Bez kategorii
Like

Nasza pamięć bezsenna

20/02/2011
443 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

 Jak pewnie wielu z nas pamięta, dni, krótko po smoleńskiej katastrofie, oprócz przerażenia i bólu, przyniosły ze sobą nadzieję na to, że nienawiść, która w sposób oczywisty doprowadziła do tej śmierci, rozpłynęła się wraz z ową straszliwą mgłą. Można było na to liczyć choćby przez to, że nawet wielu z tych, którzy wcześniej wyłącznie podsycali czarne emocje, jakby uznali, że została przekroczona pewna granica i że to co się stało wyszło jednak wszystkim na gorsze. Oglądaliśmy te skupione, czy może tylko zmieszane, twarze, patrzyliśmy na te zdjęcia – nowe i tak bardzo inne – słuchaliśmy słów pozwalających liczyć przynajmniej na złagodzenie tego śmiertelnego kursu, a jednocześnie nie mogliśmy nie zauważyć, że z drugiej strony nadchodziła już fala nowa – równie czarna, […]

0


 Jak pewnie wielu z nas pamięta, dni, krótko po smoleńskiej katastrofie, oprócz przerażenia i bólu, przyniosły ze sobą nadzieję na to, że nienawiść, która w sposób oczywisty doprowadziła do tej śmierci, rozpłynęła się wraz z ową straszliwą mgłą. Można było na to liczyć choćby przez to, że nawet wielu z tych, którzy wcześniej wyłącznie podsycali czarne emocje, jakby uznali, że została przekroczona pewna granica i że to co się stało wyszło jednak wszystkim na gorsze. Oglądaliśmy te skupione, czy może tylko zmieszane, twarze, patrzyliśmy na te zdjęcia – nowe i tak bardzo inne – słuchaliśmy słów pozwalających liczyć przynajmniej na złagodzenie tego śmiertelnego kursu, a jednocześnie nie mogliśmy nie zauważyć, że z drugiej strony nadchodziła już fala nowa – równie czarna, równie wysoka, tyle że chyba jeszcze bardziej zimna i bezwzględna.

 

     Dziś powoli zbliżamy się do pełnej rocznicy tamtej zbrodni, i już wiemy z całą pewnością, że jeśli możemy liczyć na jakąkolwiek zmianę, to jedynie przez całkowite i ostateczne wyeliminowanie źródła tego zła – a więc ludzi, których jedyny sukces i praktyczny sens życia i działania bierze się właśnie z tego, że nawet śmierć nagle otrzymuje swój oczywisty czar i urok. Więcej. Ludzi, którzy jeśli tylko zauważą, że owa śmierć, ze swoim czarem i urokiem, niesie z sobą odpowiednią skuteczność, to gotowi są jej usługi przyjąć i korzystać z nich już do końca. Dziś już wiemy na pewno, że na tym poziomie na nic dobrego nie możemy już liczyć. Nie będzie ani poprawy, ani żalu za grzechy, ani nawet chęci na poprawę. A więc, przy całym smutku, jaki powoduje ta konstatacja, możemy przynajmniej powiedzieć, że nastąpił ostateczny koniec złudzeń.

 

     Myśl ta przyszła mi do głowy ostatnio kilka razy –  również kiedy czytałem pewien najczarniejszy manifest jednego z komentatorów, który ostatnio z uporem szaleńca pojawia się na tym blogu i grozi mi śmiercią – ale chyba najbardziej mnie uderzyła, kiedy posłyszałem w telewizji najpierw jak Monika Olejnik zademonstrowała autentyczne zdziwienie wobec sugestii, że Lech Kaczyński za swojego życia mógł być w jakikolwiek sposób niesprawiedliwie traktowany przez media i sterowaną przez nie część opinii publicznej, a w chwilę po niej Grzegorz Miecugow stwierdził autorytatywnie, że tak intensywnie omawiana jeszcze przed rokiem sprawa manipulacji zdjęciami Prezydenta i jego żony, była tylko niepotrzebną wrzutką, wynikającą z nieporozumienia, niewiedzy i posmoleńskiej traumy. Już zupełnie niedawno, gdzieś w medialnym przekazie, ktoś przypomniał starą już tak bardzo kwestię kampanii zniesławiającej Lecha i Jarosława Kaczyńskich, która przekroczyła nasze granice i znalazła swoje ujście w niemieckiej prasie. Ale i tu, od razu pojawiła się informacja, że tak naprawdę nawet wtedy nic się nie stało, bo z jednej strony mieliśmy do czynienia zaledwie z rozdętym ponad miarę ego Prezydenta, a z drugiej zaledwie niewinnym żart Em rzekomo satyrycznej gazety.

 

     A ja sobie myślę dalej, że istnieje pewne niebezpieczeństwo, że wielu z nas – troszkę przez zwykły upływ czasu, ale też przez naturalną chęć wypierania z siebie niemiłych emocji – przyjmie w końcu  tę fatalną optykę. Że w pewnym momencie uznamy, że tak naprawdę to tylko nasze emocje każą nam się oburzać czy cieszyć, natomiast przekaz jaki do nas dochodzi jest na ogół w miarę obiektywny i nie może być inny. Tym bardziej, może być nam łatwo zapomnieć o tamtych dniach, kiedy już właściwie codziennie słyszymy o kolejnych kompromitujących faktach, tym razem dotyczących już nie Lecha Kaczyńskiego, ale Bronisława Komorowskiego. Może się więc zdarzyć, że dojdziemy do wniosku, że tak naprawdę nie było żadnego spisku, żadnego knucia, żadnych złych intencji, ale zaledwie informacja, która nam z jakiegoś powodu nie pasowała. Lech Kaczyński robił z siebie pośmiewisko – media o tym informowały. Pośmiewisko robi z siebie Bronisław Komorowski – czy ktoś ten fakt ukrywa? A zdjęcia? Spójrzmy na zdjęcia Komorowskiego, albo tym bardziej jego żony. Czy ktoś coś manipuluje? Czy ktoś chce nas oszukać? A może coś przed nami ukryć?

      

      A może media nie trzymają standardów? Ależ gdzie tam! Niedawno – wspomniałem już o tym dziwnym zdarzeniu niedawno – do Szkła Kontaktowego zadzwoniła jakaś kobieta i powiedziała, że ojciec Janusza Palikota był w czasie wojny tzw. szmalcownikiem. Grzegorz Miecugow nie dość, że jej ową wypowiedź przerwał, to poinformował wszystkich, że jeśli do niego zgłosi się prokurator i poprosi o numer telefonu tej pani, to on bez wahania podejmie współpracę. Bo prawo musi znaczyć prawo. A sprawiedliwość – sprawiedliwość. W innym momencie, ktoś użył w rozmowie słowa uznanego za wulgarne i został natychmiast wyłączony. A ja mam pamięć starą, ale wciąż dobrą, więc pamiętam, jak przez całe lata w domenie jak najbardziej publicznej, w tym w Szkle Kontaktowym właśnie – zapewne w ramach realizowania konstytucyjnej gwarancji wolności słowa – informowano, że zmarły ojciec Prezydenta był stalinowskim zbrodniarzem, a jego córka Prezydenta żoną ubowca, z którym w dodatku wyemigrowała za granicę. I choćby te dwie informacje były powtarzane tak często i tak bezkarnie, że z pewnością nie tylko mnie zapadły w pamięć. I niewykluczone, że jeśli dziś jakiś obłąkaniec pisze na moim blogu, że o karze, jaka mnie czeka z moje niedobre poglądy, to trochę i przez tę eksplozję wolności słowa. A akurat nie umiem sobie przypomnieć, żeby któregokolwiek z tych oszczerców Grzegorz Miecugow straszył prokuratorem.

    

     A zatem, pamięć mam dobrą. A więc pamiętam na przykład też czas, kiedy to prezydent Lech Kaczyński udawał się z wizytą do Azji i Japonii. I kiedy to media, jak zawsze, informowały. Nic ponad to. Wyłącznie informowały. Powspominajmy zatem. Choćby po to, by jakoś się przygotować do rocznicy smoleńskiej mgły i smoleńskiej zbrodni.

 

     Oto dowiadujemy się, że samolot, którym prezydent Kaczyński leciał z wizytą do Japonii, miał poważną awarię i musiał nocować gdzieś w Mongolii, co oczywiście, w połączeniu z tą Mongolią i wcześniejszym kartoflem, budzi wybuchy powszechnego entuzjazmu. W pewnym momencie do Szkła Kontaktowego dzwoni jakiś pan i prosi, żeby może uszanować pozycję głowy państwa i nie kpić nieustannie z prezydenta Kaczyńskiego podczas jego jak najbardziej oficjalnej wizyty na Wschodzie. Dwaj pajacowie, prowadzący program, najpierw udają, że kompletnie nie wiedzą, o co chodzi, a następnie, z trudem powstrzymując chichot, obiecują, że ależ oczywiście, oni z pełnym szacunkiem i tak dalej. I wtedy pojawia się na ekranie sms: „A co to prezydentowi zamarzło? Skrzydło czy dziób?"

 

      Na drugi dzień otrzymuję na mój telefon porcję newsów od Orange, a w tym i ten, że cesarz Japonii się pochorował i odwołał wszystkie spotkania, w tym spotkanie z Lechem Kaczyńskim. I natychmiast słyszę żarty o tym, jak to Cesarz ciężko zapadł na zdrowiu, gdy posłyszał, że ma się spotkać z Lechem Kaczyńskim, albo, że w tej sytuacji Kaczyńskiemu pozostaje się spotkać z cesarskim szatniarzem, albo, że w tej sytuacji głupio zrobił, że w ogóle jechał do Japonii, bo mógł zostać w Mongolii. Na – ha, ha, ha! – zawsze. A głosy te słyszę nie na ulicy, nie w sklepie, nie od swoich głupich znajomych w czasie towarzyskich spotkań, ale w jak najbardziej oficjalnej domenie publicznej.

 

       Dużo bardzo pamiętam. Choćby wielodniową dyskusję w mediach na temat tego, ze Lech Kaczyński powiedział do szefa BOR-u „Won gnoju!”

 

        Dalsza część notki dostępna na mojej prywatnej stronie www.toyah.pl

0

toyah

"Gdy tylko zobaczysz, ze znalazles sie po stronie wiekszosci, stan i pomysl przez chwile" - Samuel Langhorne Clemens"

55 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758