Nikt nawet przez moment nie pomyślał, że ktokolwiek, poza Marią Peszek, mógłby dobrowolnie wydać pieniądze w kasie kina, po to by dostać się na film Pasikowskiego
Jeden z komentatorów umieścił wczoraj pod moim tekstem ten link http://monolith.pl/uploads/tx_usermonolith/NOWE_SCENARIUSZE_LEKCJI_08.pdf
Są to jak widzimy scenariusze lekcji historii i języka polskiego stworzone po to, by film Władysława Pasikowskiego miał lepszą oglądalność. Jesteśmy bowiem, gdyby ktoś jeszcze nie zauważył, w tym samym miejscu, w którym byliśmy kiedy na ekrany kin i telewizorów wchodził zapomniany już nieco obraz pod tytułem „Kierunek Berlin”. W filmie tym grał, ciepło wczoraj wspominany w naszej dyskusji, Wojciech Siemion. Było w tym filmie dokładnie to samo co jest w filmie Pasikowskiego, tyle, że zamiast Żydów pokazywano tam niemieckich cywili. Nie byli oni mordowani, bo chodziło o to, by pokazać humanizm armii czerwonej i towarzyszącego jej Siemiona, a nie jej zezwierzęcenie. Założenie jednak było to samo, Pasikowski bowiem jedynie odwrócił wektor. Reszta jest ta sama, ten sam sznyt, to samo napięcie, te same chwyty i ci sami dobrzy Niemcy – Kurt i Richard. W dodatku oba filmy powstały w tym samym celu – żeby ogłupiać młodzież i oszukiwać ją w sposób chamski i perfidny jednocześnie. Nikt bowiem z tego całego ichniego centrum dowodzenia nawet przez moment nie pomyślał, że ktokolwiek, poza Marią Peszek, mógłby dobrowolnie wydać pieniądze w kasie kina, po to by dostać się na film Pasikowskiego. Film jednak jest i trzeba zrobić coś, by się produkcja się zwróciła. No więc mamy kolejny zamach na budżety trójek klasowych. Zaczyna się od scenariuszy lekcji, a skończy się wyprawą do kina w najzimniejsze miesiące roku. Potem zaś przed pół semestru będzie młodzież polska omawiać film wybitnego reżysera Władysława Pasikowskiego.
Mam nadzieję, że w trakcie projekcji dojdzie do tego co znamy z lat dawniejszych, kiedy to na filmy typu „Kierunek Berlin” albo podobne gnioty spędzano żołnierzy z jednostek wojskowych i zamykano następnie drzwi kina, żeby wojsko nie uciekało z przerażeniem w oczach przed tym całym artyzmem wylewającym się z ekranu. Oby tak się stało. Wtedy bowiem jedyny uczciwy reporter w Polsce Bartosz Chajzer będzie mógł nakręcić prawdziwy materiał o tym jak polski widz reaguje na produkcję reżysera Pasikowskiego i to dopiero będzie hit Internetu. Już nie mogę się doczekać. Tęsknię również za serią wywiadów z reżyserem Pasikowskim, który jak wiemy nie wydaje żadnych dźwięków, a ze światem porozumiewa się za pomocą bardzo oszczędnej w wyrazie mimiki. Mam nadzieję, że dojdzie do tego iż reżyser Pasikowski będzie musiał prowadzić pogadanki dla młodzieży w źle nagłośnionych salach gimnastycznych. Młodzież zaś będzie mu zadawać pytania. Po latach zaś posiwiały już Bartosz Chajzer nakręci film o prawdziwych polskich antysemitach, których wychował Pasikowski swoimi pogadankami. I wtedy dopiero zobaczymy jak wygląda prawda.
Moje szyderstwo jest oczywiście nietrafione, bo celem Pasikowskiego, poza tradycyjnym przewaleniem budżetów kilku instytucji, jest także uspokojenie Rosjan i zdjęcie z nich odium azjatyckiej dziczy, które sami na siebie przed wielu laty rzucili. Myślę, że nie było żadnego innego powodu, by Rosjanie ten film współfinansowali, jak tylko ten by pokazywać go żołnierzom w garnizonach azjatyckich, po to by zobaczyli oni dokładnie kto jest ich i całej ludzkości największym wrogiem. Nie ma się co łudzić proszę Państwa i nie ma się co śmiać. Trzeba wyczyścić to, co tam dziadek, schował za krokwią i czekać na rozwój wypadków. Bez, jak to się mówi, nerw. Trzeba również mieć nadzieję, że w razie jakby co, to Pasikowskiemu jednak nie uda się uciec i dostanie on to na co tak intensywnie pracuje. Jak to bowiem pięknie ujął przed laty Szymon Wiesenthal – czy ja jestem Panem Bogiem, żeby darowywać winy? Jakoś tak to chyba leciało.
Skoro sam Wisenthal nie aspirował do boskości, to my tym bardziej nie możemy. Musimy być cisi i pokorni, musimy poznać miarę, którą odmierzane jest nasze życie i myśleć o tym co robi Pasikowski i jemu podobni zawsze, ale nigdy o tym nie mówić. Czego sobie i Państwu życzę.
Trwa promocja książki „Atrapia” na stronie www.coryllus.pl. Można ją kupić w cenie 15 złotych plus koszta wysyłki. Sprzedajemy także ostatnie egzemplarze „Dzieci peerelu”. Wznowienia na razie nie będzie. 22 listopada, w czwartek, w bibliotece przy ul. Chłodnej w Warszawie odbędzie się spotkanie z autorem tego bloga i promowanych na nim książek – Gabrielem Maciejewskim. Zapraszam.
Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:
Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook.pl i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy