Bez kategorii
Like

„Nie opuszczaj mnie…”

08/12/2011
332 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Tytuł tego angielskiego filmu wydaje się sugerować jakiś ckliwy melodramat, mogący zatrzymać klasę średnią przed telewizorem w jesienne wieczory. W licznych recenzjach tak też jest właśnie przedstawiany, z dodatkową etykietą – science fiction.

0


 

Film opowiada o trójce przyjaciół, dorastających beztrosko na angielskiej prowincji, mieszkających w internacie, gdzie życie płynie swoim typowo konserwatywnym rytmem. Jednak dzieci, które stopniowo dowiadują się o swoim pochodzeniu jak i przeznaczeniu, wydają się całkowicie pogodzone z losem, jaki ich czeka w dorosłym już życiu. O celu, w jakim przebywają mówi im dopiero jedna z nauczycielek, która naruszając tym samym pewien kanon, po pewnym czasie zostaje zwolniona z placówki.

 

Sieroty bez nazwisk, nieprzystosowane do samodzielnego życia, uzależniane od swoich opiekunów są dawcami. Dawca to osoba, która jest przeznaczona na organy. Wychowankowie Hailsham nigdy nie trafią do normalnego życia, bowiem kiedy nadejdzie ich czas, pójdą na stół operacyjny, gdzie „lekarze” pobiorą od nich potrzebne organy. Czasem jeden, po którym można jeszcze żyć, do następnej operacji. Szczęśliwcy, którym się udaje, dożywają do trzeciego zabiegu. Taki ich jest cel życia, do którego zostali przez całe młodzieńcze lata przygotowywali.

 

Dlatego też obraz Marka Romanka z 2010 roku nie jest melodramatem. To horror w czystej postaci, w którym sobie uświadamiamy, że fabuła filmu może stać się niebawem rzeczywistością, albo już teraz- gdzieś na świecie, nią właśnie jest. Jeśli istnieje taki świat królestwa eugeniki, jeśli istnieją instytucje, które prowadzą tego typu praktyki, to jedynie- w tym najgorszą rzeczą jest społeczna obojętność. Tak, w tym filmie nie ma buntu, ani potępienia tego, że człowiek stał się tworzywem i zbiorem atrakcyjnych produktów, niczym samochód, z którego po kasacji można wiele jeszcze gratów sprzedać i to za niezłą cenę. W filmie widzimy tę rzeczywistość, stanowiącą naturalny tryb społecznej egzystencji. To kulminacja postępu, który w drodze do ziemskiego szczęścia, w miejscu Boga postawił człowieka z jego ułomnościami i chęcią nieśmiertelności. W dodatku, rzeczywistość filmowa, którą oglądamy jest twórczym rozwinięciem pracy i marzeń lekarzy z KL Auschwitz i z eugenicznego obozu KL Natzweiler- Struthof.

 

W tym alzackim obozie koncentracyjnym przeprowadzano liczne doświadczenia na więźniach. Po ich śmierci, szkielety i czaszki preparowano i odsyłano do uniwersytetu w Strasburgu. Częstym gościem w KL Natzweiler- Struthof był hrabia Ottomar von Verschuer kierownik berlińskiego Instytutu Biologii, Dziedziczenia i Higieny Rasowej. Bliskim współpracownikiem tego promotora eugeniki był dr Josef Menele, nieco bardziej nam znana postać. Ciekawe, że Mengelego szukano wszędzie po świecie, natomiast hrabia von Verschuer aż do śmierci w 1969 roku, pracowal w swoim zawodzie, jako kierownik Instytutu Antropologii Uniwersytetu we Freiburgu.

 

Kiedy więc oglądałem „Never let me go” miałem przed oczami właśnie lekarzy z SS, którzy w imię postępu chcieli polepszyć germańską rasę. To był tamten czas, który niby miał się już nie powtórzyć. Ale rzeczywistość filmowa była bardziej zaawansowana. Ludzie nauczyli się żyć ze świadomością, iż są lepsze gatunkowo okazy ludzkie jak i gorsze. Człowiek stał się spełnieniem słów starodawnego węża z ogrodu Eden, który kusił pierwszych Rodziców: będziecie jakBóg znający dobro izło …" (Wj 3, 4-5).

 

Obojętność – w tym zamykał się koszmar każdego człowieka, który by w jakimś odruchu chciałby się przeciwstawić tak skonstruowanej rzeczywistości. W tym filmie nie rozpatruje się niczego w pojęciu dobro – zło. Widz musi sobie w końcu zadać pytanie, jaką rolę w takim świecie pełni etyka? Co jest prawdą obiektywną i czy w ogóle ona istnieje? Film jest osadzony w realiach współczesnych, akcja się rozgrywa w latach 1978-98, my żyjemy już w czasach zaawansowanej cywilizacji informatycznej, kiedy trwa walka o pozbawienie ludzkiego życia wymiaru transcendencji. Na szczęście, jeszcze potrafimy zadawać pytanie: dlaczego? Czemu ludzkość doprowadziła siebie- całkiem dobrowolnie- do roli ofiar, składając swój biologiczny kapitał w ręce eugenicznych humanistów nazywanych postępowo genetykami?

 

Film, choć zaczyna się niewinnie i sielankowo, to z czasem staje się bardziej wciągający, choć emocje w nim nie są zrównoważone. Ufam, iż reżyser chciał nas wciągnąć pomiędzy Tommiego, Ruth i Kathy- na tyle głęboko, abyśmy mogli być jak najbliżej ich losów. Gdyby to była zwykła historia romansu, to ambitniejsi widzowie po kwadransie mieliby już dość. Jednak prosty, acz skuteczny zabieg reżyserski, polegający na rozhuśtaniu emocji, powoduje, że my- tak jak bohaterowie filmu- dojrzewamy do świadomości tego, iż nasze życie zostało całkowicie zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach, a marzenia nigdy nie będą wybiegać naprzód, a jedynie powracać wstecz.

 

Trudno jest zobrazować wszystkie wrażenia, pozostawiam to widzom. Niewątpliwie film ten, należy do takiej wizji świata, do którego zmierza nauka, wyzuta z barier moralnych, a już na pewno z chrześcijańskich. Wciąż jednak znajdujemy się w komfortowej sytuacji, wiedząc, iż jest to fikcja filmowa, a wcześniej literacka, bowiem obraz powstał na motywach książki Kazuo Ishiguro. Ale horror polega głównie na tym, że owa fikcja wyczerpuje wszelkie znamiona prawdopodobieństwa. Tak, jak w filmie „Hostel”, którego akcja może być rzeczywistością. To nas powinno bardziej przerażać, niż biegające nocami po mieście potwory, czy inwazja kosmitów. Bo, aby stworzyć piekło na ziemi, nie potrzeba zbyt wiele. Wystarczy grupka szaleńców i mamy lokalny koszmar, albo grono polityków ponad narodami i horror nabiera cech globalnych, wdrażanych systematycznie, przy bierności społeczeństwa. Oto cena beztroskiego dobrobytu…

 

           Twórcy nowego, wspaniałego świata, pozbawionego chorób, trosk i biedy, nie przewidzieli jednego: że dawcy są również ludźmi. Zniewolonymi, ale jednak ludźmi, którzy w pewnym momencie ośmielają się mieć nadzieję, na odroczenie zabiegu, ze względu na uczucia, jakimi są w stanie się obdarzyć. Nadzieja – pojawia się, kiedy odżywają wspomnienia, kiedy istnieje jakaś mglista szansa na oderwanie się od własnego przeznaczenia. W przeciwnym razie pozostaje bezsilność i głuchy krzyk pośrodku nocy, po której nie nastanie świt.

0

T.J.K.

13 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758