Cialdini twierdzi, że asertywność trzeba nieustannie ćwiczyć.
Wszystkim czytelnikom poprzedniego tekstu gorąco polecam książkę Roberta Cialdini „Wywieranie wpływu na ludzi teoria i praktyka.” Powinna być obowiązkową lekturą już w szkole średniej, a nie dopiero na wydziałach socjologii i psychologii. Cialdini na licznych przykładach pokazuje i objaśnia klasyczne metody manipulowania ludźmi.
Większość z nich opiera się na odruchach wdrukowanych tak głęboko, że uniemożliwiają człowiekowi refleksję i prawidłową ocenę sytuacji.
Podstawową zasadą regulującą relacje międzyludzkie jest – jak twierdzi Cialdini- zasada wzajemności. Wykorzystują to na przykład wyznawcy ( prawdziwi lub nie) ruchu Kryszna ofiarowujący na lotniskach podróżnym kwiat, aby natychmiast zażądać od nich pieniędzy. Kilka lat temu na Okęciu pewien młodzian w pomarańczowej szacie wetknął mi przez zaskoczenie do ręki tulipana. Powiedziałam, że nie życzę sobie żadnych prezentów, ale ponieważ nie chciał kwiatka odebrać, rzuciłam go na ziemię. Pamiętam oburzone spojrzenia naiwnych podróżnych, którzy za chwilę – robiąc dobrą minę do złej gry-wykupywali się nachalnemu kwestorowi.
Jeszcze silniej działa zasada zobowiązania i konsekwencji. Manipulator wmawia ci jakieś zobowiązanie lub poglądy żeby zmusić cię do korzystnej dla niego reakcji. Każdy z nas zna to z autopsji.
Na Placu Bankowym zaczepia mnie dziewczyna i pyta czy zapłaciłabym za trzymaną przez nią w ręku pastę do zębów, nieznanej mi firmy, 20 złotych. „ Na pewno nie”- odpowiadam odruchowo i to jest błąd. Należy nic nie odpowiadać i nie nawiązywać kontaktu wzrokowego.
„Gratuluję znajomości rynku” -tokuje dziewczyna – „zapłaci pani za pastę tylko 10 złotych” i wrzuca mi ją do siatki. „Nic nie zapłacę, bo jej nie kupię” odpowiadam, ale dziewczyna nie chce pasty przyjąć i twierdzi, że zawarłam z nią ustną umowę. Tym razem wystarczyła groźba, że pasta znajdzie się w kałuży.
Inny przykład. Zaczepia mnie pan w garniturze i żąda w imieniu Centrum Zdrowia Dziecka datku na dzieci z choroba nowotworową. Prawnik pracujący w Centrum poinformował mnie kiedyś, że Centrum nigdy nie prowadzi zbiórek ulicznych. Odpowiadam więc krotko „nie”. „Uważa pani, że dla takich dzieci szkoda nawet złotówki, prawda?” – kontynuuje naciągacz. Imputuje mi nieeleganckie poglądy aby zmusić mnie do zaprzeczenia i udowodnienia czynem, że ich nie podzielam.
„Jest pan ostatnią osobą której chciałabym powierzyć złotówkę” – odpowiadam. Nie miałam zamiaru go obrażać, ale nie znoszę manipulacji.
Kolejny przykład. Otrzymałam przed chwilą na PW apel w obronie Luizy, której komentarze zostały podobno zlikwidowane. Ponieważ apelujący jak widać nie życzy sobie ujawnienia- lojalnie to honoruję. Apelujący pisze: "W imię nadrzędnych zasad, które jak Pani twierdzi wyznaje, wzywam panią do interwencji”.
Jest to klasyczny przykład manipulacji. Nigdy nie twierdziłam, że wyznaje określone zasady i nie podawałam ich katalogu. Jeżeli nawet są zwarte implicite w moich tekstach, każdy odczytuje je na własna odpowiedzialność i nie ma prawa żądać czy oczekiwać – na zasadzie konsekwencji- odpowiadającej mu reakcji.
Nie wiem co takiego zrobiła Luiza, że została wykluczona przez redakcję. Wydawało mi się, że jej komentarze są zborne choć trochę stronnicze. Nie znam jednak ich zbyt wiele. Gdyby to zależało ode mnie pozwoliłabym jej pisać co chce. Na NE jest sporo – delikatnie mówiąc – oryginałów i nikt nam nie każe ich czytać. Nie mam jednak najmniejszego zamiaru wtrącać się w politykę redakcyjną w obronie anonimowego dla mnie „ bytu internetowego” .
Wracając do Cialdiniego. Wielu czytelników mówiło mi, że czytając rumienili się wewnętrznie, rozpoznając siebie w opisywanych przypadkach.
Cialdini twierdzi, że asertywność trzeba nieustannie ćwiczyć i z góry nastawić się na przełamanie grzecznościowych konwencji, do których jesteśmy przyzwyczajeni i które zręcznie wykorzystuje manipulator.
Myślę, że w sytuacji zagrożenia można sobie po cichu powtarzać: „ nie ze mną te numery Bruner”.