Bez kategorii
Like

Nie podoba się symulacja prof. Biniendy? Zróbcie lepszą!

31/05/2012
462 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Że Jan Osiecki naciąga fakty to od bardzo dawna wiadomo. Ale do tej pory przynajmniej trzymał się wersji powtarzanej przez wiele mainstreamowych mediów.

0


Ostatnio jednak po prostu postąpił śmiesznie. Jakiś znajomy coś mu powiedział o „rozjechaniu walcem” i Jan Osiecki nie posiadając się ze szczęścia przybiegł w te pędy triumfować na swoim blogu.

 

Wystarczy spojrzeć, jakich wyrażeń używał w swoim wpisie:

  • bardzo t(fu)rczy (powinno być przez wielkie tfu 😉

  • wraz ze swoimi wyznawcami

  • blamaż Binendy czyli sekty scjentologicznej 😉

 

Komentarz jest chyba zbędny. Jad leje się strumieniami. W sprostowaniu już się pan Jan Osiecki wyraźnie uspokoił, stonował wypowiedź – i jedynie zakpił sobie z prof. Piotra Witakowskiego, nazywając go „akolitą”.
 

Zacznijmy więc od początku. Osiecki stara się swój blamaż zamilczeć, zlekceważyć. Ot, coś źle usłyszał, przeinaczył, a w ogóle to nie o obecność Biniendy chodziło, i tak został rozjechany. Tego typu brednie. Tymczasem niestety fakty są nieubłagane. Jan Osiecki napisał:
 

Z dala od kamer, mikrofonów zebrali się fachowcy żeby dyskutować o lotnictwie na poważnej międzynarodowej konferencji. Grono ekspertów jest zacne, a poruszane tematy bardziej niż ciekawe, do tgo jedna z sesji dotyczyła Smoleńska. Zatem nic dziwnego, że swojego szczęścia chciał spróbować prof. Binienda.

 

Wielce wybitny i bardzo t(fu)rczy (powinno być przez wielkie tfu 😉 ekspert Macierewicza wpadł wraz ze swoimi wyznawcami zwanymi w niektórych kręgach „naukowcami drugiego obiegu” 😉 Niestety na zebranych jego teorie nie zrobiły wrażenia. A mówiąc dokładnie Binienda został rozjechany walcem przez ekspertów.
 

Zapomniał pan Jan Osiecki przytoczyć, jacy to mianowicie „eksperci przez duże E” skrytykowali symulację prof. Biniendy i na jakiej konkretnej podstawie. Zapomniał też zaznaczyć, że z argumentami prof. Biniendy zapoznali się:

  • prof. dr hab. inż. Janusz Kawecki – Dyrektor Instytutu Mechaniki Budowli Politechniki Krakowskiej,

  • prof. dr hab. inż. Andrzej Michał Oleś – z Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego,

  • prof. dr hab. inż. Jacek Rońda – z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej Akademii Górniczo-Hutniczej,

  • prof. dr hab. Edward Malec – Dyrektor Instytutu Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego,

  • prof. dr hab. inż. Piotr Witakowski – z Wydziału Geomechaniki, Budownictwa i Geotechniki Akademii Górniczo-Hutniczej,

Zapomniał również Jan Osiecki, że o badaniach prof. Wiesława Biniendy i o jego zaangażowaniu w sprawę katastrofy smoleńskiej wie University of Akron, gdzie jest dziekanem Wydziału Inżynierii Cywilnej, i jakoś szacunku on na niej, ani też w amerykańskim środowisku naukowym nie traci. Wyniki symulacji zostały opublikowane na stronach University of Akron. Sam prof. Wiesław Binienda jest współautorem materiału kompozytowego wykorzystanego w najnowszym Boeingu 787 Dreamliner. Jest też laureatem wielu nagród, w tym przyznanych przez NASA. Czy Jan Osiecki o tym wszystkim nie wie, czy może ma takie marne zdanie o poziomie ekspertów współpracujących z Boeingiem i NASA skoro wypowiada się o wiedzy prof. Biniendy z taką pogardą?

 

I co zdaniem Jana Osieckiego jest „rozjechaniem walcem”? „Gazeta Polska” jakoś się tego walca nie dopatrzyła. Tak, wiem, to pisowscy faszyści inne takie hasełka. Ale tak na serio to jakież to ważkie dowody padły? Kto i w jaki sposób podważył symulację docenianego przez NASA, niekwestionowanego eksperta od inżynierii materiałowej i fizyki ciała stałego? Stwierdzenie, że raporty MAK i komisji Millera już wszystko udowodniły to jest dowód? Stwierdzenie, że badanie procesu zderzenia skrzydła z brzozą byłoby wyrzucaniem pieniędzy w błoto?

 

Kto mianowicie z krytyków prof. Biniendy może się z nim równać pod względem wiedzy w dziedzinie fizyki ciała stałego i inżynierii materiałowej? ASTROFIZYK prof. Paweł Artymowicz? Jakie mianowicie alternatywne wyliczenia i symulacje pan astrofizyk przedstawił w temacie zderzenia skrzydła z brozą i jakim programem się posłużył? Jakie ma konkretne osiągnięcia w dziedzinie fizyki materiałowej by dyskutować z prof. Biniendą? Jakie podjął kroki by doszło do bezpośredniej konfrontacji z prof. Biniendą? Z mojej wiedzy wynika, że nie podjął żadnych. Wręcz unika takiej konfrontacji, ograniczając się do podgryzania badań prof. Biniendy pseudoargumentami z odpowiedniej odległości.

 

Jan Osiecki celowo bądź też przez roztargnienie zapomniał o prostym fakcie, że co innego prowadzić dyskusję przy udziale prof. Biniendy na temat jego teorii, a zupełnie co innego prowadzić ją poza jego plecami. Osiecki posądził prof. Biniendę o blamaż na Konferencji, tymczasem okazuje się, że było tylko obsmarowywanie prof. Biniendy poza jego plecami. A że obgadywanego nie było? Zdaniem Osieckiego to nie ma znaczenia. Zresztą w programie Konferencji nie było zaznaczonego w żaden sposób zamiaru dyskusji na temat smoleńska i Jan Osiecki nie dał żadnego znaku, żeby w ogóle program konferencji przeczytał. Więc prof. Binienda nawet gdyby o Konferencji wiedział, to po co miałby tam się pojawiać? Wielce odważny prof. Paweł Artymowicz rzecz jasna nie był na tyle uczciwy, by o swoim wykładzie uprzedzić człowieka, którego pracę naukową miał zamiar bezpośrednio zaatakować. Pogratulować rzetelności. I tchórzostwa. Czy przypadkiem prof. Biniendy nie poinformowano dlatego, że w jego obecności prof. Adamowicz zwyczajnie by się ośmieszył, a jego „argumenty” okazałyby się funta kłaków niewarte? Jakimże to potężnym autorytetem jest prof. Adamowicz, że to Binienda ma za nim ganiać i prosić o okazję do konfrontacji?
 

Nie zapomniał natomiast Jan Osiecki już wymienionych ekspertów popierających prof. Biniendę nazwać obelżywie „wyznawcami” i posądzić ich o brak kwalifikacji, sugerując, że dowodów naukowych prof. Binienda nie ma żadnych. Tylko rzecz jasna nikt się do dyskusji z prof. Biniendą nie posiadającym dowodów naukowych nie pali. Nawet Artymowicz jest mocny tylko w chamskim obgadywaniu poza plecami, nie upominając się choćby z czystej przyzwoitości o obecność na swoim wykładzie obgadywanej osoby.

 

Moim zdaniem po prostu Jan Osiecki i jemu podobni pragną z całej duszy by ktoś wreszcie tego durnia Biniendę zwyzywał od różnych i zmiażdżył. Zbytnia radość ogarnęła Osieckiego na wieść o tym, że to się wreszcie stało. Nie zastanowiło go to, że do tej pory nikt pomimo wielu wezwań ze strony prof. Biniendy do konfrontacji się nie palił. Nie zastanowiło go, że o rzeczonej konferencji w Kazimierzu Dolnym nikt do tej pory jakoś szczególnie szeroko nie słyszał. Nie zastanowiło go i to, że do tej pory nie ma żadnej konkurencyjnej symulacji w temacie zderzenia skrzydła Tu-154M z brzozą. Nikt nie zrobił w programie LS-DYNA lub innym symulacji o wnioskach przeciwnych. A przecież prof. Wiesław Binienda nie korzystał z żadnych ściśle tajnych źródeł informacji, treść raportu MAK i raportu Komisji Millera jest publicznie dostępna.

 

Ale z drugiej strony jak miał Jan Osiecki sprawdzać gdy był taki wniebowzięty? Być podejrzliwym? Trzeba zrozumieć człowieka. Tyle czasu czekał na upragniony moment gdy będzie mógł puścić wodze i nabijać się, szydzić, lżyć i pluć znienawidzonego profesorka z USA. Wiadomo, że musiał sobie chłopina w końcu ulżyć, co nie?

 

Rozczarowuje mnie poziom umysłowy wszelkiego rodzaju „dyżurnych ekspertów” spod znaku PO. Razi mnie sytuacja gdy profesor jak zwykły obszczymurek biega po internecie jak kot z pęcherzem obsmarowując kolegę uznanego przez NASA i współpracującego z Boeingiem. Brzydzi mnie gdy taki „odważny inaczej” wszelkiej osobistej konfrontacji czy choćby publicznego podania konkurencyjnych symulacji i obliczeń unika jak ognia.

 

Listę pytań prof. Artymowicza przeczytałem. I mam dla niego propozycję. Zrób pan niezależną symulację. Udowodnij pan, że umiesz liczyć i wykonywać symulacje lepiej niż prof. Binienda. Skoro pańskim zdaniem ta symulacja nie zgadza się z rzeczywistością, jazda do roboty wykonać symulację, która się będzie zgadzać. Bo pytania i to zadawane w próżnię możesz sobie pan wsadzić w dupę. One nie stanowią żadnego dowodu na nic. W szczególności fakt zadawania pytań nie stanowi dowodu na to, że te pytania są słuszne. Nauka nie polega na niszczeniu bez proponowania czegokolwiek zamian.

 

Dopóki żadnej konkurencyjnej symulacji zderzenia skrzydła Tu-154M z brzozą nie ma – prof. Binienda i tak ma nad wszelkimi swoimi krytykami przewagę. Bo po prostu on nie ma z kim i o czym rozmawiać. Trudno traktować poważnie gadki ludzi niezdolnych do wykonania tego samego lepiej. I nie jest ważne, ile Jan Osiecki będzie kłamać i ile prof. Artymowicz jadowitych tekstów w Necie napisze. Faktu, że konkurencyjnej symulacji nie ma, to nie zmienia. Nie potraficie, drodzy krytycy, takiej symulacji zrobić czy może po prostu się nie da nagiąć praw fizyki tak, żeby wam przypasowały?

 

Że niby symulacja zderzenia skrzydła z brzozą nie jest potrzebna? Kto tak mówi, jest zwykłym kretynem i tyle. Potrzeba takich symulacji w przypadku każdej katastrofy lotniczej jest oczywistością.

0

rip LunarBird CLH https://web.facebook.com/riplunarbirdclh

Katolik, doświadczony internauta, fan mangi i anime. Notki są na licencji http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.pl

99 publikacje
96 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758