No to przypomnijmy „infoaferę”, wg CBA największą aferę korupcyjną w historii III RP (najwyższa jednorazowa łapówka – 5 mln zł, zablokowane przez Komisję Europejską środki w wysokości ponad 1 mld złotych i plan informatyzacji państwa w gruzach).
Temat „taśm PSL” nie schodzi z czołówek. Ostatnio pojawiły się zapowiedzi, że są jakieś „taśmy PO”. Może są, a może ich nie ma. Jedno wydaje się pewne. Jeśli nie będzie „taśm”, to nie będzie „afery”. W polityce spektaklu, którą wspólnie kreują media elektroniczne i „medianci” Donalda Tuska „afera” jest wtedy, kiedy są „taśmy”.
Przeczytałem uważnie „taśmy Serafina”. Owszem, są tam tropy, które mogą prowadzić do postawienia zarzutów kryminalnych (składanie fałszywych zeznań, wyprowadzanie pieniędzy w celu założenia spółki w Mołdawii), ale w istocie rzeczy rozmowa dotyczy nietycznego, nieestetycznego, patologicznego rwactwa drobnego lub co najwyżej średniego kalibru. Emocjonuje się nimi cała Polska bo są „taśmy”. No to przypomnijmy „infoaferę”, wg CBA największą aferę korupcyjną w historii III RP (najwyższa jednorazowa łapówka – 5 mln zł, zablokowane przez Komisję Europejską środki w wysokości ponad 1 mld złotych i plan informatyzacji państwa w gruzach).
Nie było „taśm”, więc nikt poza samotnym red. Cezarym Gmyzem infoafery nie drąży. A rzecz jest gorąca politycznie. Przecież wiceministrem nadzorującym Centrum Projektów Informatycznych był Witold Drożdż, w czasach rządów AWS asystent i doradca wiceministra (i płk. UOP) W. Brochwicza (tak, to ten, którego określiłem jako „uosobienie patologii służb specjalnych”, co wytoczył mi proces cywilny i przegrał), a później wspólnie z Krzysztofem Bondarykiem (tak, to obecny szef ABW) przez parę lat pracownik firmy informatycznej Ticons. No, ale nie ma nagrania, nie ma afery. Nikt za W. Drożdżem nie ganiał z sitkiem, nikt w TVN24 nie usiłował go przesłuchać w studiu, nikt nie podawał jako tematu dnia, że W. Drożdż wylądował w zarządzie PGE Energia Jądrowa, gdzie nawet przez pewien czas był p.o. prezesa.
Afery nie ma też z powodu cudownej koincydencji, jaka nastąpiła, gdy tuż przed ogłoszeniem listy leków refundowanych Ryszard Krauze wykupił pakiet kontrolowanej przez siebie spółki „Bioton”, a na liście leków znalazła się insulina ludzka produkowana przez tenże „Bioton”, a nie znalazły się insuliny analogowe. Akcje „Biotonu” na giełdzie podskoczyły w górę, „Gazeta Polska” i blogosfera coś zadziamgotały, opozycja w postaci Solidarnej Polski i PiS-u dała głos, ale nikt tego nie podchwycił. Nie ma nagrania, nie ma afery.
Nie ma nagrania, a więc nie ma afery nawet wtedy, gdy Donaldowi Tuskowi udała się sztuka chyba w dziejach świata niespotykana – jak za pomocą stworzonego przez państwo boomu inwestycyjnego w infrastrukturze doprowadzić do masowych bankructw wykonujących te inwestycje firm budowlanych. Ale skoro taśm nie ma… Może jak będą, to i afera się znajdzie.
Na koniec jeszcze jedna afera, której nie ma, bo taśm nie ma. Rok w rok 30 czerwca Rada Nadzorcza Bumaru przyjmuje sprawozdanie finansowe. Ale nie w 2012 roku. Ciągle sprawozdania nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie. Cała branża przemysłu zbrojeniowego plotkuje, że sprawozdania nie ma, bo Bumar jest ćwierć miliarda na minusie i niebezpiecznie blisko stanu, w jakim obecnie znajduje się Stocznia Marynarki Wojennej. A przez minione lata Bumar z ramienia ministerstwa skarbu nadzorowali dwaj podsekretarze stanu. Najpierw Krzysztof Łaszkiewicz, obecnie sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, a po nim Mikołaj Budzanowski, obecnie minister skarbu państwa.
Czy fakt nieprzyjęcia przez Radę Nadzorczą w zwyczajowym terminie sprawozdania finansowego wzbudził czyjekolwiek zainteresowanie? Nie wzbudził. Czy będzie afera, jeśli Bumar po paru latach twórczej działalności prezesa Nowaka i wiceprezes Aldony Wojtczak (a pisało się interpelacje i zapytania w sprawie zarządu Bumaru, pisało) wkroczy na ścieżkę bankructwa, parę tysięcy pracowników będzie miało bezrobocie w perspektywie, a Skarb Państwa w plecy na setki milionów. Nie, nie będzie, bo nie ma nagrania. Czy po tym wpisie ktoś się sprawą kondycji Bumaru zainteresuje? A gdzie tam. Jak pisze poeta, rzecz cała się skończy nie wrzaskiem, lecz skomleniem.
"W życiu nie chodzi o to jak mocno możesz uderzyć, ale o to jak mocno możesz dostać i dalej iść do przodu."„I call myself a Peaceful Warrior…because the real battles we fight are on the inside.”„Pan Bóg nie lubi tchórzy!”