Propagandowy spektakl ABW. Agencja aresztowała Brunona K., chemika, który miał jakoby planować zamach na prezydenta, premiera, członków rządu i Sejm. Alarmu antyterrorystycznego nikt jednak nie ogłasza – pisze „Nasz Dziennik”.
Najpierw w głównych programach informacyjnych pojawiły się informacje o udaremnionym zamachu na "najwyższe organy konstytucyjne w państwie". Zanim odbyła się konferencja prasowa Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie i ABW, okazało się, że już wieczorem w poniedziałek wiadomo było, że coś jest na rzeczy.
Potem odbywa się konferencja prasowa, podczas której cała Polska dowiaduje się o planach zamachowca, czterech tonach materiałów wybuchowych, arsenale broni, który zgromadził, planując wysadzenie w powietrze Sejmu.
Choć działał w grupie otoczony zakonspirowanymi agentami ABW, aresztowano tylko jego, dostał zarzut przygotowań do zamachu na prezydenta, Sejm, rząd (art. 128 kk) i nielegalnego posiadania materiałów wybuchowych. Dwóm innym wspólnikom postawiono zarzuty (nielegalne posiadanie broni), a następnie po zatrzymaniu wypuszczono na wolność. Nie podwyższono stopnia alertu antyterrorystycznego. Czemu miała służyć cała konferencja ABW?
– Termin, motywy zwołania konferencji budzą wątpliwości. Odpalono bombę, z której nic nie wynika – komentowali wczoraj Marek Opioła i Beata Mazurek (PiS) z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
– To mi się nie podoba. Służby powinny poinformować i nie robić wokół całej sprawy narracji oraz swego rodzaju otoczki. Informacja powinna zostać przekazana bez szczegółów, w sposób profesjonalny – ocenia Andrzej Dera z Solidarnej Polski.
– Chwalenie się, mówienie: "jacy my dobrzy jesteśmy", nie przystaje służbom. Chwalić się mogą dziennikarze czy politycy, a nie służby – dodaje poseł.
Wskazuje, że w sprawie choćby śledztwa smoleńskiego prokuratura nie informuje tak precyzyjnie i nie przeprowadza tak dokładnych prezentacji materiałów.
– Tymczasem dzisiaj dowiedzieliśmy się tak wielu szczegółów, pokazano tak wiele informacji, zdjęć, materiałów filmowych, że chcemy dowiedzieć się, co się wydarzyło – tłumaczy Opioła, podkreślając, że zanim informacja dotarła do dziennikarzy, o akcji powinna dowiedzieć się Komisja ds. Służb Specjalnych.
Rok temu ABW uzyskała informację, że Brunon K., 45-letni wykładowca na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, prowadzi "nieformalne wykłady dotyczące wykorzystywania materiałów wybuchowych m.in. w działaniach dywersyjnych". Celem ataku miały być konstytucyjne organy RP, a w szczególności Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Prezes Rady Ministrów oraz politycy wszystkich opcji politycznych zgromadzeni w budynku Sejmu. Człowiek ten poszukiwał osób mogących mu pomóc w dokonaniu zamachu.
Brunon K. został zatrzymany już 9 listopada. Sąd aresztował go na trzy miesiące.
Mężczyzna na wykładach zamierzał pozyskać osoby o podobnych poglądach politycznych i negatywnym nastawieniu do władz państwa. Potem, przy ich udziale miał planować dokonanie przestępstwa polegającego na zdetonowaniu ładunku wybuchowego w okolicach Sejmu RP.
Chodziło o eksplozję samochodu-pułapki w czasie posiedzenia Sejmu. Najlepszym terminem miała być sesja budżetowa, w czasie której w gmachu parlamentu obecni byliby wszyscy członkowie najwyższych władz państwowych.
Zgodnie z przekazanymi informacjami przesłuchany nie przyznał się do winy i skorzystał z prawa do odmowy składania zeznań. Jednak później częściowo przyznał się do zarzucanych mu czynów (detonacji i szkoleń celem zamachu, twierdząc, że "działał niejako siłą sugestii innych osób") i rozpoczął składanie wyjaśnień.
Według prokuratury, człowiek ten działał pod wpływem sugestii innych osób. Kierować nim miały "względy narodowościowe, nacjonalistyczne, ksenofobiczne i antysemickie". Taką informację przedstawił Mariusz Krasoń z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
– Mówiąc wprost, uważał, że aktualna sytuacja społeczna i gospodarcza w naszym kraju zmierza w złą stronę z uwagi na fakt, że w zasadzie wszystkie stanowiska rządowe, władcze i władzę sprawują osoby, które on określał mianem "obce". Nie są to w jego opinii prawdziwi Polacy – mówił prokurator. Mężczyzna nie był jednak badany psychiatrycznie, psychologicznie ani neurologicznie.
Inspiratorami jego działań miało być dwóch innych ludzi. ABW ani prokuratura nie ujawniły szczegółów, kim są i jakie poglądy polityczne im przyświecają. Niewykluczone, że byli to po prostu funkcjonariusze ABW, którzy pod przykryciem dokonali udanej prowokacji. Dlatego areszt i zarzuty postawiono tylko chemikowi.
Zdaniem mjr rez. Roberta Tereli, pirotechnika BOR, specjalisty od materiałów wybuchowych, informacja o czterech tonach materiałów wybuchowych wydaje się wręcz nieprawdopodobna. Chodzi nie tylko o samą możliwość zdobycia i zmagazynowania tak dużej ilości, ale też o ich zdetonowanie.
– Cztery tony materiałów to ładunek, który mniej więcej obejmowałby gabarytowo około 20 tys. paczek papierosów. Przewieźć to może tylko i wyłącznie duża ciężarówka, którą zresztą nie jest już tak łatwo manewrować – tłumaczy nasz rozmówca.
Jego wątpliwości budzą też plany niedoszłego domniemanego zamachowca, który chciał zdetonować samochód obok gmachów parlamentu. – Nie jest łatwo sforsować zapory na Wiejskiej – mówi Terela.
Więcej: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/15691,hucpa-abw.html