Tytuł, to oczywiście podpucha.. , zachęcająca do czytania. Jednak świętowanie Bożego Narodzenia nie może być li tylko „błogim wspominkiem sielskiej atmosfery..”, wręczaniem prezentów, kolędowaniem, odpoczynkiem, itepe, itede.. .
No bo, dla człowieka którego Panem jest Jezus, Boze Narodzenie nie może być świętem oderwanym od rzeczywistości. I nie mam tu bynajmniej na myśli teraźniejszości ale przede wszystkim to, że Jezus nie przyszedł się narodzić w stajni.. i na tym poprzestać.
Wiemy dokładnie jak potoczyła się historia i życie Jezusa. I Jego życie ma niewiele z atmosfery sielskiej – znanej nam tu i ówdzie przy okazji wspominania owego wydarzenia.. .
No więc w tym kontekście świętujmy Boże Narodzenie a nie w kontekście ubogiej szopy.. .
Szopa nikomu już nie jest potrzebna .. . I bynajmniej nie w tym sensie, że Poldek zwariował i chce aby wszystkie z Kościołów powyrzucano. Nie, ten fakt przyjścia na świata Zbawiciela jest jak najbardziej potrzebny, jednak nie może pozostać oderwany od istoty owego przyjścia.
Boże Narodzenie jest jak „pchnięcie kostki domina..”. Pchnięcie jej w sposób doświadczalny i historyczny tak, że każdy człowiek nie jest w stanie przejść obok tego wydarzenia obojętnie. A to dlatego, że od tego momentu określa się dzieje człowieka –zarówno „przed jak o „po”.
***************
Niedawno, przyszła mi do głowy pewna analogia związana z bardzo znaną przypowieścią o synu marnotrawnym.. w odniesieniu do przyjścia na świat Jezusa.
W pierwszym przypadku ( przypowieściowym ), to syn( ten który zdefraudował to, co otrzymał od ojca) powraca "do domu" z nadzieją na przebaczenie i odzyskanie chociaż namiastki swojego dziedzictwa.. . Ale powraca nie dlatego, że kocha Ojca. Ale dlatego, że doświadcza biedy ( musi żywić się strąkami które jadają świnie), poniżenia( jest świniopasem), itp. To doświadczenie budzi w nim refleksję by pomyśleć o powrocie do posiadłości Ojca by choć trochę ulżyć swojej doli.
W Bożym Narodzeniu jest zgoła inaczej. Boże Narodzenie to odmiana "przypowieści" o Synu marnotrawnym ale z tą różnicą, że to nie ów syn który sprzeniewierzył się Ojcu myśli o naprawie tego, co zrobił ale kto iinny.. .
Inicjatywę przejmuje Ojciec i wysyła do owego marnotrawnego, swojego Syna.
Ojciec Niebieski, który wchodzi – za sprawą Jezusa – w niekorzystną rzeczywistość marnotrawnego syna, biorąc na siebie wszystkie, bez wyjątku konsekwencje owego odstępstwa, a także przejmuje na siebie trud powrotu do domu Ojca.. .
W owej "odmianie" przypowieści – Jezusowej odmianie – chodzi o to, że to Bóg schodzi do nizin człowieka, który upodlił się do roli „świniopasa”, by nie tylko uchronić go przed owym „egzystencjalnie niepożądanym” doświadczeniem upodlenia( piekła), ale aby go za darmo od niego uchronić.
No, bo co oznacza przyjęcie wszystkich grzechów świata na swoje barki, ofiarowanie siebie na ołtarzu Krzyża, otwierając każdemu drogę powrotu do godności , jaką każdy człowiek otrzymał przychodząc na ten świat?
Jezus nie tylko przyjmuje konsekwencje odejścia człowieka od Boga – w męce krzyżowej, ale daje każdemu człowiekowi możliwość powrotu do dziedzictwa Ojca.. , za darmo, po prosty, z miłości.. .
„Błogosławiony Pan Bóg Izraela, bo lud swój nawiedził i wyzwolił.. .” !!!
Życzę więc wszystkim czytelnikom bloga owego wyzwolenia które daje każdemu człowiekowi Jezus. Zupełnie darmo i zupełnie bezwarunkowo.. .
Gloria In Excelsis Deo!