Od czerwca płacimy za leki 100% ceny.
A w mediach i na portalach jakoś mało się o tym pisze.
Szykuje się kolejna awantura z lekami refundowanymi.
W mijającym tygodniu NFZ porozsyłał do lekarzy indywidualnie aneksy do umów zawartych z nimi na początku roku.
Aneksy zawierają zgodę lekarzy na dobrowolne poddanie się kontroli i karze za ewentualne uchybienia w wyisywaniu recepty na leki refundowane, lub za uchybienia, braki, czy błędy w prowadzonej dokumentacji medycznej pacjentów.
Niepodpisanie takiego aneksu oznacza zerwanie umowy z lekarzem na prawo do wypisywanie recept na leki refundowane, natomiast podpisanie oznacza założenie sobie przez lekarza stryczka na szyję, aby NFZ w dowolnym momencie za ten stryczek mógł pociągnąć. Oznacza,że lekarz godzi się na dotkliwe kary za niedokładne wypisanie danych pacjenta, brak tego, czy tamtego numeru, za wypisanie leku zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą medyczną, ale niekoniecznie zgodnie z biurokratycznymi "zarejestrowanymi wskazaniami".
Kary są również za braki w dokumentacji – każda recepta powinna być "przepisana" także do karty pacjenta, wraz z uzasadnieniem.
W zasadzie upierdliwy urzędnik z NFZ-u będzie w stanie zawsze coś znaleźć, bo tych kruczków jest cała masa – i lekarza ukarać "po uważaniu".
Organizacje zrzeszające lekarzy zalecają niepodpisywanie (bojkot) tych aneksów, ślą protesty do NFZ-u, do Ministerstwa Zdrowia – a tam ….cisza.
Tusk lata po kraju i robi gospodarskie wizyty – mamy przecież niebawem EURO – cały kraj wita swojego premiera. A my obgryzamy paznokcie i zastanawiamy się: będzie ta A2 przejezdna na Euro, czy nie.
Obudzimy się wszyscy w czerwcu, gdy pierwsi pacjenci zaczną wychodzić z gabinetów lekarskich z receptami płatnymi na 100%, bo lekarz nie podpisał aneksu.
Przeczytałam ten aneks : ja bym go też nie podpisała.