Zarówno członkowie komisji, jak i jej przewodniczący Jerzy Miller nie przekazują do publicznej wiadomości żadnych informacji związanych z założeniami, przebiegiem i wynikami przeprowadzonego eksperymentu.
Eksperyment automatycznego odejścia na drugi krąg znad lotniska pozbawionego systemu ILS, przy włączonej dalszej radiolatarni, zakończył się powodzeniem – ustalił "Nasz Dziennik". Korzystając z systemu automatycznego odejścia, w Smoleńsku mjr Arkadiusz Protasiuk podjął prawidłową sekwencję działań. A jednak maszyna nie nabrała wysokości. Dlaczego? To teraz główne zmartwienie polskich ekspertów.
Badania przeprowadzono na lotnisku w Powidzu używając bliźniaczego samolotu do tego, jaki rozbił się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.
Wynik eksperymentu oznacza, że podczas lotu z wykorzystaniem tzw. automatycznego pilota, po naciśnięciu przycisku "uchod" samolot powinien odejść. Jednak feralnego dnia tak się nie stało, chociaż kpt. Protasiuk działał zgodnie z procedurami.
Trudno wyjaśnić, dlaczego wówczas samolot uległ wypadkowi. – Wykonane doświadczenie pokazuje więc, że załoga wykonywała wszystkie procedury prawidłowo, tylko nastąpił jakiś niekorzystny zbieg okoliczności –powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" doświadczony pilot, który wylatał wiele godzin w lewym fotelu dowódcy.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,To-jest-teraz-glowne-zmartwienie-polskich-ekspertow,wid,13322887,wiadomosc_prasa.html
Nie należy zapominać, że samolot był po "remoncie", a jak wynika z niepotwierdzonych i również niezdementowanych nigdy plotek dzień przed feralnym wylotem na lotnisku w Warszawie wykonywane były "jakieś niezbędne prace i naprawy" przez rosyjskich specjalistów.
Jak dotąd nikt nie kwapi się, aby potwierdzić prawidłowość działań i zachowań polskiej załogi, za to w drugą stronę, to znaczy w podważaniu profesjonalizmu naszych pilotów ustawiała się kolejka "niezależnych ekspertów", choć wtedy nie dysponowali oni żadnymi dowodami.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.