Bez kategorii
Like

Nie miejcie żalu do Putina….. jakby zaśpiewał dziś J. Kaczmarski czyli jak odczytano czarne skrzynki TU154 M 101 w czerwcu 2010r.

26/07/2011
457 Wyświetlenia
0 Komentarze
28 minut czytania
no-cover

Tajemnica czarnych skrzynek rozwiązana

0


 

Te czarne skrzynki wraz z zapisem drogi do katastrofy są u nas, w kraju nad Wisłą, mało tego Zostały rozszyfrowane już w czerwcu 2010r. a oto stenogram gorąco polecam przeczytanie

 tym co się wachają i nie wiedzą skąd wiatr wieje:

„Czarna skrzynka” to III RPPaństwo polskie oblało egzamin, wbrew temu co stara nam się wmówić Marszałek Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk. Katastrofa w Smoleńsku to tragiczny finał III RP. Apeluję, by skupić się na badaniu błędów, które popełniło państwo polskie, jego urzędy i stojący na ich czele funkcjonariusze, które doprowadziły do katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku, zamiast brnąc w coraz bardziej fantastyczne teorie o zamachu. Na nas nie trzeba się zamachiwać, sami się pozabijamy.

Dzikie państwo Aby poznać przyczyny tragedii smoleńskiej nie potrzebujemy prosić Moskwę o zwrot czarnych skrzynek. ”Czarna skrzynka” jest na miejscu i nazywa się III RP. Powinniśmy przede wszystkim domagać się odczytu tej „czarnej skrzynki” i opublikowania Białej Księgi z wszystkimi dokumentami dotyczącymi przygotowań do uroczystości związanych z 70. rocznicą zbrodni katyńskiej oraz z przygotowaniem lotu premiera Donalda Tuska do Katynia w dniu 7 kwietnia i lotu nr 101 prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dniu 10 kwietnia, a więc decyzje wydane przez kancelarię premiera RP i kancelarię prezydenta RP, MSZ, MON, MSWiA, dwództwo sił powietrznych, dowództwo 36 pułku lotnictwa wojskowego, a także pisma i korespondencje z tymi wydarzeniami związane, wymienione pomiędzy tymi urzędami. Powinna zostać powołana komisja śledcza, która przesłucha premiera Donalda Tuska, ministra Tomasza Arabskiego, ministra Radka Sikorskiego, ministra Bogdana Klicha, a także urzędników odpowiedzialnych bezpośrednio za podejmowane decyzje w sprawie uroczystościu w Katyniu. Komisja powinna odpowiedzieć nam na pytanie, czy przyjęcie zaproszenia do Katynia przez premiera Donalda Tuska, z pominięciem Głowy Państwa, było zgodne z racją stanu Polski, a także ujawnić, jak doszło do tego, że na pokładzie jednego samolotu umieszczono Głowę Państwa, całe dowództwo WP, szefów głównych instytucji państwa i parlamentarzystów oraz kto uznał, że lotnisko Siewiernyj jest odpowiednim miejscem do lądowania samolotu z Głową Państwa.

Gdy poznamy wyniki takiego śledztwa, wówczas jak w soczewce zobaczymy jak bylejakie państwo przez 20 lat zbudowaliśmy. Ktoś wyliczył, że II RP (11 listopada 1918 – 17 września 1939) trwała 7616 dni, czyli tyle samo co III RP (4 czerwca 1989 – 10 kwietnia 2010). Obrońcy i beneficjenci III RP mówią, że „Gruba Kreska” była ceną, jaką musieliśmy zapłacić za pokojowe przejście z ustroju totalitarnego do demokratycznego. 10 kwietnia 2010 roku poznaliśmy tę cenę zamiany „najweselszego baraku wśród demoludów” w państwo „operetkowe”, jak postrzegał III RP Ryszard Kapuściński, o czym dowiadujemy się z książki Artura Domosławskiego o autorze „Cesarza”.

Niedawno zaś dowiedzieliśmy się, że żyjemy w „dzikim państwie”, jak  po freudowsku wypsnęło się byłemu ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu na Florydzie. Tyle tylko, że ex-minister nie dodał, iż przyłożył swoją rękę do budowy tego „dzikiego państwa”. W dzikim państwie biznesmen Ryszard Sobiesiak przed komisją hazardową może drwić z jego najwyższych funkcjonariuszy i besztać ich, obnażając przy tym rolę ministrów, jako chłopców na posyłki.

Katastrofa smoleńska nie jest niczym odosobnionym. Na co dzień dochodzi w Polsce do takich mniejszych i większych katastrof. Własnie przeżywamy katastrofę powodzi i jak się okazuje państwo znów, jak w 1997 roku „spieprzyło” (cytuję za premierem Donaldem Tuskiem) i było nie przygotowane na obecną powódź. Nie ma w Polsce dziedziny życia publicznego, która by dobrze funkcjonowała.

1.W dzikim państwie załogi karetek pogotowia uśmiercają pacjentów pavulonem (Łódź).

2.Obywatele nie mogą liczyć na pomoc policji w sytuacji zagrożenia życia swoich bliskich, więc w desperacji decydują się na lincz (Włodowo).

3.Rodzice porwanego syna Krzysztofa Olewnika bezskutecznie błagają o pomoc najwyższych urzędników, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo obywateli.

4.Sędziowie ferują wyroki za kilka kilogramów mięsa (Suwałki), bądż są one dyktowane w łóżku sędziny przez kochanka adwokata (Gdańsk).

5. Na salonach władzy przyjmowani są gangsterzy w białych kołnierzykach, a dowolną ustawę można kupić za „17,5 mln baksów”.

6.Wobec przedsiębiorcy odmawiającemu płacenia haraczu dzikie państwo użyje całej swojej potęgi, na czele z wojskiem, by go zrujnować (casus Kluski), a innym przedsiębiorcom pozwoli robić z sobą miliardowe interesy (Kulczyk, Krauze, Sobiesiak i wielu innych).

7.W dzikim państwie szkoły, to szkoły przetrwania, a najlepsze dwa uniwersytety plasują się dopiero w trzeciej setce uniwersytetów świata. W szpitalach lekarze i pielęgniarki w walce o wyższe pensje zostawiają samym sobie pacjentów.

8.Na dziurawych drogach giną codziennie ludzie, bo jazda po nich to „rosyjska ruletka”.

9.W dzikim państwie normą stają się katastrofy samolotów wojskowych.

Typowy dla dzikich państw jest zanik poczucia odpowiedzialności i elementarnej przyzwoitości. Dlatego dzisiaj żaden urzędnik nie poczuwa się do odpowiedzialności za katastrofę smoleńską. Państwo bez elit

Dlaczego polskie państwo jest dzikie? Padają różne odpowiedzi. Bo jesteśmy „homo sovieticus” (ks. Józef Tischner), albo że jesteśmy „polactwem” (Rafał Ziemkiewicz). Prof. Jacek Hołówka twierdzi, że dzieje się tak, gdyż „jesteśmy społeczeństwem bez elit i to rodzi zazdrość, populizm, brak rozwagi i powagi (…). To się zaczęło za komunizmu i trwa do dzisiaj(…). Czyli nie mamy prawdziwej elity, nie mamy ludzi, którzy doszliby do pieniędzy, władzy i uznania po to, by je spożytkować dla dobra innych”. („Odra” nr 4/2010).

Elity w dojrzałych społeczeństwach są przewodnikami swojego narodu, doskonale wiedzą co leży w interesie wszystkich członków wspólnoty, czują się za tę wspólnotę odpowiedzialne, starają się podnosić poziom cywilizacyjny narodu i mają świadomość, że niszczenie autorytetu Głowy Państwa, ośmieszanie Go na arenie międzynarodowej, korzystanie z oferty obcego mocarstwa do osłabienia rangi Jego wizyty na grobach katyńskich, to godzenie w rację stanu swego państwa.!!!

Jak doszło do tego, że nie mamy elit, a osoby, które samozwańczo mianują się elitą za nobless oblige uważają naśladowanie chama i posługują się knajackim językiem, a ludzi żyjących w tym samym państwie postrzegają jako „bydło” (Władysław Bartoszewski)? Nie mamy elity, bo uznano przy „Okrągłym Stole”, że inkorporujemy do III RP „elity” PRL, a autentycznych liderów społeczeństwa wyłonionych w demokratycznych wyborach podczas rewolucji solidarnościowej w 1981 roku, którzy się na to nie godzili, zmarginalizowano!!!!!!

Jeśli kadry kierownicze PRL były tak świetne, to dlaczego doszło do bankructwa państwa powołanego przez Stalina?????? Chyba jednak były mierne, więc dlaczego przynajmniej na pewien czas, na kilka lat, jak w Czechach nie odsunięto funkcjonariuszy PRL od służby publicznej? Jak można było przejść do porządku dziennego nad faktem, że w najważniejszych urzędach państwa i w armii roi się od agentów KGB i GRU?!

Tak jakby w ogóle nie było PRL, a w Polsce nie stacjonowała Armia Czerwona, tylko jednostki U.S. Army? Czy ci agenci rozpłynęli się nagle we mgle? Dekomunizacja i lustracja były konieczne, żeby można było zbudować normalne państwo, oparte na mocnym fundamencie sprawiedliwości i uczciwości, wolne i suwerenne. Głosy domagające się dekomunizacji podyktowane były racją stanu państwa a nie z niskiej chęci odwetu, jak imputowano ludziom domagającym się nazwania PRL-u złem moralnym.

Zaniechanie dekomunizacji zdeprawowało społeczeństwo, pozbawiło go busoli moralnej, utwierdziło w cynizmie i nihilizmie. Znów, tak jak w PRL-u, wszystko można było „załatwić”. Znakomicie ukazał to Wojciech Tomczyk w dramacie „Norymberga”. Funkcjonariusze PRL pozostawieni w najbardziej newralgicznych strukturach państwa stworzyli swoistą spółdzielnię, w której wszystko szło załatwić i każdego, poza obowiązującymi procedurami, od prawa jazdy po uniknięcie odpowiedzialności karnej, bo albo prokurator umorzy śledztwo, a jak nie umorzy, to będzie je prowadził w nieskończoność, a jak w końcu nawet sformułuje akt oskarżenia, to „nasz” adwokat sztuczkami uniemożliwi prowadzenie rozpraw, „nasz” lekarz zrobi z „naszego przestępcy” kalekę albo wariata, aż sprawa się przedawni, a jak nie, to „nasz” sędzia umorzy sprawę „z uwagi na niską szkodliwość czynu”. Córka „naszego” człowieka chce zdać na medycynę? „Nasz” człowiek tak wydrukuje test, że córka „naszego” człowieka będzie widziała, które odpowiedzi są prawidłowe (Łódź).

Nisko oprocentowany kredyt? Nie ma sprawy, mamy „naszego” człowieka w zarządzie banku. „Nasi” będą awansować, a „im” będzie” się rzucać kłody pod nogi. Ja dziś pomogłem tobie, ty jutro pomożesz mnie. Do tego systemu „załatwiania” wciąga się uczciwych ludzi, którzy pilnie potrzebują, np. miejsca w dobrym szpitalu dla ciężko chorego dziecka. Taki człowiek później czuje wdzięczność, więc z kolei poproszony o przysługę chce się odwdzięczyć. Np. prosi się go o podpisanie listu w obronie skorumpowanej, „naszej” dyrektorki szpitala (Olsztyn). Jeśli ktoś jest „nasz”, to zawsze może liczyć na obronę bez względu na przestępstwo jakie popełnił. Bo liczy się tylko to „co nam się opłaca”, bo „my” jesteśmy ponad prawem, prawo jest dla bydła, stąd reżyserzy i aktorzy czuli się w obowiązku podpisać list w obronie „naszego prześladowanego” producenta (Rywin).

Tak latami tworzył się rakowaty, chory system, który nie pozwala na normalny rozwój organizmu państwowego, nie pozwala na budowę autostrad, reformę kolejnictwa, systemu emerytur i rent, oświaty, służby zdrowia, finansów publicznych, armii… za to pozwala na zarobienie 1 miliarda złotych firmie Prokom na informatyzacji ZUS-u. Aż doprowadza do katastrofy 10 kwietnia.

Solidarność z ludźmi bez sumień

„Jeden drugiego ciężary noście, a tak wypełnicie prawo Boże”– na tym polegała istota „Solidarności”, tej pierwszej. Na tym zasadzała się jej moc płynąca z Ducha Świetego, który zstąpił na tę ziemię i odnowił nas.

Małgorzata Grabowska wspominając ks. Jerzego Popiełuszkę w wywiadzie, który przeprowadziłem dla Radia Olsztyn (współdziałała z ks. Jerzym w solidarnościowym podziemiu), powiedziała: „Czas Solidarności to było zbiorowe uniesienie, to się czuło na ulicy, w domu, wszędzie się czuło, że jakiś nowy duch wstąpił, że ludzie coś chcą zmieniać i to naprawdę na dobre, że to była wspólna przemiana duchowa”.Jej słowa korespondują ze słowami Anny Żurawek-Niszczak, skazanej w stanie wojennym za udział w strajku w OZOS-ie: – Jaka to była radość, gdy powstała „Solidarność”. Ludzie chcieli się włączyć, działać, pomagać, uczestniczyć… Starali się być coraz lepsi. Ten pęd do wiedzy, do wolności, chęć uczestniczenia i dzielenia się z dugim człowiekiem. Jeśli się było działaczem Solidarności, to nie wypadało nie skasować biletu, czy przejść na czerwonym świetle, po prostu nie wypadało…”. Dlatego trzeba było zniszczyć „Solidarność”, zabić zrodzoną wspólnotę narodową i obywatelską, dlatego wprowadzono stan wojenny, żeby już nie powtórzył się cud Sierpnia, z polską szlachtą polski lud. – Zabito nas w stanie wojennym, zabito naród, który wówczas miał w sobie ogromny potencjał – powiedziała mi ikona olsztyńskiej Solidarności, aktorka Irena Telesz, która za swoją postawę w roku 1985 straciła pracę w teatrze. – Podzielono nas wówczas i ten podział trwa do dzisiaj… „Nie można być solidarnym z ludżmi bez sumienia” -napisał ks. Józef Tiszner w „Etyce solidarności”.

Czy genarał Jaruzelski i gen. Kiszczak to ludzie honoru, ludzie sumienia? Ci, którzy domagali się elementarnej sprawiedliwości dla ofiar stanu wojennego, dla ofiar masakry grudniowej, dla ofiar masakry poznańskiej w 1956 roku, zostali nazwani chorymi z nienawiści „oszołomami”.

Tych, którzy protestowali przeciwko oparciu budowy kapitalizmu na filozofii: „pierwszy milion trzeba ukraść”- ja to usłyszałem na własne uszy od Andrzeja Zarębskiego, rzecznika rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego! – nazwano nieudacznikami, zawistnikami i homo sovieticus. Jeśli pomieszamy dobro i zło, jeśli postawimy znak równości pomiędzy zdradą a wiernością, bohaterstwem a tchórzostwom, uczciwością a oszustwem zdeprawiamy sumienia i niszczymy fundamenty państwa, niszczymy kapitał społeczny, kapitał zaufania międzyludzkiego, a bez tego kapitału nie można zbudować uczciwego i nowoczesnego państwa z autostradami i ciepłą wodą w kranach, państwa suwerennego i wolnego.

Straszny spisek W 2005 roku, po aferze Rywina, wydawało się, że do świadomości polityków wywodzących się z Solidarności dotarło jak słabe, bylejakie, niesprawiedliwe i skorumpowane państwo zbudowaliśmy. Obiecali to państwo zmienić, wyrwać z rąk aferzystów i oddać je uczciwym obywatelom. Naród jeszcze raz uwierzył. Dlatego zwycięstwo PO i PiS było tak miażdżące. Wydawało się, że oto powtórzy się sierpniowy cud. I w tym momencie liderzy jeszcze wczoraj deklarujący wolę współdziałania, rzucili się na siebie, wciągając cały naród w wojnę polsko-polską. Podziały poszły nawet przez rodziny. Społeczeństwo stało się zakładnikiem tej wojny i wodzów obu partii. Wszyscy zadawaliśmy sobie pytanie, kto wywołał tę bratobójczą wojnę i dlaczego? „Polityka uprawiana dziś przez wielkie mocarstwa (…) – polega na tym, aby doprowadzić słabsze kraje do destabilizacji przez wepchnięcie ich w rozmaite niefunkcjonalne rozwiązania – powiedział prof. Jacek Hołówka w rozmowie przeprowadzonej przed katastrofą w Smoleńsku („Odra” nr 4/2010). – Dla każdego większego kraju jest korzystne, jeśli mniejszy kraj plącze się w jakieś horrendalne wojny międzypartyjne i medialne.

Parafrazując Woltera, gdyby braci Kaczyńskich nie było, ktoś by nam ich chętnie wymyślił. Podobnie Leppera i ojca Giertycha, konflikt między PiS-em i PO, spór Kościoła z liberałami na temat in vitro, awanturę między rzecznikiem praw obywatelskich a ministrem zdrowia o to, czy grypa wybije 1 procent Polaków. To są wszystko wydumane i nierozwiązywalne spory (…). Te spory podsycają dziennikarze (…). Publiczność lubi te prostą, przaśną bijatykę bez końca i bez zwycięstwo, zapewniającą każdemu widzowi niepodważalne poczucie własnej wyższej wartości. To w gruncie rzeczy straszny spisek, niezaplanowany i niekontrolowany. Cichy sojusz zewnętrznych wrogów, mało ambitnych agitatorów i rozbawionej gawiedzi”. Po katastrofie smoleńskiej część widzów odmówiła dalszego udziału w tym „spisku”, przestały ich śmieszyć programy Majewskiego, Wojewódzkiego i Miecugowa. Ludzie obudzili się i poczuli się odpowiedzialni za państwo, poczuli się obywatelami. Dlaczego to tak przeraziło członków Komitetu Honorowego kandydata na prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wielki polski reżyser, laureat Oscara, Andrzej Wajdapowiedział, że to oznacza wojne domową. Wcześniej w liście opublikowanym na pierwszej stronie „GW” stwierdził, że w związku z pochówkiem pary prezydenckiej na Wawelu grozi nam najgłębszy podział od 1989 roku. Co to za wojna domowa, kogo z kim i o co się w niej walczy? Kto chce nas znów podzielić i dlaczego? Jarosław Marek Rymkiewicz twierdzi w rozmowie opublikowanej w „Teologii Politycznej”, że „Pęknięcie idzie przez sam środek, ponieważ Polacy, którzy są duchowa elitą narodu, podzieleni są obecnie na tych, którzy byli agentami UB, i na tych którzy nie byli”.Pęknięcie to dotyczy również młodego pokolenia, które z racji wieku nie mogło donosić, ale„radykalnie dzielą się na takich, którzy uważają, że donoszenie jest czymś, w czym nie ma nic szczególnego, oraz na takich, którzy uważają, że donoszenie jest niedopuszczalne”.Rymkiewicz twierdzi, że tych donoszących i tych utożsamiających się z nimi to mniej więcej połowa polskiej inteligencji, a więc stanowią potężną siłę. Nienawidzą prawdy i będą niszczyć każdego, kto będzie prawdę głosił. Pojednanie w prawdzie Po tragedii smoleńskiej pojednanie z Rosjanami okazało się dużo łatwiejsze od pojednania polsko-polskiego. Rządząca partia i wspierające ich środowiska naukowe, artystyczne i medialne nie chcą tego pojednania, boją się „demona patriotyzmu”. Domagają się bezwarunkowej kapitulacji. Przypomnijmy słowa premiera Donalda Tuska wypowiedziane w Katyniu.Mord w Katyniu „Miał być kłamliwym mitem założycielskim państwa komunistycznego, ale ci, którzy na tym kłamstwie chcieli ufundować powojenną Polskę przegrali z prawdą, bo narodził się mit powtarzany z ust do ust przez całe pokolenia. Zawsze wtedy, gdy mówiono nawet szeptem prawdę o Katyniu wiedzieliśmy, że nas nie pokonali. Prawda o Katyniu stała się mitem założycielskim niepodległej Polski. Spowodowała, że my wszyscy Polacy jesteśmy jedną wielką rodziną katyńską. Nie tylko ci, którzy stracili najbliższych, a dzisiaj są wśród nas”. Piękne słowa.Skoro to jest tak oczywiste w przypadku zbrodni katyńskiej, że pojednanie jest możliwe tylko na gruncie prawdy, to niech równie oczywiste stanie się dla „rycerzy okrągłego stołu”, że kłamstwo było także fundamentem założycielskim III RP. Kłamstwo, że gen. Czesław Kiszczak to „człowiek honoru”, że nie było zdrajców i bohaterów, gdyż wszyscy piliśmy wodę z zatrutej studni PRL-u. Kłamstwem jest, jak twierdzi Andrzej Friszke, że komunizm jest częścią polskiej kultury. Komunizm chciał tę kulturę zniszczyć, co zresztą w dużej mierze się udało. Kłamstwem jest fundowanie nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego i stawianie go za wzór rzetelnego dziennikarstwa. Kłamstwem jest fundowanie narodowi teatru politycznego i nazywanie to demokracją. Kłamstwem jest to, że zawinili piloci, a nie ich dowódcy, ministrowie i politycy. Kłamstwem jest przedstawianie antywartości jako wartości. Jeśli nie staniemy w prawdzie, nie powiemy „tak tak, nie nie, a co ponad jest, pochodzi od złego” nie będzie pojednania polsko-polskiego.Nic nie pomogą fety, szampany w kolejne rocznice okrągłego stołu i wyborów 4 czerwca. Na nic się zdadzą kolejne ogromne artykuły premiera Tadeusza Mazowieckiego, że żle zrozumiano jego GRUBĄ KRESKĘ. Bardzo dobrze odczytano, bo „po owocach ich poznacie”, po rozwartwieniu społeczeństwa, wepchnięciu jednych w trwałą biedę, zmuszeniu do emigracji zarobkowej 2 milionów Polaków i po bogactwie tych, którzy wspięli się po złotej drabinie.

Adam Socha

0

lancelot

"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyœść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśœmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/

915 publikacje
228 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758