Ni PiS, ni wydra!
04/06/2011
386 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Secesjonistów z PiS-u spotkało to samo, co ruch poparcia Niewymownego: totalna klęska, żałość i smuta. Czy PJN może wejść po wyborach 2011 do Sejmu? Owszem, w godzinach zwiedzania*.
PJN ma nowego lidera, jest nim stary znajomy: Paweł Kowal. Lecz – jak mawiał towarzysz Wiesław – z pustego i Salamon nie naleje. PJN pohukiwało, potupało, pokrzyczało, a teraz może zejść ze sceny. Przedstawienie się skończyło. Zapadła
kurtyna
a już witał się z gąską! Platforma nie szczędziła PJN uznania (no nareszcie mamy konstruktywną opozycję!), pjoniści widzieli się już w rządzie, trust mediów kreował ich na wielką siłę polityczną, urządzano pogrzeb PiS-owi. A tu nici! Wprawdzie
Platforma
zechce przyjąć na swój pokład parę osób z PJN, jak zapewnia Paweł Olszewski (onet podaje); PO chce w nagrodę za próbę rozbicia opozycji dać np. Joannie Kluzik-Rostkowskiej miejsce na swej liście, ale PJN poszedł śladem formacji Niewymownego.
Adieu
Panie i Panowie; nikt już nie bierze PJN na serio; politycy, zapytani o tę formację, wzruszają ramionami. Po najbliższych wyborach do Sejmu po PJN pozostanie jedynie wspomnienie. Mgliste wspomnienie. Lewica* czy prawica* – oto jest pytanie.
* pon-pt od 8.30 do 16.00
* lewica: Platforma Obywatelska (nie wiadomo czemu z uporem maniaka określana jako partia „konserwatywno-liberalna”) i SLD, partia prawicowo-socjalistyczna
* prawica: obiegowo PiS, aczkolwiek to partia chrześcijańsko-socjalna
Prezes Tusk łączył spore nadzieje z „konstruktywną opozycją”:
Post scriptum: niejaki Filemonowicz Wojciech, zawodnik nikomu nieznany z kanapowej partii SdPL uważa, że JK spiskuje i przygotowuje się na klęskę wyborczą 2011. Na swego chłopca do bicia na wypadek, gdyby, zdaniem FW, PiS miał przegrać, JK szykuje Zbigniewa Ziobrę.
Filemonowicz, zabierając głos na temat partii milczących (obywateli nie biorących udział w wyborach) z przekąsem stwierdza, że – cudzysłów – „pisowscy intelektualiści” mylą się twierdząc, że gdyby 100 procent Polaków poszło do wyborów, to – cytat – „okazałoby się, że większość ma sympatie narodowo-konserwatywne”. W tym twierdzeniu są dwie bujdy: 1. PiS tak nie twierdzi, a po 2. – PiS nie jest partią narodowo-konserwatywną (ani faszystowską, ani pezetperowską) lecz chrześcijańsko-społeczną. Ujęcie w cudzysłów pojęcia „pisowscy intelektualiści” ma z kolei sugerować, że termin „intelektualiści” reklamuje dla siebie lewica. O znam tych intelekutalistów, znam.
Poza tym mam wrażenie, że ciągle postrzega się PiS jako efemerydę. Tymczasem partia ta ma ok. 30 procent poparcia na dzień dobry. To tyle, co w Niemczech obie partie chrześcijańsko-demokratyczne (nie cierpię lewackiego terminu „chadecja”, sam nie mówię „esdecja”) CDU i CSU razem wzięte! To więcej, niż Zieloni (26%) czy SPD, do niedawna potęga, (24%). We Francji – uwaga – kandydatka Nowego Oświecenia do Pałacu Elizejskiego, mme Martine Aubry ma aż 21 procent poparcia, tyleż co monsieur Nicolas Sarkozy; wredna Marine Le Pen (postrzegana przez wielu Francuzów jako nowa Joanna d’Arc w obliczu islamskiego zagrożenia) 23 procent.
A PiS? około 3o procent! (jak mawiał podobno Churchill: wierzę tylko w te statystyki, które sam fałszuję). Zatem : strachy na Lachy.