Nie jestem socjalista – nawet poboznym – a dla Korwina szacun!
23/05/2011
397 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Moj Przyjaciel w Polsce czuwa nad moja linia polityczna, zebym czasem nie popadl w jakies odchylenie socjalistyczne, nawet jesli mialby to byc socjalizm pobozno-patriotyczny.
Moj Przyjaciel w Polsce, ktory jest tak naprawde wspolautorem tego blogu, bo jesli nawet zdarzy mi sie czasem napisac cos nieglupiego, to jest to przewaznie jego mysl rzucona e-mailem niedbale, dba jednoczesnie, zebym nie popadl w jakies odchylenie socjalistyczne, nawet jesli mialby to byc socjalizm pobozno-patriotyczny.
Dlatego tez po moich Uwagach do manifestu NP obsobaczyl mnie jak bura suke i ostrzegl, ze choc do tej pory nie dopadli mnie jeszcze ageci Mosadu za antysemityzm ( np. za przedkladanie interesow mniej wartosciowego narodu polskiego ponad interesy narodu wybranego w Polsce i zwlaczanie idei Zydolandu vel Judeopolonii nad Wisla ), to on dopadnie mnie za odchylenie lewicowo-demokratyczne, a wtedy bede zalowal, ze mnie wczesniej Mosad nie dopadl.
Po tak delikatnej perswazji nie pozostaje mi nic innego, jak podkulic ogon niczym tusk ( po kaszubsku “maly piesek” ) przed niemieckim panem i odszczekac.
Tak jak pisalem, trudno nie zgodzic sie z tezami Janusza Korwin-Mikkego ( taka jest poprawna forma, a nie “Korwina-Mikke” ) – patrz Manifest programowy Nowej Prawicy.
Trzeba wreszcie zaczac traktowac Polakow jak ludzi doroslych ( bo nigdy nie otrzasna sie z post-kolonialnej powloki ), a wiec trzeba przyjac zasade, ze chcacemu nie dzieje sie krzywda ( volenti non fit iniuria ), oderwac od panstwowego cycka.
polikwidowac bzdurne ministerstwa i urzedy od zawracania kijem Wisly ( por. Arlukowicz od wykluczonych czy jakos tak ).
Trzeba bylo sluchac wczesnego Korwina: rozgonic socjal, zaklady sprywatyzowac ( nie mylic z wyprzedaza ), pieniadze z prywatyzacji przeznaczyc tylko i wylacznie na fundusz emerytalny ( a nie na finansowanie budzetu ), zawiesic czlonkostwo w Unii, brac od nich kase i nie kwitowac, zas wspolpracowac tylko wtedy, kiedy nam sie oplaca.
Wyjatkiem jest nieszczesny pomysl zarzucenia nazwy Rzeczpospolita. Ale mam w zamian inna propozycje. Zostawmy te uswiecona tradycja, a zaczerpnieta z tradycji rzymskiej ( res publica Romana ) nazwe. Moznaby wzorem Brytyjczykow uzywac samego slowa “Rzeczpospolita” ( bez "Polska" ), tak jak oni uzywaja “The United Kingdom”, zwlaszcza ze dla okreslenia panstw o ustroju republikanskim mamy neutralne slowo “republika”. Stanowczo natomiast nalezy zmienic godlo panstwa i w miejsce okraglego, rachitycznego orzelka z masonskimi gwiazdkami, w koronie przypominajacej korone krola Heroda z jaselek, przywrocic porzadnego, polskiego orla w prawdziwej koronie.
Do programu dodalbym jeszcze koniecznosc pilnej lustracji osob zaufania publicznego ( w tym ksiezy, sedziow, prokuratorow, dziennikarzy, nauczycieli, politykow ).
Dodatkowo: odwolanie “grubej kreski”, przekreslenie “cienka czerwona linia” jakichkolwiek umow czy zobowiazac podjetych przy Kanciastym Stole, ujawnienie tychze.
Jeszcze pare uwag, zeby nie bylo ze alleluja i do przodu, nie patrzac dokad.
Korwin slusznie powiada, iz Rzeczpospolita powinna nasladowac kraje bogate nie w obecnym trwonieniu majatku, ale w tym, co robily, kiedy sie bogacily. Teza sluszna, tyle ze co dokladnie owe kraje robily?
Brytania walczyla o wolnosc handlu prawie jak partia o socjalizm, tyle ze: w owym czasie Brytania byla “workshop of the world”, jedyna fabryka swiata, a reszta holoty produkowala co najwyzej surowce. Brytyjskie kanonierki nie bronily praw kupcow niemieckich czy rosyjskich, ale praw swoich plantatorow na Barbados, ktorzy poganiajac batem czarnuchow mogli dorobic sie krociowych fortun.
Niewidzialna reka rynku owszem, sama rozwiazala problem przeludnienia i przestarzalych stosunkow wlasnosciowych w Irlandii, ale stalo sie to za sprawa smierci jednego miliona mieszkancow Szmaragdowej Wyspy oraz wymuszonej glodem emigracji drugiego miliona.
Nie potrafie podac rozwiazania, ale nie wolno zapominac o faktach.
I jeszcze jeden paradoks, ktory podsuwam do rozwiazania korwinistom wlasnie.
Krolestwo Pruskie bylo zaprzeczeniem cywilizacji europejskiej ( skrajny bizantynim, w tym oderwany od moralnosci legalizm ). Co wiecej, ten rak na politycznym ciele Europy bogacil sie glownie z lupiestwa, rozboju, gwaltu, byla to armia w posiadaniu panstwa.
I to wlasnie ten pasozyt, wrzod na rzyci, nie mogac samodzielnie polknac Rzeczypospolitej, walnie przyczynil sie do jej rozkawalkowania i zaglady.
Idealny, dogmatyczny program Korwina porownalbym do propagacji fal e-m w jednorodnym osrodku ciaglym ( nie uzylem slowa proznia, bo zle sie skojarzy ) – wszystko jest proste i przewidywalne intuicyjnie. Ale kiedy mamy do czynienia ze skomplikowanymi warunkami brzegowymi, to zaczynaja sie schody.
Podobnie jest w polityce.
Gdyby Polska byla na gospodarczym poziomie Niemiec oraz na militarnym poziomie Rosji, to rzeczywiscie, zastosowanie programu Korwina po jednej dekadzie przyniosloby nam naplyw gastarbeiterow z Anglii, Szkocji, Niemiec czy Rosji ( Kolegi i moje marzenie to zatrudniac Niemca do pomniejszych prac ogrodowych ).
Tyle ze niestety, po zmarnowanych dwu dekadach, jestemy gleboko w czarciej dupie, z panstwem nieudolnym, skorumpowanym, nasiaknietym wszelka mozliwa agentura.
I dlatego trzeba dokladnie skorelowac program naprawy Rzeczpospolitej z zagrozeniami zewnetrznymi – zebysmy nie skonczyli jak w 1795.
Pamietam, jak swego czasu nasz naturszczyk TW Bolek uzasadnial w telewizorni, dlaczego trzeba zamykac zaklady pracy:
“skoro samochod jechal w zlym kierunku, to trzeba go najpierw zatrzymac, a dopiero potem zaczac jazde w kierunku wlasciwym”.
Pozostajac w konwencji tej metafory:
Niestety, jesli teraz po raz kolejny zatrzymamy ten zlom, ktorym jedziemy, to juz mozemy go wogole nie uruchomic. Dlatego, mimo najwyzszego szacunku i uznania dla Korwina i jego dogmatycznych zwolennikow, uwazam reprezentowana przez nich postawe “wszystko albo nic” i wrzucanie wszystkich innych do jednego worka ( lacznie z ublizaniem od bolszewikow ) nie tylko za zawinione kastrowanie postrzegania rzeczywistosci, ale tez rzecz wyjatkowo szkodliwa.