Nie było zamachu na L. Kaczyńskiego
12/07/2012
465 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Wiem, tytuł kontrowersyjny, może bulwersujący, ale czy różny w swych cechach od tytułów, „To był zamach”? Tak naprawdę nie wiem czy był to zamach, czy katastrofa a tekst jest polemiką z artykułem „Dlaczego zginął Lech Kaczyński”
Gdy zaczynam czytać komentarze pod artykułem, który mnie zainteresował, w jakiś sposób skłonił do refleksji a komentarze są jak „zgodny głosów chór”, a do tego znajduję odpowiedzi na komentarze na nieistniejące komentarze to wiem, że autor tekstu ma bardzo słabe argumenty, boi się poddania pod dyskusję i zwykłą cenzurą tworzy sztuczny świat własnych klakierów. Taką sytuację znalazłem pod tekstem „Dlaczego zginął Lech Kaczyński”, stąd wybieram własny wpis, będący równocześnie polemiką z tamtym tekstem. Bo czy jest sens brania udziału w dyskusji klakierów, gdy wiadomo, że każda wolna myśl zaraz w niewoli cenzury zostanie zamknięta, ale myśl wolna nawet z więzienia ucieknie.
Tu mogą wypowiadać się wszyscy, bez względu na poglądy, byle tylko nie obrażali innych gości mego bloga. A mnie? No cóż ja tylko poznam kulturę tych osób, bo jak uczyli nas ojcowie „nie wchodzi się do cudzego domu, by ubliżać gospodarzowi”.
Komu zależało na zamachu?
Autor teksu z którym polemizuję bardzo ładnie i dokładnie wymienia sprawy wskazując grupy nacisku, którym mogło zależeć na odejściu Lecha Kaczyńskiego. Jest tam kilka myśli naciąganych, jak budowa ropociągu z Gruzji, takie inwestycje wymagają finansowania i te kilka miesięcy które zostały Lechowi Kaczyńskiemu do końca kadencji nie wystarczyłyby by w tej sprawie kiwnąć palcem.
Lecz całość tych wywodów w kwestii przyczyn zamachu kładzie jeden fakt. Lech Kaczyński nie miał szans na reelekcję. W czasie swoich rządów nie potrafił wybić się ponad brata. Kłamstwo Jarosława Kaczyńskiego przed wyborami zwycięskimi dla Lecha Kaczyńskiego „Jak mój brat będzie prezydentem to ja nie będę premierem” a później rok, w którym mieliśmy „jedną osobę” na stanowisku premiera i prezydenta, Jarosława / Lecha Kaczyńskiego spowodowała, że szanse na reelekcję były niewielkie. Niezbitym dowodem jest fakt, że gdy doszło do kolejnych wyborów i za Jarosławem Kaczyńskim stanęły dodatkowe argumenty, wizerunek polityka złagodzonego stratą brata, wypowiadającego „list do braci Rosjan”, zwykły odruch serca, wynagrodzenie straty brata itd. Jarosław Kaczyński wybory przegrywa. Tak więc gdyby katastrofa zdarzyła się zaraz po wygranych przez Lecha Kaczyńskiego wyborach, argumenty zawarte w tamtym artykule miałyby sens, w tej jednak sytuacji jest to tylko i wyłącznie zwykłe gdybanie. Nie robi się zamachu na człowieka odchodzącego ze stanowiska. Znacznie bezpieczniej poczekać na jego odejście.
Katastrofa, to przetrącenie PiS
To jest dość sensowny argument stawiany przez zwolenników „zamachu”. Faktem jest, że dziś w PiS osoby rozpoznawalne społecznie można na palcach policzyć, ale przecież znacznie większe straty wizerunkowe przyniosły działania samego Jarosława Kaczyńskiego. Znacznie więcej osób rozpoznawalnych i ślepo wiernych Jarosławowi Kaczyńskiemu odeszło do PJN, SP niż zginęło w tej katastrofie. Równocześnie stawiając ten argument wskazujemy na współdziałanie PiS w realizacji tej części „zamachu”. Jak można było po doświadczeniach katastrofy samolotu CASA wsadzić na pokład jednego samolotu tylu ważnych dla partii i tylu ważnych dla Polski osób? A jednak Kancelaria Prezydenta to zrobiła, a BOR nie sprzeciwiło się. I jak jeszcze po zrobieniu takiej głupoty można było startować z Warszawy, gdy wiadomo było, że tam jest niepewna pogoda, jak można było schodzić w chmury, gdy z ziemi i Rosjanie i Polacy krzyczeli, nie da się wylądować i wreszcie jak można było zejść poniżej wysokości decyzyjnej? Wkład osób będących na pokładzie samolotu w ten „zamach” jest ogromny.
Dlaczego BOR się nie sprzeciwił? No cóż, można postawić ten sam argument, który dziś stawiają zwolennicy „zamachu” dla zwalczania oczywistych acz niewygodnych dowodów prokuratury, jak przykładowo, brak śladów fali uderzeniowej i fali termicznej na ekshumowanych ofiarach, kładący teorie Macierewicza o wybuchu w kabinie pasażerskiej. Strach o utratę stanowiska. Bo przecież wiemy, jak zachował się Lech Kaczyński, po odmowie lotu do Gruzji, co potwierdził Gosiewski w swoim piśmie.
Czy był to zamach czy nie, dziś trudno potwierdzić.
Wiem, że zarówno wersja Macierewicza jak i znana społeczeństwu część wersji prokuratury, raport komisji Millera (o MAK nie ma co wspominać) mają tak wiele dziur i nieścisłości, że wykluczają przyjęcie jednej czy drugiej wersji za wiarygodną. Zgodnie z tym co wie dziś opinia publiczna powinno się odpowiedzieć na wiele pytań. Dziś prokuratura korzystając z wakacji i zainteresowania społeczeństwa innymi tematami zamyka śledztwo, pisząc raport.
Cóż, przeczytamy go, jak zostanie udostępniony opinii publicznej. Panom prokuratorom podziękujemy i uznamy ich argumenty lub odrzucimy. Oni się już wypowiedzieli. Możliwe, że zażądamy innego grona badających, ale na razie poczekajmy na fakty.
________
PS. Kilka razy pod moimi komentarzami widziałem pytanie, „ile płacą za wpis?” Mogę uczciwie „jak na spowiedzi” odpowiedzieć. Mniej lub tyle samo, co autorowi pytania.