Czy słowo: „samokrytyka” już w ogóle w Polsce całkiem zapomniano?
Przed chwilką przemknął mi przed oczyma tytuł: „Kalisza teraz interesuje tylko jedno stanowisko w Polsce”. Z niedowierzaniem zajrzałam pod tytuł i…aż trudno uwierzyć – „realnie myśli” o prezydenturze!!! Sformułowanie „realnie myśli”, chyba ma znaczyć, że realnie się przymierza… To dopiero świat by się naigrywał z Polaków – „zamienił stryjek siekierkę na kijek”! Boże, uchowaj!
W duchy jestem w stanie uwierzyć, ale w to?
Przyszła koleżanka. Była niezwykle zafrapowana. Znalazła gdzieś adres jakiejś organizacji zagranicznej, charytatywnej i wiązała z tym wielkie nadzieje. Że jej pomogą. Mając już niejakie doświadczenie w tych sprawach, które opisałem w poprzednich postach: "Ja, oszust!" oraz "Ja, oszust! II" starałem się jej wytłumaczyć jak działają takie organizacje. Ona jednak wiedziała swoje. Mówię więc – pisz jak chcesz. Ostrzegałem.
Napisała. Gdzieś po upływie półtora miesiąca dostała odpowiedź, a właściwie pieniądze. 1500 zł. Gryzło się to strasznie z moimi osobistymi doświadczeniami. Mówiłem: "na początku jest o.k. Zbierają dobre opinie." Mimo tego druga znajoma też napisała. I po jeszcze krótszym czasie też dostała kasę! Nie potrafię już tego wytłumaczyć. Czyżby w innych krajach nie kradli wszystkiego? W głowie się nie mieści!