Nasz świat należy do fałszywych proroków.
30/06/2012
483 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Wysoki Sądzie, szlachetna publiczności zgromadzona na arenie wokół pojedynków gladiatorskich fałszywych proroków, wiem, że nigdy nie będziecie orzekać jednomyślnie. Nie śpijcie przynajmniej na sali rozpraw.
Czy da się napisać coś prawdziwego o fałszywych prorokach? Namyślenie skłania do wniosku, że nie za bardzo. Śpieszę i wyjaśniam. Oto dlaczego.
Fałszywy prorok daje fałszywe świadectwo. Coś przepowiada, czymś straszy i grozi, pomstuje na innych fałszywych proroków, że fałszywie prorokują i zwodzą na manowce owieczki. Oczerniony o bycie fałszywym prorokiem, zakuty w dybach oczerniającego pomówienia nie ma żadnego pola manewru. Musi cierpliwie czekać, kto przyłączy się do tłumu wykrzykujących: ukrzyżuj go, na stos z nim, zamknijcie wariata w klinice dla czubków…
I tak nakręca się spirala negatywnych emocji. Dyby są realne, lecz zakuci w nich internauci nie dostaną w czerep zgnitym jajem i pomidorem, a – wibrującym, niczym pięść śmierci, nienawistnym słowem. Nienawistne słowa to jedyny oręż, gdy zabraknie sensu i rozwiązań dla problemów.
Zakuty w dybach oskarżeń o bycie fałszywym prorokiem (a wiem, co piszę, gdyż takie szczęście mnie spotkało na moim blogu kilka razy) ma przechlapane.
Jeśli odbije prokuratorski zarzut i zacznie bronić siebie w stylu adwokata, zachowa się jak osaczona ofiara. Nikt wolny nie lubi być ofiarą przemocy, ale i bezsilność, że żadne argumenty porządku ratio, nie przekonają adwersarza, będzie go porażać. Popróbuje jeszcze rozsądnie porozmawiać, lecz po pewnym czasie zrozumie, że lepiej milczeć, gdyż każde kolejne słowo, wyjaśniające własny punkt widzenia, działa na tropiciela fałszywych proroków jak czerwona płachta na byka.
Jeśli odbije prokuratorski zarzut własnym prokuratorskim zarzutem, waląc prosto z mostu do agresora: – sam jesteś fałszywym prorokiem, trafi do klatki dla fałszywych proroków. Bo przecież „kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Subiektywne odczucie, że prokurator fałszywie oskarża, nie oznacza, że proste odbicie w lustrze fałszywego oskarżenia, stanie się oskarżeniem prawdziwym.
Nazywając rzeczy wprost i prostym językiem: gra w fałszywych proroków zawsze będzie toczyć się w przestrzeni iluzji, gdzie lustra odbijają fałsz.
Nazywając rzeczy wprost z nieco innej perspektywy: w kulturze postmodernistycznych relatywizmów każdy jest fałszywym prorokiem, gdy oskarża drugiego o ten najcięższy grzech poznania a nie widzi belki we własnym oku (1), albo – nie ma nikogo, kto jest fałszywym prorokiem, gdyż obowiązuje tolerancja dla wszystkich i wszystkiego (2).
Pierwsze rozwiązanie ma naturę militarną, drugie nihilistyczną. Ideolodzy i politycy wybierają więc agresję i zapalczywość misjonarską oraz podbój umysłów(1), intelektualiści – dekonstrukcję i nihilizm oraz również podbój umysłów (2).
Nikt nie rezygnuje więc z podboju cudzych umysłów, lecz ten wygrywa, kto ma środki i narzędzia. A kto je ma? Wielkie organizacje i wielkie pieniądze.
Niby proste. Postmodernizm głosi, i to równocześnie, dwie „prawdy”: (1) wszyscy jesteśmy fałszywymi prorokami i (2) nikt nie jest fałszywym prorokiem. Niby prosto da się takie grubymi nićmi szyte kłamstwo przejrzeć, ale – jak zwykle w takich przypadkach – do gry wkracza sam diabeł.
Diabeł orzeka, że świat subiektywnych relatywizmów nie może być idealnie symetryczny. Jeśli prokuratorzy i adwokaci rozmaitych racji, przekonań, wierzeń, punktów widzenia, teorii nauko-podobnych chcą toczyć swe batalie przed wysokim sądem, to ten ma przestrzegać takich kodeksów, które są poprawne politycznie na danym etapie mądrości etapu. I po ptakach.
Bo diabeł (który jest tu symbolem złej woli, kłamstwa i nienawiści) ma własne ulubione ideologie, które stawia ponad inne – przed własnym tronem.
Postmodernizm promuje zaś po prostu lewackich amoralistów i konsumenckich hedonistów – oczywiście w imię tolerancji. Na tym etapie mądrości etapu cywilizacji śmierci tak po prostu jest. Wielkie pieniądze skalkulowały, że bardziej opłaca się inwestować w systemy, które odbierają ludziom zdrowy rozsądek i rozum, czyli takie, które utrwalają zależność, kontrolę i zniewolenie już na poziomie elementarnych nawyków i poruszeń lęku wymieszanego z pożądaniem. Jakby.
Jakby, gdyż rzecz się strasznie komplikuje, gdy projekcje złego języka fałszywych proroków odbiją się tysiące i miliony razy w ustawionych pod rozmaitymi kątami lustrach przekonania: ja mam rację, a ty błądzisz. Wierzę w prawdziwych proroków, zaś ty, śmieciu, w fałszywych.
Cóż na to rzec. Ręce opadają. Wiara w proroków to chyba kiepski wynalazek kultury. Coś mi się roi, że ślepy zaułek dla dalszego rozwoju cywilizacji. Prorocy i mesjasze. Podkute łby tęgich cwaniaczków i zakute pały maluczkich, którzy pozwolili sobie odebrać rozum i godzą się z losem ofiary.
Taki np. drań, Al Gore, symbol krucjaty klimatycznej, czyli po prostu grabieży w majestacie władzy i stanowionego prawa, służy misji kolonizowania ludzkości przez nowe imperium oligarchiczne… I czyż to nie fałszywy prorok i mesjasz w jednym? Obiecuje zbawienie przed potopem, wizje czarnych scenariuszy snuje niczym najczarniejszy pająk Szeolu… I ma w poważaniu tych, co nie chcą poddać się politycznej woli mafii, w której gra swoją rolę. Nie tak, to inaczej ustanowi się prawo nakładające na podbijane ludy i narody dokuczliwe gospodarczo sankcje.
Nasza wola niech będzie ponad całym światem – orzeka sanhedryn złodziejskiego cechu bankierów – lub nadejdzie piekło. A lud, spora część ludu, poddanego praniu mózgów przez reżimowe media oligarchów, rezygnuje z oporu i pomyśli gdzieś w odruchach wytresowanej nieświadomości: a niech tam, niech się dzieje wasza wola, panowie. Wszak wy jesteście pasterzami, a my ino owieczkami, które chcą skubać trawę na pastwiskach cywilizacji konsumpcji i mieć własne chwile przyjemności na tym padole.
A teraz proszę o uwagę. Po co była mi potrzebna przypowieść z Al Gore’m? Właśnie po to, żeby przez jeden moment wejść w skórę fałszywego proroka, który walczy z innym fałszywym prorokiem. Czy coś osiągnąłem na tej drodze? Jakby nic. Wprawdzie wolny już duch od negatywnych emocji, lecz w obrazach krytyki fałszywego obrazu nie ma rozwiązań dla problemu.
I stąd już widać interesujący wniosek: wyjść z zaklętego kręgu fałszywych proroków ten tylko zdoła, kto szuka rozwiązań problemów, a nie okazji do krytyki i dekonstrukcji. Stwierdziłem to, czyli posypałem popiołem własną głowę. No tak. Lecz co dalej? Gdzie są te rozwiązania?
Intuicyjnie przeczuwam, że już poza jaskinią postmodernizmu – w całkiem nowym paradygmacie myślenia antropologicznego, aksjologicznego i duchowego. Bez proroków i ich oślepionych propagandą ofiar.
Chcę jednak, pomimo świadomości o marności roli obrońcy pozytywnego myślenia w świecie zdominowanym przez prokuratorów, wybrać rolę adwokata – niekoniecznie diabła, może raczej porządku serca, które odnajduje pokój w miłości.
Wysoki sądzie, szlachetna publiczności zgromadzona na arenie wokół pojedynków gladiatorskich fałszywych proroków, wiem, że nigdy nie będziecie orzekać jednomyślnie i zgodnie. Ale nie śpijcie przynajmniej na sali rozpraw, gdy na wokandę trafiają coraz cięższego kalibru sygnatury akt. Podzieleni na stronników tej czy innej sekty politycznej, ideologicznej i religijnej, nie dacie rady zorientować się, o co tak naprawdę toczy się gra.
I tu zakończę niejako autoironicznie. Każdy swój rozum ma i niech uczy się z niego korzystać – na dobry początek. Kończę moją obronę rozumu przed fałszywymi prorokami z przekonaniem, że dla wielu sędziów nie jestem nikim innym niż kolejnym fałszywym prorokiem.
Właśnie taki wynik pojawia się nieuchronnie w piaskownicy, gdzie rozum śpi a wiara bawi się w nieufność i przekonania, że świat należy do fałszywych proroków.
Jeśli nawet należy, to znam nową metodę kamienowania drani. Po prostu odwrócić się od nich i odejść. A uwagę przenieść tam, gdzie poszukujemy dobrych rozwiązań problemów. Niestety, takie proaktywne i obywatelskie podejście do polityki, długo jeszcze nie będzie nowym obyczajem.
Bo taki obyczaj tworzy świadomość świadoma siebie i procesów współzależności, którym jest nasz wspólny świat. Póki co, ćwiczymy więc strategie i taktyki ataku i obrony. A nasz świat należy do fałszywych proroków.