Nauka płynąca z Utoji
11/09/2012
425 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Tak ostatnio trochę zgłębiłem ten zbrodniczy przypadek. Wszedłem trochę głębiej niż prostacka, zakłamana mainstreamowa narracja głosząca iż oto „chrześcijański, prawicowy radykał” mordował dzieci na wyspie Utoja.
Oglądałem, słuchałem i czytałem wiele wypowiedzi uczestników tamtych ponurych wydarzeń i doszedłem do szokujacych (jak dla mnie) wniosków. Otóż pomijając całą lewicową ekwilibrystykę obrazu Breivika jako typowego przedstawiciela prawicy w Europie mordującego z zimna krwią grzeczne, niewinne dzieci bawiące się grzecznie w piaskownicy na rajskiej wyspie, jest w tej sprawie element, który mnie szokuje powoduje depresję i frustrację…
Oczywiście we wciskaniu kitu, nikt lewackiego mainstreamu nie przebije, jednak najgorsze jest to, że ilość bezmyślnych i bezwolnych potakiwaczy prostackiego chłamu sączonego z tych odrażających gadzinówek jest aż tylu. "A są ich legiony". Przerażające jest odkrycie, ilu ludziom się zwyczajnie nie chce używać mózgu, ilu woli mainstreamowe "gotowce" traktować jako "swoje" opinie. To jest najgorsza zbrodnia tych zakłamanych szumowin, stojących za mainstreamem. Że z mózgów powszechnego, typowego, bezkrytycznego i bezrefleksyjnego połykacza ichniego kitu – zrobili kisiel….
Do czego zmierzam. Słuchałem, oglądałem, czytałem relacje uczestników którym udało się masakrę przeżyć. I wiecie co mnie zszokowało? Zszokował mnie kompletny zanik woli walki, kompletny zanik instynktu samozachowawczego, pełna utrata więzi międzyludzkich w czasie ekstremalnego zagrożenia.
To żadne dzieci nie były na tym obozie Utoja. Bez żartów. Nie dajcie sobie wciskać tego durnego kitu. Zdecydowana większość tam przebywających to około 20-latkowie. Zdecydowanana większość, wiem, ze byli i młodsi, jednak było ich niewielu.
Więc co się dzieje. Oczywiście, że było zaskoczenie, szok, niedowierzanie. To zrozumiałe, oczywiste. Owszem , każdego by to zszokowało. Tylko co się dzieje później. Po pierwszym szoku, gdy wszyscy już zdają sobie sprawę że zostali zaatakowani przez jakiegoś świra z karabinami, po prostu uciekają i się kryją. Wszyscy jak jeden mają gdzieś tych, którzy mieli mniej szczęścia. Każdy chce ocalić tylko siebie!!!
Każdy chce tylko ocalić swoją d. i chce się schować w mysią dziurę przed mordercą…
Przypominam, że atak Breivika miał miejsce przez prawie półtorej godzny. I ci młodzi ludzie nie zrobili nic, żeby choć próbować walki, żeby się choć przeciwstawić, próbować walczyć. Walczyć o życie. O życie swoje , swoich kolegów i koleżanek. Między tymi ludźmi nie było żadnej, podkreślam, żadnej wspólnoty celu. Celu, którym mogloby być zaskoczenie czymś napastnika w celu jego spacyfikowania i ochronienia siebie i swoich przyjaciół.
Nie rozumiem tego i chyba nigdy nie zrozumiem. Powiecie, że nie wiem jak sam bym się zachował w takiej sytuacji. Jednak myślę że wiem. Bowiem byliśmy zupełnie inaczej wychowywani i przygotowywani do dorosłego zycia. Byliśmy nawykli do radzenia sobie z trudnymi, ekstremalnymi sytuacjami. Zawsze mogliśmy liczyć tylko na siebie.
Pamiętam obozy harcerskie. Warty po nocy. Pamiętam oberwanie chmury, które niemal zmiotło nasze obozowisko z Beskidach z powierzchni ziemi.
W obliczu zagrożenia nie byli nam potrzebni dorośli. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z niebezpieczeństwa i z tego, że tylko razem, wspólnymi siłami, możemy się uratować. I tak było. Bez żadnych poleceń, sami skrzyknęliśmy się do barykadowania i uszczelniania różnymi przedmiotami miejsc wpływających ogromnych mas wody. Druga grupa odblokowywała trasę wypływu gigantycznych ilości wody z obozowiska. Sami ewakuowaliśmy słabszych, chorych i dziewczyny na wyższe partie obozowiska gdzie nurt nie był tak porywczy. Sami zbieraliśmy porywane przez nurt co wartościowsze rzeczy. itd itp. Tak bylismy nauczeni. Tak to wtedy wyglądało. Myslicie, że ktoś z kadry zarządzającej obozem podziękował czy jakąś laurkę dał zmordowanym i wykończonym 14 letnim chłopakom? Było krótkie : "dobrze się spisaliście, możecie się w nocy wyspać, nie macie wart". I tyle. I było to dla nas oczywiste, że tak młody, 14-letni mężczyzna ma postępować. Że w wypadku zagrożenia stanowimy jedność i każdy z nas jest członkiem zespołu. Każdy równym elementem grupy walczącej o przetrwanieswoje i swoich przyjaciół …
Kiedyś na innym obozie najechała nas grupa z 20 miejscowych, pijanych, w większości dorosłych poszukiwaczy wrażeń po dyskotece. Agresywnie zaatakowali wartę i chcieli dostać się do namiotów naszych koleżanek. To był ich błąd. Mężczyznom nie wolno próbować odbierać kobiet pod ich pieczą. Było nas wtedy chyba 30stu 15 letnich chłopaków. Zapewniam, co kto miał pod ręką, co sobie znalazł, tym uderzyliśmy jak jeden mąż na wroga. Niejednemu z nas się solidnie oberwało, ja do dziś mam bliznę na ręce po cięciu nożem. Ale nie mieli szans. Spieprzali jak gonieni przez tygrysa. Tacy byliśmy wtedy. Tak byli młodzi ludzie wychowywani i przyuczani do dorosłego życia. Żanej taryfy ulgowej, chcesz być dorosłym, ależ proszę bardzo. Walcz o swoje…
Gdyby na nasz obóz napadł taki Brevik. Gdyby nas było (jak tam) kilkaset osób, to może udałoby mu się zabić najwyżej kilka, może kilkanaście osób. Facet nie wiedziałby, że popełnił największy błąd swego obłąkańczego życia. Szybko zebralibyśmy się, wiedząc że w ekstremalnej sytuacji trzeba działać szybko i grupowo. Albo zginiemy wszyscy. Pewnie Breivik by nie przeżył frontalnego ataku. Ale tak było kiedyś, gdy 15 latkowie byli już przystosowanymi do radzenia sobie z przeciwnościami, mężczyznami. Czytając teraz relacje tych 20 paroletnich ciot, łkających do słuchawek telefonów, mających w d. swoich zabijanych kolegów i koleżanki, chcących tylko w panicznym strachu przeczekać w mysiej norce na przybycie kawalerii – myślę sobie, że trudno o jaśniejszą alegorię upadku naszej cywilizacji. Młodzi ludzie teraz, to rozbite , zatomizowane jednostki, myślące tylko i wyłącznie o sobie, gardzące
ogólnoludzkimi wartościami. Zwykłe, bezradne wobec niespodziewanych zagrożeń małe 20 letnie gówniarzyki, nawykłe do obiadu pod nos i pościelenia łóżeczka przez mamusię. Jedynym ich objawem dorosłości jest palenie czegokolwiek i rypanie czegokolwiek. No i oczywiście, kontestacja tzw tradycyjnych wartości. Wartości, które mogłby ocalić wiele ludzkich istnień w tym przypadku, ale co tam . Wszystkie ofiary i tak poszły na konto Breivika "prawicowego ekstremisty", więc o co kaman? No właśnie, o co….