Mam sporą satysfakcję, zaglądając od czasu do czasu, do artykułów prezentowanych przez Krytykę Polityczną, która właściwie, pomimo negatywnej oceny rządów „dobrej zmiany”, popiera jej wiele koncepcji i założeń programowych.
Możemy tam przeczytać, chociażby redaktor Agatę Szczęśniak, która twierdzi: „Ludzie nie czekają na lewicę. Ludzie nie potrzebują lewicy. Nie potrzebuje jej również demokracja. […] Ludzie czekają na mieszkania. Na wypłatę w terminie. Na to, żeby ich dzieci żyły z mniejszym wysiłkiem niż oni. Na to, żeby dostać rozwód teraz, a nie za dwa lata. Na to, żeby skończyły się raty kredytu. Na swoje miejsce w kolejce na zabieg. Ale nie na lewicę”. Analizując ten fragment, w zasadzie możemy dojść do wniosku, że pośrednio, jest to podzielenie linii gospodarczej i społecznej, wytyczonej przez obóz rządzący. A różnice o charakterze światopoglądowym schodzą na dalszy plan. Jest to również przyznanie, że „tak musi być”. Natomiast swoją wolność zwolennicy lewicy gotowi są ograniczyć, jak przypuszczam, do uczestnictwa w Czarnym Proteście, jako przejawie wielkiej odwagi obywatelskiej. Bo przecież w Polsce „poluje się na czarownice”. Trzeba się ubrać na czarno i demonstrować, ponieważ ten „zacofany demolud” gotowy jest, na wezwanie ojca Rydzyka przekonywać kobiety do rodzenia dzieci. Swoją drogą, bardzo dziwne, że do tej pory nikt nie wpadł na pomysł zorganizowania kontrmanifestacji, w czarnych kondomach. To, zdaje się prewencyjnie najskuteczniejszy środek, na rozwiązanie dylematów demonstrujących osób.
Ale, wróćmy do meritum. Kolejnym interesującym autorem jest Michał Sutowski, ten co to miał wybitny udział w empirycznym udowodnieniu śmiałej tezy naukowca – Ernesta Gellnera, że „nacjonalizm jest sentymentem, który zostaje naruszony” w powszechnym poczuciu społeczeństwa – narodu. Tak się składa, że zaproszenie delegacji Antify z Niemiec wpłynęło w sposób wybitnie sentymentalny na Polaków, którzy 11 listopada 2011 roku postawili wyraźny opór nie tylko lewacko – anarchistycznym grupkom, ale całemu establishmentowi III RP. Ja osobiście uważam to za punkt graniczny w nowej historii Polski, który sprawił, że od tego momentu bardzo szeroko rozumiany obóz narodowy i suwerenne myślenie o państwie, zaczęło wyraźnie dominować w debacie publicznej. Lina przesunęła się całkowicie w jednym kierunku. Co jednak myśli o aktualnych rządach redaktor Sutowski? „Na razie bardzo wielu Polaków nie cierpi szczerze Jarosława Kaczyńskiego, ale to jeszcze nie wystarcza, żeby zwolennicy silnej progresji podatkowej i programów budowy mieszkań komunalnych zagłosowali na partię lidera kojarzonego głównie z kredytami we frankach, względnie na inną partię, która wszystkim lewakom nad Wisłą przywodzi na myśl dziką reprywatyzację i czyścicieli kamienic. Na podobnej zasadzie trudno oczekiwać od konserwatywnych mieszczan, by głosowali na wspólną listę z ludźmi kojarzącymi im się – że niesłusznie, to zupełnie inna sprawa – z marksizmem, bolszewizmem, wywłaszczeniem bogatych z majątku, względnie paleniem kościołów czy dziesięcioma aborcjami na koszt państwa”. Faktycznie, siła obozu rządzącego polega w głównej mierze na tym, że nie mają aktualnie żadnego przeciwnika zarówno po lewej stronie sceny politycznej, jak i po prawej, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę bardziej centrową optykę możliwości wyborczych. Dodatkowo okres trwania PRL jak i III RP przyczynił się w znacznym stopniu do ostatecznej dezawuacji ideologii lewicy, nie mającej mocnego oparcia w patriotycznym podejściu do kwestii państwa, jego ekonomii czy wolności obywatelskich. Ubieranie się w szaty obrońców mniejszości seksualnych, zwolenników aborcji, czy podejrzanej fali afro-azjatyckiej imigracji, to strzał w kolano, jeśli nie śmiertelny cios. Przy tym decydująca jest silna dośrodkowość Polaków, poparta wielką martyrologią, która sprawia, że ludzie oczekują w pierwszej kolejności zabezpieczenia własnych interesów grupowych. Natomiast takie oczekiwania i podejście do problemów państwa jest w stanie zaspokoić w tym momencie jedynie PiS. Nieco lepiej wygląda sytuacja po prawej stronie. Organizacje skrajnie narodowe przyciągają oddolnie sporo nowych zwolenników, ale niekoniecznie idą ścieżką wytyczoną chociażby przez wielkiego ideologa nacjonalizmu – Romana Dmowskiego. Natomiast ruchy wybitnie konserwatywne i neolibertariańskie nie są w stanie przyciągnąć do siebie mas, chociażby miały najlepsze pomysły na przyszłość Polski. Oczekując być może przy tym powrotu monarchii lub nadejścia jakiejś formy autorytaryzmu?