Kończą się wakacje i kończy się ładna pogoda. Synoptycy (ci od pogody, nie od Ewangelii) ostrzegają:
„Długo ciepłą i słoneczną aurą się nie nacieszymy, bo od zachodu nad Polskę wkracza front atmosferyczny, a wraz z nim ulewne deszcze, burze i duże ochłodzenie, nawet o 15 stopni z dnia na dzień.”
Kończą się wakacje i kończy się ładna pogoda. Synoptycy (ci od pogody, nie od Ewangelii) ostrzegają:
„Długo ciepłą i słoneczną aurą się nie nacieszymy, bo od zachodu nad Polskę wkracza front atmosferyczny, a wraz z nim ulewne deszcze, burze i duże ochłodzenie, nawet o 15 stopni z dnia na dzień.”
Czytając prognozę pogody przypomina mi się niedawny dramat na obozie Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej (ZHR) w Suszku:
„Wśród ofiar tragedii znalazły się dwie harcerki, które razem z obozem stacjonowały w Suszku w Borach Tucholskich. W nocy przeszła tamtędy trąba powietrzna, która wyrywała drzewa, łamała konary, zrywała dachy i linie energetyczne. 150-osobowa grupa obozowiczów została na kilka godzin odcięta od świata. Niestety, doszło do tragedii, w wyniku przygniecenia przez powalone drzewa zmarły dziewczynki w wieku 12 i 13 lat. Kolejnych 37 harcerzy jest rannych. Świadkowie twierdzą, że w obliczu żywiołu opiekunowie robili wszystko, co w ich mocy, żeby zapewnić bezpieczeństwo tak licznej grupie.
Pierwszy rozkaz jaki usłyszeliśmy, to chować się pod prycze w swoich namiotach. Później, kiedy zaczęły się łamać drzewa, kazano nam biec do głównego namiotu – opowiedział Faktowi jeden z harcerzy. W pewnym momencie drużynowy krzyknął, żebyśmy pobiegli do jeziora, bo tylko tam nie było drzew. Rzuciliśmy się w stronę jeziora. Biegliśmy, a konary spadały centymetry od naszych głów. Kiedy dobiegliśmy do jeziora na główny namiot spadły dwa drzewa. Decyzja drużynowego uratowała nam życie. Gdybyśmy zostali w namiocie ofiar na pewno byłoby więcej. Dziewczynki, które zginęły prawdopodobnie spanikowały. Jedna pozostała pod pryczą w swoim namiocie, a druga odłączyła się od grupy i gdzieś pobiegła. Obie zginęły pod drzewami.”
Inna relacja mówi:
”Pierwszy rozkaz jaki usłyszeliśmy, to chować się pod prycze w swoich namiotach. Później, kiedy zaczęły się łamać drzewa, kazano nam biec do głównego namiotu – opowiedział Faktowi jeden z harcerzy. W pewnym momencie drużynowy krzyknął, żebyśmy pobiegli do jeziora, bo tylko tam nie było drzew. Rzuciliśmy się w stronę jeziora. Biegliśmy, a konary spadały centymetry od naszych głów. Kiedy dobiegliśmy do jeziora na główny namiot spadły dwa drzewa. Decyzja drużynowego uratowała nam życie. Gdybyśmy zostali w namiocie ofiar na pewno byłoby więcej. Dziewczynki, które zginęły prawdopodobnie spanikowały. Jedna pozostała pod pryczą w swoim namiocie, a druga odłączyła się od grupy i gdzieś pobiegła. Obie zginęły pod drzewami.”
W telewizji coś słyszałem, że harcerze odnieśli obrażenia, bo półki w namiotach na nich spadały.
No ładnie, 39 ofiar w tym dwie śmiertelne. Jak łatwo policzyć to 26% strat. Jest to oczywiście tragedia dla harcerzy i ich rodzin, ale również świadczy o głupocie kadry.
W Wikipedii przeczytałem, że ZHR :
„Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej odwołuje się do tradycji ideowej skautingu i polskiego harcerstwa, chce kontynuować zasady programowe, metodyczne i organizacyjne Związku Harcerstwa Polskiego lat 1918–1939 oraz twórczo rozwijać dorobek niezależnych środowisk harcerskich działających po 1945 w ZHP i poza nim. ZHR używa tradycyjnego hymnu, odznak i symboliki harcerskiej. Lilijka harcerska będąca symbolem ZHR (tradycyjna lilijka przepasana w węźle biało-czerwoną szarfą) została zaprojektowana w 1989 przez hm. Małgorzatę Wojtkiewicz z Sopotu.Związek wychowuje w oparciu o wartości chrześcijańskie. Jest organizacją otwartą dla wszystkich osób poszukujących wiary, których postawa osobista jest inspirowana Prawem i Przyrzeczeniem harcerskim, przy czym instruktorki i instruktorzy są chrześcijanami.”
ZHR kładzie nacisk na wartości chrześcijańskie, ale niekoniecznie katolickie, o czym może świadczyć wypowiedź szefa ZHR po tragedii w której wyróżnia się się koncepcja predestynacji :
”Nie potrafimy też zrozumieć jaki Boży Plan przewidział takie wydarzenie, ale pokładamy w Bogu nadzieję i ufamy, że mamy w Nim oparcie i znajdziemy u Niego tak potrzebne dziś pocieszenie” – napisał w rozkazie specjalnym harcmistrz Grzegorz Nowik.
Czy oznacza to, że Bóg chciał śmierci dzieci? – Życie i świat jest wielką księgą, do której treści nie mamy dostępu. Są sytuacje, których nie możemy przewidzieć – stwierdził Nowik w odpowiedzi na pytanie dziennikarzy Wirtualnej Polski.”
Co prawda idea predestynacji, czyli koncepcja religijną, według której losy człowieka (jego zbawienie lub potępienie) są z góry określone przez wolę Boga, została przedstawiona przez jednego z ojców Kościoła – Aureliuszu Augustyna z Hippony, ale twórczo została rozwinięta przez protestantów. Czyli ZHR jest chrześcijański, lecz niekoniecznie musi być katolicki.
„pokładamy w Bogu nadzieję i ufamy, że mamy w Nim oparcie”
Pokładać ufność w Bogu może sobie kardynał Dziwisz, który jest kumplem św. Jana Pawła II, który ma dobre układy w niebie. Poza tym kardynał Dziwisz, według słów vlogera Kękusia, ksywka „doktor”, jest masonem 33 stopnia i zna różne masońskie sztuczki. Więć kardynał mógł powiedzieć przed Światowymi Dniami Młodzieży:
„Kardynał Dziwisz odpowiadając na słowa premier Beaty Szydło zapewnił, że młodzież się nie lęka. Mówił, że bezpieczeństwo jest zapewnione nie tylko przez ludzi, którzy są za nie odpowiedzialni, ale też ze strony Opatrzności Bożej. – Jeśli Jan Paweł II chciał Światowe Dni Młodzieży i je rozpoczął, to teraz niech czuwa – mówił metropolita krakowski.”
Obawiam się, że pan Nowik nie ma takich możliwości.
Więc co harcerze z ZHR powinni robić?
Jeśli faktycznie są spadkobiercami przedwojennego harcerstwa, to jeśli mnie pamięć nie myli, tamto harcerstwo było jakby kuźnią kadr dla wojska polskiego. Wyobraźmy sobie, że żołnierze w tak głupi sposób rozkładają obóz. Wtedy wróg z łatwością może unieszkodliwić cały oddział ścinając drzewa, które spadając na namioty poprzewracają półki znajdujące się wewnątrz i przygniotą żołnierzy. Zdaje się, że sztuka zakładania obozów wojskowych znana jest od co najmniej 10 tysięcy lat. Sam byłem na obozie harcerskim w latach komuny, gdzieś w roku 1981. Obóz położony był w lesie i nad jeziorem. Namioty mieszkalne były tak rozłożone, że żadne drzewo nie mogło spaść na nie. Półki nie mogły nas przygnieść, bo w namiotach, gdzie spaliśmy, nie było żadnych półek. Łóżka były tak rozłożone, że w razie alarmu nocnego nie wpadaliśmy po ciemku na siebie. Oczywiście to było to złe, komunistyczne harcerstwo.
Ostatnio, podczas robienia porządków, wpadła mi w ręce książka Stefana Sosnowskiego, wydana za czasów obmierzłej komuny w 1986 roku pod tytułem „Vademecum młodego turysty”. I tam na stronie 64 możemy przeczytać:
„- Namiotów nie należy rozstawiać pod drzewami. Zapobiega się w ten sposób (w razie deszczu) uderzeniom mokrych gałęzi, skapywaniu z nich na płachtę namiotową wody, a także zapewnia się większe bezpieczeństwo w czasie burzy (piorun może uderzyć w wysokie drzewo). Prócz tego namiot usytuowany na wolnej przestrzeni szybciej schnie.”
Proszę bardzo, tajemne informacje ukryte przed oczami i uszami kadry ZHR były podawane do publicznej wiadomości za czasów komuny. Szefowie ZHR powinni wiedzieć, że w Polsce, od czasu do czasu, mają miejsce huragany, zwane u nas orkanami, wyrywające drzewa z korzeniami i należy je brać pod uwagę przy wybieraniu miejsca na obóz:
„Orkany w Polsce – orkany, czyli wiatry, których prędkość przekracza 33 m/s (siła wiatru oznaczonego na skali Beuforta jako huragan, lecz orkan jest wiatrem o nieco innej strukturze), dawniej występowały w Polsce sporadycznie lub były zjawiskiem w ogóle nienotowanym. Orkany powodują bardzo duże zniszczenia (pozrywane dachy domów, powalone drzewa, zerwane linie energetyczne). Orkany są skutkiem dużej różnicy temperatur, powodującej ogromne różnice ciśnienia, między Oceanem Atlantyckim i Eurazją.”
Moim zdaniem trzeba pokładać ufność w Bogu, ale nie należy go wkurzać i prowokować swoją głupotą.