Bez kategorii
Like

Nie ma darowanych zwycięstw…

16/03/2012
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

„Ze zwycięstwami tak już jednak jest, że nigdy nie są one darowane. Nigdy. Rozumiecie to? Nie rozumiecie…”

0


 

„Ze zwycięstwami tak już jednak jest, że nigdy nie są one darowane. Nigdy. Rozumiecie to? Nie rozumiecie…"- (Coryllus)

 

„Nie ma darowanych zwycięstw.

To (…) zdanie warto sobie wciąż przypominać. Bo pojawia się naiwna tendencja by wierzyć w te zwycięstwa, które nic nie kosztują. Zauważam ją także u siebie.

 

Latem 1988 roku siedziałem gdzieś w lesie na długim urlopie bez prądu i bez mediów i wtedy ktoś przywiózł z miasta informację, że władze stanu wojennego będą rozmawiać z opozycją solidarnościową. Pierwszą reakcją było niedowierzanie. Był wcześniej jakiś anemiczny strajk w maju i jeszcze jakiś jeden. I oni przed tym nędznym strajkiem się ugięli? Ci, którzy brutalną siłą zdławili pierwszą Solidarność, a potem przez lata ścigali ukrywających się. Wypchnęli na emigrację setki tysięcy. Uwięzili tysiące.

Nie mogłem w to uwierzyć, by tak sami z siebie po prostu dali się przekonać i ulegli. Ale w gruncie rzeczy się cieszyłem. W psychice człowieka jest coś takiego, że gdy walczą w nim niedowierzanie i nadzieja, to zawsze wygrywa to drugiego. I wcale nie dlatego, że jest głupi. Nadzieja jest potrzebna by żyć.


Moje pierwsze zetkniecie się z Wałęsą w listopadzie 1980 to wielkie rozczarowanie. Wcześniej widziałem go tylko w telewizji, ale wiadomo, że ona manipuluje i nie daje prawdziwego przekazu. Spotkanie ze studentami w dużym audytorium. Padały pytania, żadna odpowiedź nie przynosiła satysfakcji. Kilka prostych zdań powtarzanych wciąż i wciąż, jako odpowiedzi na różne pytania. I znów nie uwierzyłem swojemu pierwszemu odczuciu. Skoro tylu widzi w nim wielkiego przywódcę, to jak ja mogę twierdzić coś innego!


Później cieszyłem się głupio, gdy w listopadzie Wałęsa znokautował w debacie telewizyjnej Alfreda Miodowicza. A więc jednak to wszystko prawda, myślałem. Wcześniej wg propagandy Wałęsa był prywatnym człowiekiem. Potem przyszedł luty 1989 – Okrągły Stół. Wszystko potwierdzało niby, że oni naprawdę chcą zmieniać Polskę. Reaktywowali Solidarność, od razu się zapisałem.

Jak można było mieć jeszcze wątpliwości?

 

Potem pojawiła się Gazeta Wyborcza, wtedy jako skromne pisemko w kampanii wyborczej Solidarności. Proszę bardzo, dali wolne media. Dało się czytać od deski do deski. Zupełna odwrotność Trybuny Ludu. Jakieś okienka w telewizji też dostaliśmy, gdzie wciąż śpiewali o wyrywaniu murom zęby krat.

Ten nastrój się udzielał.

I ilu nas było?

Ilu się cieszyło?

Czy tylu może się mylić?

Potem szał radości 4 czerwca 1989. Niektórzy mówili, że to nie tak. Ale kto by tego słuchał? Lista krajowa oprócz seksuologa wycięta w pień. I dobrze wstrętnym komuchom! Komuniści jednak wbrew wszelkim ustalonym regułom stworzyli nową listę krajową i zmienili ordynację na drugą turę wyborów. Za dwa tygodnie kazali ludziom głosować po raz drugi, na coś, co zostało odrzucone. Na nowej liście był większy beton partyjny niż na tej pierwszej.

Rozum coś tam próbował mówić, kwestionować szczerość zmian, zapalić światełko ostrzegawcze, ale fala entuzjazmu porwała.

Czasami w nocy pojawiało się niedowierzanie, ze oni tak sami z siebie bez żadnego przymusu tyle dają?

Młody człowiek, bez doświadczenia, bez odpowiedniej formacji mógł dać się ogłupić, nawet gdy rozum coś tam cichutko z wielką nieśmiałością podpowiadał.

Nie ma darowanych zwycięstw.

Tego trzeba uczyć dzieci od przedszkola, we własnych rodzinach.

Tak, jak nie ma efektu bez wkładu pracy i wysiłku.

Współczesne społeczeństwa, szczególnie ta młodsza część nauczyła się, ze można dobrze żyć, nie dając nic z siebie.

Dlatego łatwo jest uwierzyć im, że mogą być zwycięstwa lekkie i łatwe, na piękną twarz lub gładkie słówka, bez wysiłku.

Możesz zostać księciem z bajki, gdy wygrasz Taniec z gwiazdami albo Szansę na Sukces.

Masz to na wyciągnięcie dłoni.

Trzeba tylko sięgnąć.

Wystarczy się wyluzować i stanąć po właściwej stronie.

A fala sama cię poniesie.

 

A te wstrętne, niemodnie ubrane oszołomy, co wciąż bredzą o jakiejś wyprzedaży, co tylko patrzą wstecz, co wyznają teorie spiskowe, niech sczezną, bo tylko dobry nastrój psują. Nie potrafią się bawić, gdy zabawa trwa. Tak myśli wielu.

A mury rosną, mury rosną…

Pozdrawiam serdecznie

 

Wichren”

 

 

http://coryllus.salon24.pl/399919,ekshumacja-polski#comment_5859580

http://coryllus.salon24.pl/399919,ekshumacja-polski 

0

raven59

„Przypatrzcie sie krukom: nie sieja ani zna

446 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758