Bez kategorii
Like

Nasz Nowy Ekran, gdy nas potrzebuje.

23/01/2013
388 Wyświetlenia
0 Komentarze
30 minut czytania
no-cover

Czy możemy pomóc Nowemu Ekranowi, czy też mamy się od niego odwrócić?

0


 

Moim pierwszym wpisem miał być artykuł poświęcony polskiej gospodarce i pomysłom na jej dynamiczny rozwój. Trafiłem jednakże na taki momenty, w którym Nowy Ekran jak gdyby przechodził lekki kryzys. Lekki, bo nie ma co się dziwić, wszak wszyscy i wszystko dziś znajduje się w kryzysie. Świat w kryzysie globalnym, Unia Europejska w kryzysie europejskim i Polska, nie Polska nie jest w kryzysie, Ona dopiero oczekuje kryzysu. My sami jesteśmy w kryzysie, bo czymże jest jeśli nie kryzysem poczucie, że czegoś nam brakuje, np. pieniędzy, że coś jest nie tak, że nasz samochód już nie taki nowy jak sąsiada i gorszego modelu, że praca zbyt uciążliwa i nie dająca satysfakcji, lub że nasz biznes to właściwie burdel bez zadanych perspektyw na rozwój i na grube miliony, że jacht też jakiś taki mały i nie pełno oceaniczny jak ten chociażby Donalda Trumpa.

Jest źle, choć jeszcze nic się nie wali, choć żadna atomówka w nas nie stuknęła. Jest źle i zapowiada się jeszcze gorzej.

Ale wróćmy do Naszego Ekranu. Na poważnie i na serio.

Jak mawiał mój przyjaciel – Popatrz jak nas ta bolszewicka banda załatwiła.

Miał takie powiedzonko i stale go powtarzał w różnych wariantach i przy różnych okazjach.

Bez wątpienia Nowy Ekran znalazł się w takiej samej sytuacji jak portal prawica.net dwa lata temu. Brak gotówki i zadłużenie.

Gdy założyciel portalu prawica.net wspomniał, że trzeba będzie go zamknąć, gdyż nie ma na dalsze opłacanie serwera i domeny, piszący na portalu doszli do wniosku, że szkoda byłoby by portal o takiej renomie tak po prostu zniknął. Szybko zrobiono zrzutką i portal działa do dziś. Czy jest to możliwe również z Nowym Ekranem?

Obawiam się, że nie.

Z dwóch przyczyn. Tamten portal miał zadłużenie rzędu, coś około dwóch tysięcy zł. Nowy Ekran jak wynika z wpisu pana Ryszarda Opary ma potrzeby powyżej stu tysięcy.

Po drugie na prawicy.net piszą ludzie pod własnym nazwiskiem i jak się domyślam są to osoby mające wyrobioną pozycję społeczną i zawodową. Ich internetowe pisarstwo ma tą pozycję utwierdzać i poszerzać.

Nie jest tajemnicą, że pozycja społeczna i zawodowa wynika miedzy innymi z faktu zajmowania odpowiednio dobrze płatnej posadki, zatem zrzutka kilkudziesięciu czy nawet kilkuset złotowa nie jest wielkim poświęceniem, szczególnie, że w zamian utrzymuje się możliwość dalszej promocji swojej osoby.

Na Nowym Ekranie mamy nie urażając nikogo, szarą brać internetową, no, chociaż jest tu także kilka gwiazd i gwiazdek, jak chociażby nasza polityczna osobliwość, żeby nie wymieniać z nazwiska i imienia kryjąca się pod symbolem JKM.

Zatem, mimo iż każdy datek jest cenny, a już jak się zorientowałem kilka osób takie datki zadeklarowały, właściwą pomoc dla dalszego funkcjonowania Nowego Ekranu należy szukać w innych rozwiązaniach. Szczególnie że kilka innych osób chętnie by NE pogrzebało, a kilkoro innych przejęło ,,dla jego dobra”.

Jakie działania mogły by poratować Nowy Ekran?

O tym za chwilę.

Pamiętam jako mały chłopiec byłem proszony przez wujków, stryjków, ciotki bym podał im szczęśliwe numerki do skreślenia w Toto Lotka. Natomiast nie pamiętam by któryś z tych wujków wygrał miliona. Z tego właśnie okresu pozostał u mnie uraz, że nic co lekkie nie jest mi pisane.

Zdarzyło mi się, gdy już miałem około 20 lat kupić w kiosku Ruchu los z tz. krajowej loterii pieniężnej za 5 zł. I od razu wygrałem 5 zł. Po takim sukcesie kupiłem drugi i owe wygrane 5 zł straciłem.

Gdy miałem około trzydziestu paru lat na statku pasażerskim (był to chyba Rogalin) płynącym do Kopenhagi znów ,,rzuciłem się” w hazard i w starciu z maszyną rozgrywającą frajerów i naiwniaków straciłem w czasie nie dłuższym jak trzy minuty 1000zł, Wycieczkowicz przy sąsiedniej maszynie obok zaczął od razu od 5000zł i co chwila sypały mu się monety. Jak mi powiedział dnia następnego w sumie mimo licznych wygrań dał się ograć na 89 tysięcy.

Mój znajomy i przyjaciel po fachu i z tej samej rzemieślniczej branży, ten sam co miał zwyczaj mawiać – Popatrz jak ta banda bolszewicka nas okrada( też miał takie odmiany tego samego tekstu) grywał stale i zapalczywie z głęboką wiarą, że któregoś dnia dopisze mu szczęście i wygra milion.

Miałem w stosunku do niego pewne zobowiązania, bo gdy inni podkładali mi nogę, on jeden pomógł wejść mi do branży i otworzyć w krótkim czasie własny, choć pod szyldem spółdzielni warsztat. Z tej przyczyny zachodziłem do niego od czasu do czasu z peweksowskim koniakiem na krótkie pogawędki.

Tamtego dnia, gdzieś tak około godziny dziesiątej, zjawiłem się u niego w warsztacie, patrzę a on otwiera kartonowe pudło, całe pudło wypełnione losami.

Wiedziałem, że sporo kupował losów, sporo wypełniał także kuponów Toto Lotka, ale tym razem poszedł jak to się mówi na całości, na pełne szaleństwo i kupił cały nie otwarty jeszcze karton z losami.

Kosztowało go to 5000zł. był jednak przekonany, że tą prostą metodą wykupując wszystkie losy zgarnie całą pulę. Okazało się jednak po przeliczeniu wszystkich pełnych losów że suma sumarum wygrał jedynie 1750 zł

Były to czasy kiedy kwotę 5000zł zarabiała główna księgowa w średnim przedsiębiorstwie państwowym.

Z opisanego przypadku można wyliczyć, że ówczesna loteria przeznaczała na wygraną jedynie 35% wpłat.

Mój przyjaciel, że był pogodnego ducha i dużej wiary przyjął to ze spokojem  wierząc, że grając uparcie i za spore pieniądze któregoś dnia jednak wygra.mając nadzieję, że któregoś jednak dnia wygra

Dwa lata później musiałem przenieść się do małego powiatowego miasteczka liczącego sobie około 25 tysięcy mieszkańców.

Tam, nowo poznany, jakby to dziś powiedziano biznesmen w pełni świadom, że lotek wypłaca na wygrane tylko niewielki procent tego co sam zgarnia zorganizował lotto całkiem prywatne i raczej nielegalne. Weszło do niego kilku badylarzy, właściciel warsztatu samochodowego, masarni, kwiaciarni, butiku, kilku handlarzy z rynku, bardzo wzięty ginekolog, jako że w miasteczku była wyższa szkoła milicyjna, a jak wiemy za mundurem panny sznurem i także mężatki i na dodatek miejscowy prokurator.

Początkowo stawki były po pięć tysięcy złotych, kilka tygodni później po 10 tys. a dwa miesiące później już kwoty całkiem pokaźne, bo w granicach 50 tys. i więcej.

Proceder był prosty, zbierano się wieczorem w sobotę u jednego z graczy, był to najczęściej domek jednorodzinny i każdy z grających wkładał do banku ustaloną kwotę. Szansa na wygraną była jak jeden do czternastu, jeśli uczestników było czternastu, jeśli było ich więcej to zmniejszała się o tych dodatkowych dwóch trzech czy czterech.

Gdy już cała pula była zebrana, ciągnięto losy. Był jeden los z wygraną i ten kto go wyciągnął zgarniał całą kasę. Pozostali więźli szczęściarza do restauracji ,, Leśna” i pili do rana na jego koszt.

W zabawie uczestniczyły też i dziewczyny, zresztą zawsze te same, jak również kelnerki i ten który miał restaurację w arendzie.

Ten rodzaj loterii gdzie nie gubił się ani grosz, kwitł w najlepsze. Bank trafiał w całości do tego który wygrywał i nie było od niego ani podatków, ani domiarów, ani innych vatów.

Loteria zapewne w tym towarzystwie kwitła by do dzisiaj, gdyby nie trafiło na smarkacza, któremu przytrafiło się wygrać kwotę nie wiele mniejszą od miliona.

Smarkacz był zięciem bardzo obrotnej sklepikary znanej i szanowanej w całym mieście jako, że to ona pierwsza po wojnie weszła w posiadanie samochodu marki ,,warszawa”. Chłopak był od cholery obrotny i umiał robić pieniądze dosłownie z niczego, a na pewno trzepał dużą kasę mając w ajencji warzywniak przy głównej ulicy miasteczka.

Gdy wygrał swój los, balowanie odchodziło podwójnie, był schab, golonka, pieczarki, polędwica, sałatki z pomidorów, świeżo wędzone węgorze i wóda w ilości nieograniczonej.

Po zakończeniu jak zwykle trzy miejscowe taksówki odwoziły graczy do domu i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że chłopak zaczął drugi bal w poniedziałek już wyłącznie z własnymi kumplami z podwórka i dziewuchami z całego niemal miasta.

Następnego dnia z rana znaleziono chłopaka śpiącego na trawniku przed ratuszem bez spodni.

Oczywiście także bez portfela. I wówczas zaczęła się chryja.

Po mieście zaczęły krążyć jakieś plotki o zakładach idących w miliony, grach, w których mieli brać udział komendant szkoły milicyjnej, prokurator, przewodniczący rady miejskiej, ten i tamten prywaciarz, że pani prokurator tańczyła nago na stole podczas nocnych popijaw w restauracji ,,Leśna” a pani Krysia co ma zakład fryzjerski, spadła z krzesła, też naga i złamała obojczyk i takie tam niestworzone rzeczy.

I tak to pierwsza w historii PRL loteria, prawdziwa i nie oszukańcza, padła na skutek ludzkich pomówień, zwyczajnych plotek i donosów aż do komendy wojewódzkiej.

Ludzie z natury trwonią pieniądze i to trwonią na różne sposoby, na alkohol, papierosy, dopalacze i bynajmniej tego nie żałują. Ostatnio jakby w modzie jest inwestowanie w para bara banki typu Amber Gold i podobne. Ale to już nie to samo, co tamta prywatna loteria, z której pula wpłat trafiała w całości do tego któremu los w danej chwili sprzyjał.

I to było piękne mimo, że ja sam w tym nie uczestniczyłem. Ale znałem w szczegółach, raz od tych co grali. Było to mniej więcej w tym stylu- wiesz Krzysiu, mówię ci wóda się lała strugami, Tereska śpiewała ,, Augustowskie noce, noce parne gorące…” Zdziś ,,Wio koniku a jak się postarasz” a Roman, ten co ma warsztat samochodowy ,,Konik, zwykły koń na biegunach, taka zabawka mała ruchawka a rozkołysze rozbuja” Osiemnaście wędzonych węgorzy poszło na ta talerze w jedną noc.

Inne relacje miałem od moich klientów, – Panie co tam się w tej ,,Leśnej” nie wyprawia, jeden pan Bóg tylko to wie. Ale pan w tym nie uczestniczył? I tu podejrzliwe spojrzenie w moją stronę.

Dzielnicowy opowiadał inaczej- Wie pan, Borkiewicz ten co ba budę przy rynku tak się spił, że jak wysiadł z taksówki to od razu zasnął pod furtką, a Tomaszczyk spał na progu własnego domu z kluczem w ręku, widocznie nie mógł wcelować nim w dziurkę od klucza.

Ostatni wygrany, stracił najwięcej, bo oprócz spodni, portfela, także żonę, bogatą teściową, dach nad głową i sklep z warzywami, jako, że umowa ajencyjna była na jego żonę a nie na niego.

Pani prokurator została przeniesiona do prokuratury wojewódzkiej, a reszta towarzystwa musiała się w trakcie dochodzenia przyznać, że i owszem –parę kieliszków wypiłem, kolację jadłem w restauracji ,,Leśna” ale nic ponad to.

Wracając do naszego Nowego Ekranu, czy znając te upodobania ludzkości do hazardu i do łatwego pieniądza, nie warto by skrzyknąć się z Nowym Ekranem, spółką, czy z administracją i założyć prawdziwą godną zaufania legalną loterię.

Przypuszczam, że potrzeba byłoby wykupić licencję i tu trzeba by zebrać na nią jakieś pieniądze. Mając jednak portal odwiedzany przez miliony internautów, zatrudnionych, zaufanych pracowników aż się prosi by zorganizować coś, w co nie trzeba by inwestować dużych pieniędzy, a mieć stały i rosnący dochód. A także doskonałą okazję by i samemu od czasu do czasu coś wygrać.

Poczytności Nowego Ekranu to dobry gwarant na start loterii. Loteria jako taka, to z kolei nie tylko stałe źródło dochodu dla NE i udziałowców, ale też kolejne setki i tysiące nowych czytelników i nowych odbiorców przekazu, jaki serwuje NE.

A dochody z loterii dzielić tak by zawabiać jak największą ilości graczy. Nie jakieś tam marne 35% na wygraną, lecz nie mniej jak 70, pozostałe 30% przeznaczyć na oddłużenie NE

No więc jak, zakładamy ,,Las Vedgas Intenautas”?

 Poniżej mały datek na Nowy Ekran.

powieść

,,Miecz króla Jana” to powieść historyczna z czasów Jana III Sobieskiego dostępna na stronach od dziś na stronach internetowych w formie plików PDF

Koszt dostępu to jedynie 5 zł. dla każdego kto wpłaci tą skromną kwotę na konto Nowego Ekranu. Hasło dostępu do strony i plików w posiadaniu redakcji NE.

Książka pierwotnie była sprzedawana miedzy innymi przez jedną z firm w internecie w cenie 31 zł a dziś znalazłem ją na stronie

http://www.swistak.pl/a7954047,MIECZ-KROLA-JANA-Tadeusz-Wladyslaw-DYLAK.html

oferowany jeden używany egzemplarz książki za Cena: 14,90 zł Opłata z góry List polecony ekonomiczny 8,50 zł

 Tu możecie państwo dostać ja w formie PDF za jedyne 5zł

Moja powyższa oferta ważna jest do końca lutego i w ilości do 25 tyś. co gdyby społeczności i czytelnicy Nowego Ekran przyjęliby z życzliwością i chęcią wspomożenia NE mogłoby wspólnym naszym staraniem zlikwidować problemy o jakich się tu pisze.

Poniżej podaję jedynie spis treści

·              SPIS TREŚCI

Od autora                                                                     str. 5

Rozdział 1 Śmierć ojca                                               str. 7

Rozdział 2 W drodze                                                   str.33

Rozdział 3 Kozacy                                                       str. 37

Rozdział 4 Za starą basztą                                           str.82

Rozdział 5 Więźniowie króla Korybuta                      str. 110

Rozdział 6 Bitwa                                                         str. 197

Rozdział 7 Bezkrólewie                                              str. 229

Rozdział 8 Miecz króla                                               str. 256

Rozdział 9 Elekcja króla Jana                                     str. 267

Rozdział 10 Wyprawa                                                 str. 279

Rozdział 11 Księżna de Conti                                     str. 316

Rozdział 12 Uwięzienie                                              str. 340

Rozdział 13 Porwanie i ucieczka                                str. 372

Rozdział 14 Zemsta                                                     str. 408

Rozdział 15 Koronacja                                                str. 434

Rozdział 16 Kara                                                         str. 440

Rozdział 17 Łowy                                                       str. 454

Rozdział 18 Spalony testament                                    str. 461

 

Stron 438 wydana w 2002r. ISBN 83-916290-1-5

 Zachęcam do czytania. Powieść jest według opinii czytelników, ciekawa, łatwa w czytaniu i wciągająca.

 Jest okazja udowodnić, że nie jest prawdą, iż dla Polaków można coś zrobić, lecz z Polakami nigdy.

Pokażmy, że możemy coś zrobić dla siebie. Jeśli 25 tyś. osób wpłaci po 5 zł NE będzie dalej nasz, jeśli jedynie dwie czy trzy osoby wpłacą te 5 zł. udowodnimy, że niczego nie jesteśmy warci, nawet szacunku dla samych siebie, że potrafimy jedynie się dzielić kłócić, krytykować, obrażać.

Ja wiem, że tak jak w życiu w realu, w potrzebie umiemy sobie pomagać, umiemy być ludźmi życzliwymi i przyjaznymi, tacy możemy być również na tym naszym portalu.

td

0

O

Rozum drogowskazem Praca chlebem Prawda or

1 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758