Pokłosie głupoty
Zestawienie tych dwóch "dzieł" nie będzie przypadkowe. Pamiętny film "Kac Wawa" Łukasza Karwowskiego, który odniósł tak spektakularny sukces, iż musiał zostać wycofany z kin, nie zdołał natchnąć Władysława Pasikowskiego, reżysera "Pokłosia", ku minimalnej choćby refleksji dotyczącej widza i jego stosunku do kina i filmu. W tym przypadku filmu polskiego.
Jak wiemy odbiór "Kac Wawy" był kiepski, mówiąc bardzo łagodnie – film nie wypalił. Większość kinomanów(sic!) wychodziła z kin z niemałym zażenowaniem. Część z nich nie dotrwała do końca, bo kac w nich narastał, po prostu dłużej sie nie dało. Film ranił najniższą inteligencję, tę wyższą ciągnął po piachu. Był nieudany, do granic głupi. Przepadł i uznawany jest za wzorzec tandety i przestrogę dla przyszłych pokoleń twórców, którzy winni traktować widza poważnie.
Twórcy "Pokłosia" nie wyciągnęli z "Kaca" odpowiedniej lekcji. I kac się pojawił… Potraktowali widza podobnie. Zamysł reżysera miał być prosty – pokazać i udowodnić tej masie nie wiedzącej, że historia nasza jest taka jak my wam ja pokazujemy, a to co wy sobie myślicie nas nie obchodzi. Pogarda? Tak. Polski widz ma jednak cos do powiedzenia i… może nie przyjść. Bo po co ma wydać 15 czy 20 złotych na tak "wybitne" kino, w którym dostanie mówiąc wprost od "swoich" w pysk? "Swoich" oczywiście w cudzysłowiu, ponieważ pieniądze na film pochodzą m.in. z rosyjskich fundacji powiązanych z władzą na Kremlu, jak z reszta wszystko w tamtym regionie.
Kino zaproponowane przez Pasikowskeigo obraża Polaków. Teraz zapewne ktoś może mi zarzucić, że pisząc to boję się prawdy, nie chce zmierzyć się z "najczarniejszymi" kartami naszej historii, próbuję tuszować "polskie ludobójstwo" i dodatkowo uderzam w nutę patriotyczno-narodową, która jak wiemy w III RP jest zakazana? Otóż nie. Staram się zrozumieć te polskiego kina fenomeny chodzące, które potrafią wszystko tak poprzestawiać, żeby Polak miał pełny zamęt. Bo jak nazwać film Pasikowskiego, jak nie paszkwilem na polskość? Jak można przyjąć spokojnie obraz pokazujący nas jako istoty pierwotne, pozbawione rozumu i godności, posiadające wykrzywione z nienawiści mordy, które tylko łakną śmierci?
Zadaniem "Pokłosia" jest robienie z widza wariata, podobny cel miał "Kac Wawa". Pierwszy już zbiera swoje "złote żniwa", rozmywa prawdziwy obraz czasów II wojny. Kto ma uszy niechaj słucha…MY nie byliśmy okupantami i zbrodniarzami, MY Żydów ratowaliśmy! Ilu Polaków przypłaciło krwią swe bohaterstwo, to jedynie dobry Bóg raczy wiedzieć. Rodzina Ulmów jest tego dobrym przykładem.
"Kac wawa" miał za zadanie bawić i rozśmieszać. Było odwrotnie, męczył i powodował znużenie oraz nieznośną frustrację. Bo czyż ktoś z nas będzie śmiał się z nieśmiesznego dowcipu, kiedy jego autor zaryczy się na śmierć? Na pewno nie.
Kolejna kwestia to aktorzy. Pamiętamy jak długo musiał się tłumaczyć Borys Szyc, z tego, iż żwystąpił w tandecie i honorował ją swoim nazwiskiem? Pamiętamy. W przypadku "Pokłosia" tę samą rolę odgrywa Maciej "dziecię Cedyni" Stuhr. On już wie, że film jest głupi, ale za wszelką cenę broni swej twierdzy. A jego słowa o Cedynii przejdą do legendy lapsusów językowych polskich aktorów.
Zwracam się do Was, "Twórcy Wybitni", którym leży na sercu dobre, polskie kino – miejcie litość nad nami widzami i starajcie się o nas. Jeśli nadal będziecie robić sobie żarty z naszej inteligencji, w kinach nas nie zobaczycie.
K O N I E C