Sprawa środków dla Polski w przyszłej perspektywie finansowej UE na lata 2014-2020 to naprawdę poważna sprawa, natomiast ten rząd i osobiście premier Tusk wolą medialne show, niż rzeczywiste starania o środki finansowe dla Polski.
1. W ostatnich dniach Tusk złożył wizyty w Brukseli i w Berlinie, a w Warszawie spotka się z prezydentem Francji, wszystko po to aby uzyskać dla Polski z budżetu UE na lata 2014-2020, aż 400 mld zł.
Ta ostatnia kwota pojawiła się dopiero w ostatni piątek w wystąpieniu premiera Tuska w Sejmie i to bez wyjaśnień, że składa się z pieniędzy na politykę spójności w wysokości 300 mld zł i na politykę rolną w kwocie 100 mld zł.
Premier Tusk bez mrugnięcia okiem próbował wprowadzić w błąd posłów ale przede wszystkim polską opinię publiczną, sugerując, że zamiast obiecywanych 300 mld zł podjął się walki aż o 400 mld zł. Tę deklarację Tuska, natychmiast podchwyciły media, epatując nią Polaków.
2. Sprawa środków dla Polski w przyszłej perspektywie finansowej UE na lata 2014-2020 to naprawdę poważna sprawa, natomiast ten rząd i osobiście premier Tusk wolą medialne show, niż rzeczywiste starania o środki finansowe dla Polski.
Trzeba przypomnieć, że w sierpniu tego roku w projekcie budżetu UE na lata 2014-2020 znalazło się dla Polski 80 mld euro na politykę spójności i 35 mld euro na Wspólną Politykę Rolną (21 mld euro w ramach I filaru na dopłaty bezpośrednie i 14 mld euro w II filarze na rozwój obszarów wiejskich).
Przeliczając te kwoty w euro na złote tylko po kursie 4 zł za 1 euro (obecny kurs to 4,2 zł za euro) na politykę spójności mieliśmy więc otrzymać 320 mld zł a na WPR 140 mld zł. Przyjmując za dobrą monetę deklaracje ministra rolnictwa, że mocno zabiega o wyrównanie dopłat rolniczych do średniej unijnej (260 euro do hektara), powinniśmy jeszcze doliczyć do środków dla rolnictwa 7 mld euro czyli kolejne 28 mld zł.
Tak więc w projekcie budżetu UE dla Polski powinno się znaleźć około 490 mld zł a licząc dokładnie j po kursie 4,2 zł za euro aż 512 mld zł i tylko negocjacje o takie pieniądze, polska opinia publiczna, może potraktować poważnie.
3. Niestety w Sejmie padła kwota o ponad 100 mld zł mniejsza co więcej premier Tusk zapowiedział negocjacje na kolanach.
Zapomniał bowiem o dwóch ważnych faktach. Po pierwsze Polska wpłaci do budżetu UE w latach 2014-2020 co najmniej 35 mld euro (już w 2014 roku przynajmniej 5 mld euro, a później w każdym roku więcej), wiec jest także poważnym płatnikiem do tego budżetu.
Po drugie wszyscy tzw. płatnicy netto, odzyskują dużą część wpłacanych środków w związku z tym, że firmy z tych krajów wygrywają przetargi na realizację większości inwestycji realizowanych z udziałem środków unijnych, a także dlatego, że większość maszyn, urządzeń i technologia niezbędna do ich zrealizowania, także nabywana jest w tych krajach.
Według danych ministerstwa rozwoju regionalnego z każdego euro wpłacanego na przykład przez Niemcy do budżetu UE, wraca do nich przynajmniej 70 eurocentów, więc tak naprawdę ten kraj, płatnikiem netto wcale nie jest.
Wygląda więc na to, że premier występuje raczej w roli proszącego, nie pokazując tzw. płatnikom netto, że dzięki rozszerzeniu UE o tak wielki rynek zbytu jak Polska z prawie 40 mln konsumentów, ich wzrost gospodarczy jest wyraźnie wyższy i dawno już im zwrócił wpłaty składki do budżetu UE.
4. Medialny spektakl wokół negocjacji budżetowych Tuska ma więc wmówić Polakom, jak to premier Tusk niezwykle się stara, jak korzysta ze swych dobrych relacji z przywódcami starych krajów członkowskich, szczególnie Angelą Merkel, żeby „wyrwać” jak najwięcej pieniędzy dla Polski.
A to wszystko to raczej teatr dla maluczkich, bo wygląda na to, że być może uda się osiągnąć około 280 mld zł na politykę spójności i 100 mld zł na Wspólną Politykę Rolną. Zamiast więc wspomnianych 512 mld zł uzyska 380 mld zł czyli zgodzi się na stratę przynajmniej 130 mld zł.
A już media głównego nurtu postarają się ,żeby stratę 130 mld zł (czyli 32 mld euro), przedstawić jako sukces premiera Tuska.