dziesięcioleciach. Tworzą one najrozmaitsze scenariusze, czasami nawet wydawałoby się absurdalne i niedorzeczne, ale zawsze analizowane bardzo drobiazgowo, tak aby przygotować się na każdą ewentualność, spróbować ograniczyć lub zapobiec niekorzystnym tendencjom, wreszcie – w miarę swych możliwości – wpływać w dogodny dla siebie sposób na kształtującą się rzeczywistość. Rzecz jasna skala takiego oddziałowywania zależy od posiadanych do dyspozycji środków, służby specjalne jednych państw będą się ograniczać do scenariuszy zapobiegania zamachom terrorystycznym lub katastrofom atomowym, ale potrafię też sobie wyobrazić, że służby specjalne na ten przykład Rosji mogą rozważać scenariusz utworzenia muzułmańskiego państwa na południu Francji lub Hiszpanii, a służby specjalne Chin, oderwania Teksasu od Stanów Zjednoczonych. I w zależności, czy jest to dla nich korzystne, czy też nie, mając do dyspozycji arsenał środków militarnych, szpiegowskich, gospodarczych, trudno nawet wymienić jakich, ku realizacji takich właśnie scenariuszy mogą dążyć lub realizacji takich właśnie scenariuszy zapobiegać.
Dochodzimy w tym miejscu do narzędzi, które można wykorzystać przy tego rodzaju operacjach. Ponieważ notka bezpośrednio dotyczy tragedii smoleńskiej interesują nas narzędzia wykorzystywane przez służby rosyjskie. Zakładam, że były one zaangażowane albo w doprowadzenie do katastrofy prezydenckiego samolotu, albo przynajmniej w działania następujące bezpośrednio po katastrofie. Nie chcę się tu wgłębiać w rozważania, czy był to zamach, czy sprowokowana przez jakieś zaniechania katastrofa. Co by to nie było, obecność rosyjskich służb specjalnych, ich udział w okolicznościach towarzyszących tej tragedii, przed nią, w jej trakcie i w dniach, a nawet miesiącach i latach po niej następujących, taką obecność trudno przecież kwestionować.
Wróćmy teraz do etapu pisania scenariusza. Nie mam wątpliwości, że gdzieś tam, w moskiewskich siedzibach GRU, KGB, FSB, czy też innych tajnych służb wcześniej sowieckich, a teraz rosyjskich rozważane są najrozmaitsze scenariusze dotyczące, używając ich terminologii, najbliższej zagranicy. W tym i Polski. Nie mam też żadnych złudzeń co do tego, że są to scenariusze wrogie, w ten lub inny sposób zakładające, jeśli nie uzależnienie, to przynajmniej osłabienie Polski. Pewien jestem również, że któryś z tych scenariuszy musiał przewidywać śmierć polskiego prezydenta, jego najbliższego otoczenia, śmierć najwyższych polskich dowódców wojskowych, czy to w wyniku wypadku, katastrofy lub zamachu. Gdyby takiego scenariusza nie było, to najzwyczajniej w świecie bym uznał, że rosyjskie służby specjalne zasługują na miano dyletantów w swym fachu. A że nie są dyletantami wszyscy o tym wiemy aż nadto dobrze. Snuje zatem rosyjski bezpieczniak taki oto scenariusz: ponieważ ziemia rosyjska kryje groby wielu Polaków, bardzo prawdopodobne jest, że któregoś dnia wybierze się na te groby, by oddać cześć zmarłym, polski prezydent. Niestety będzie to prezydent, którego nie da się upić przed bramą cmentarza, co gorsza, będzie to prezydent, który przesłanie, jakie zabici na nieludzkiej ziemi, starali się przekazać potomnym, potraktuje całkowicie poważnie. I całkowicie serio uzna, że wrogiem jego narodu, najbardziej złowrogim, jesteśmy my, Sowieci, tfu, Rosjanie. Co zatem leży w naszym sowieckim, tfu, rosyjskim najlepiej pojętym interesie ? W naszym interesie leży zneutralizowanie takiego prezydenta. Jeżeli nie za pomocą wódki, to za pomocą zneutralizowania. Polskiego prezydenta, który zechce stwarzać nam problemy należy zneutralizować. Komórce od neutralizacji pozostawiam roztrzygnięcie w jaki sposób lub czyimi rękami ? Tyle scenopisarz.
Do akcji wkraczają rzemieślnicy. Znawcy metod, narzędzi tortur, fachowcy od mokrej roboty. Wiedzą co i jak, żeby scenariusz wypalił. Mają zgodę na swoje działania, nikt już tego nie cofnie.
Na pierwszy ogień maskirowka. Wszystko zgodnie ze scenariuszem. Przewiduje zmylenie przeciwnika na wielu płaszczyznach. Mydlenie oczu. Zmobilizowani zostają przekupni politycy, nieuczciwi dziennikarze i najzwyklejsi agenci. Urabiają grunt pod akcję. Pod ten jeden lot. Potem już tylko dwa podejścia do lądowania, właściwie to nawet cztery, samolot zrywa linię wysokiego napięcia, a zaraz potem uderza w brzozę i traci skrzydło. Obraca się do góry nogami jakieś piętrnaście metrów nad ziemią, traci w sposób nieodwracalny kokpit, giną wszyscy lub prawie wszyscy. Na miejsce katastrofy udają się ratownicy, pielęgniarki, karetki, strażacy, kto tam jeszcze żyw jest jeszcze w Smoleńsku. Gaszą, reanimują, ratują, odwożą do szpitali, tylko nie za bardzo wiadomo jak i kogo. Świadkowie przekazują w świat informację o katastrofie. Każdy świadek widział to co chciał, a właściwie chyba to, co mu polecono widzieć. Maskirowka pełną gębą. Do dziś nie możemy się z niej otrząsnąć. Przesiać ziarno prawdy od plew jest sprawą beznadziejną. Wszak mijają już blisko dwa lata.
Przyznacie jednak, że taki scenariusz jest dość ubogi. Spowodować śmierć elity władzy państwa, które chce się zdominować i podporządkować. Tylko tyle ? Jestem przekonany, że scenariusz przewidywał coś więcej. Są przesłanki by tak sądzić. Pierwsza to ta, że do całego tego tragicznego zdarzenia dochodzi na ziemi rosyjskiej. Czyż nie prościej byłoby cały ten scenariusz przeprowadzić gdzieś poza granicami Rosji ? Ileż można by uniknąć komplikacji związanych ze śledztwem, całego tego kłopotu z komisjami, udawanego żalu i współczucia. Czyż nie łatwiej byłoby doprowadzić do katastrofy gdzieś, dajmy na to, nad Ukrainą, Słowacją lub Mołdawią ? Dochodzimy zatem do sedna scenariusza, jego rdzenia, głównego celu całej tej maskirowki. I nieważne tutaj jest, w jaki sposób do uśmiercenia dużej części polskiej elity doszło. Czy, tak jak już wspomniałem, w drodze zamachu, celowego sprowokowania katastrofy prezydenckiego samolotu, czy też nawet w wyniku operacji takiej, której zarysy, często mające nawet solidne uzasadnienie, kreśli na swym blogu FYM. Bo nie śmierć owych 96 osób była nakreślonym przez scenariusz celem. Ona była środkiem prowadzącym do celu.
Zdaję sobie sprawę, że wkraczam tutaj na grunt political fiction, ale czyż stawianie tez i szukanie na nie dowodów nie jest cechą dobrze przeprowadzonego śledztwa ? Tez być może szokujących, ale czyż nie wydała by się nam szokująca teza, że może dojść do zamachu na głowę państwa polskiego, w okolicznościach takich, jak te pod Smoleńskiem, gdybyśmy taką tezę przeczytali zanim do tragedii smoleńskiej doszło ? Dziś z taką tezą wielu z nas się zgadza.
Zatem jaki cel stawiał sobie ów scenariusz ? Jednym z narzędzi, którymi się posługiwały sowieckie służby specjalne, a teraz posługują się rosyjskie służby specjalne jest nielegał. Agent szkolony do zastąpienia w dogodnym momencie jakiejś osoby. Istnieje dość pokaźna literaratura opisująca ten proceder. Do perfekcji został on opanowany przez Rosjan. Uwiarygadnianie swoich agentów poprzez kradzież tożsamości, tak w skrócie można by go opisać. Z tym że najczęściej takich agentów lokowano, gdy mieli oni kilkanaście lat. Cudownie odnajdowane rodzeństwo, śmierć obojga rodziców, powrót z niewoli, to tylko przykłady najbardziej przydatnych "legend" do ulokowania nielegała w nowym środowisku. Niektórzy historycy twierdzą, że właśnie takim nielegałem był Bierut. Są i tacy, którzy za nielegała uważają Jaruzelskiego. Nawiasem mówiąc peerelowski wywiad również korzystał z pracy nielegałów. Istnieją dowody, że przynajmniej do połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Znamienne, że jeden z twórców owej "metody" działań wywiadu, ppłk Mirosław Wojciechowski, był w latach 1983-1986 przewodniczącym Radiokomitetu.
Wspomniałem już o tym, że gdyby chodziło tylko o śmierć polskiego prezydenta, to niezrozumiałe jest dla mnie przeprowadzenie takiej operacji w Rosji, zakładając oczywiście, że stały za tym służby rosyjskie. Natomiast gdyby chodziło o ulokowanie nielegała na najwyższych szczeblach polskich władz, to taki scenariusz wydaje się być jak najbardziej logiczny. Akcja ratunkowa, w wyniku której ocalała jakaś ofiara katastrofy, po wielu miesiącach rekonwalescencji w rosyjskich szpitalach wraca do kraju. Może nawet ma uszkodzoną twarz, albo tę część ciała, gdzie miała jakieś znaki szczególne. Jaka była jedna z pierwszych informacji zaraz po rozbiciu się polskiego samolotu ? Czyż nie ta o trzech rannych, którzy przeżyli katastrofę ?
To, że realizację nakreślonego scenariusza, zatrzymano na uśmierceniu wszystkich pasażerów prezydenckiego samolotu, zostało spowodowane najprawdopodobniej tylko tym, że na jego pokładzie nie było osoby, którą chciano zastąpić nielegałem. Moim zdaniem taka osoba było tylko jedna, na dodatek znakomicie się do tego nadawała, bez najbliższej rodziny (już w tym momencie), bez bankowego konta i prawa jazdy, matka na skraju śmierci. Tak, tą osobą był drugi z braci Kaczyńskich, Jarosław.