Bez kategorii
Like

Najzdolniejszy oficer marszałka

03/09/2011
315 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Co się stało z polskim złotem? Francuzi wywieźli je do Dakaru. Kiedy po wojnie wróciło do Europy rząd Jej Królewskiej Mości odliczył sobie z tego skarbu wszystkie wydatki, jakie poniósł na utrzymanie polskiego wojska

0


 

We wrześniu 1939 roku czterdzieści miejskich autobusów z Warszawy załadowanych rezerwami polskiego złota jechało bocznymi drogami w kierunku rumuńskiej granicy. Niemieckie samoloty polowały na te transport od dłuższego czasu, sowieci nadawali przez radio Mińsk komunikaty ułatwiające hitlerowcom lokalizację konwoju. Mimo tak trudnych warunków złoto udało się wywieźć.

 

 

9 września mdlejący od upału prezes Banku Polskiego Adam Koc, który konwojował złoto do granicy napotkał w Łucku grupę oficerów bez przydziału, wśród nich znajdowali się: pułkownik Ignacy Matuszewski, pułkownik Rajchman i hrabia Krystyn Ostrowski. Rajchman był byłym ministrem przemysłu i handlu II Rzeczpospolitej, a Matuszewski byłym ministrem skarbu. Obydwaj oficerowie zgodzili się na nadzorowanie transportu złota. W Śniatyniu olbrzymi transport załadowano do pociągu, a pułkownik Rajchman zawrócił do Lwowa w nadziei, że uda mu się uratować złoto zgromadzone przez obywateli w zbiórkach na Fundusz Obrony Narodowej. Ignacy Matuszewski wraz z żoną i żoną pułkownika Rajchmana ruszyli za granicę.

Zanim opowiemy o losach polskiego skarbu przybliżmy nieco postać Ignacego Matuszewskiego, człowieka, który był odpowiedzialny za wywiad wojskowy w czasie wojny polsko-bolszewickiej. To o jego działalności jako szefa II Oddziału Piłsudski powiedział: „po raz pierwszy w dziejach wiedzieliśmy o nieprzyjacielu więcej niż on o nas”. Zanim Matuszewski wsławił się w wojnie bolszewickiej zajmował się organizowaniem polskiego wojska w Rosji. Bolszewicy skazali go zaocznie na karę śmierci za zdobycie Mińska Litewskiego i wypędzenie stamtąd czerwonoarmistów. Na karę śmierci skazali Matuszewskiego także Niemcy. Obydwu trybunałom Ignacy Matuszewski się wywinął. W dwudziestoleciu należał do grupy pułkowników stojących mocno na prawo od Marszałka. Opowiadano o nim anegdoty, że odda za Polskę życie, ale dwóch złotych nie pożyczy. Musiało być w tym trochę prawdy, bo wywiezienie za granicę złota mieszczącego się w 40 autobusach to było zadanie nie dla byle kogo. Ignacy Matuszewski był mężem najsłynniejszej polskiej sportsmenki międzywojnia Haliny Konopackiej.

Pułkownik pesymistycznie oceniał sytuację obronną Polski przed 1939 rokiem, wielokrotnie występował z projektami wzmocnienia i zmechanizowania armii. Jego artykuły ogłaszane w „Słowie”, gazecie ukazującej się w Wilnie i redagowanej przez Stanisława Mackiewicza traktowane były jako defetyzm i antyrządowa propaganda. Przed samym wybuchem wojny nie zajmował już żadnych istotnych stanowisk w państwie.

 

Jak wiemy Rumuni internowali polski rząd i polskich oficerów, kiedy tylko ci przekroczyli granicę ich kraju. Udzielono im wszelkiej pomocy i okazano życzliwość, ale Rumunia bała się Niemiec i ulegała naciskom Francji, która nie życzyła sobie, by na emigracji Polskę reprezentował skompromitowany prezydent i wódz naczelny. Jednego tylko człowieka nie internowały władze rumuńskie – pułkownika Matuszewskiego. Nie zatrzymano także skarbu, który konwojował. Transport bezpiecznie dotarł do portu w Konstancy. Tam niestety zaaresztowano transport złota i konwojujących je ludzi. Stało się tak na wyraźne życzenie Niemców. Wydawało się, że wszystko przepadło. Pułkownik Matuszewski poradził sobie jednak, znalazł statek dowodzony przez angielskiego kapitana, który zgodził się wywieźć złoto z Rumunii. Był tylko jeden problem, angielski stateczek miał zdekompletowaną załogę. Matuszewski wraz z Anglikiem urządzili nocny rajd po knajpach Konstancy i tam prośbą, groźbą i pieniędzmi nakłaniali podpitych marynarzy do tego, by zamustrowali na angielską jednostkę. Udało się. Rankiem pod nosem wojennej floty Królestwa Rumunii rezerwy polskiego złota wyjechały do Konstantynopola. Nie wiem czy Niemcy biegali po nabrzeżu plując z wściekłości i strzelając w powietrze, ale bardzo chciałbym żeby tak było.

W Konstantynopolu czekają Matuszewskiego kolejne niespodzianki, Niemcy nie mogą ot, tak po prostu zatrzymać transportu. Wpadają więc na prosty pomysł – wynajmują grecki statek, który niby przypadkiem ma zderzyć się z jednostką wiozącą nasze złoto i unieruchomić ją w porcie. Matuszewski jest byłym szefem dwójki, dowiaduje się więc o tych planach szybciej niż zajmuje Niemcom odnalezienie odpowiedniego do tej operacji statku. Urządza przedstawienie polegające na przeładowywaniu złota na inny statek, przewożąc go w rzeczywistości do podstawionego na bocznicy pociągu. Kiedy Niemcy czekają w swoim greckim statku na redzie portu w Konstantynopolu, złoto jedzie bezpiecznie do Bejrutu. Tam zostaje załadowane na trzy statki francuskie i płynie przez morze Śródziemne do Marsylii. Udało się! Ignacy Matuszewski jeden z najbardziej inteligentnych i energicznych ludzi, jacy kiedykolwiek pojawili się na polskiej scenie politycznej został bohaterem. Był nim kilka tygodni zaledwie. Jego podsycana przez francuskie gazety popularność zirytowała mający nieco mniej popularności rząd generała Sikorskiego (nie jego samego może, ale kilku urzędników). Matuszewskiego oskarżono o to, że podrożył koszta transportu 75 ton złota ponieważ wynajął w Bejrucie trzy statki, a nie jeden. Na replikę pułkownika, że zrobił tak ponieważ obawiał się ataku niemieckich okrętów w ogóle nie zareagowano. Koszta były zbyt wysokie także przez to, że pułkownik kupował wodę i napoje dla tragarzy, oraz dlatego że wiózł na pokładzie dwie kobiety, które zapłaciły za przejazd korzystając z rezerw złota. Były to panie Halina Konopacka, żona Matuszewskiego i żona pułkownika Rajchmana, które przez cały czas trwania epopei pomagały dzielnie przy noszeniu skrzyń. Okazało się ponadto, że pani Rajchmanowa kupiła sobie w Bejrucie proszek od bólu głowy, wydatek ten został umieszczony na liście kosztów, ponieważ Matuszewski był człowiekiem dokładnym. Zrobiono więc temu człowiekowi awanturę o proszek od bólu głowy!

 

Matuszewski był zdecydowanym zwolennikiem marszałka Piłsudskiego i wielkim krytykiem jego następców. Nie popierał polityki rządu Sikorskiego zmierzającej do jak największych ustępstw na rzecz Stalina. Na emigracji nie zaproponowano mu żadnych funkcji, postanowił więc emigrować. Wyjechał do USA, gdzie mieszkał do końca życia. Jego córka Ewa, jedyna spadkobierczyni zginęła w Powstaniu Warszawskim, była sanitariuszką. Niemcy rozstrzelali ją ponieważ została schwytana w czasie udzielania pomocy rannym powstańcom.

Co się stało z polskim złotem? Francuzi wywieźli je do Dakaru. Kiedy po wojnie wróciło do Europy rząd Jej Królewskiej Mości odliczył sobie z tego skarbu wszystkie wydatki, jakie poniósł na utrzymanie polskiego wojska i polskich urzędników, choć wojsko to przecież walczyło i umierało w obronie Zjednoczonego Królestwa.

Na koniec warto zacytować wypowiedź pułkownika oceniającą postawę zachodu wobec państw takich, jak Polska w czasie II wojny:

"Czy Times londyński był odosobniony w swojej aroganckiej naiwności? Czy mało jest i w Anglii i w Ameryce arogantów właśnie gotowych pouczać nas na łamach takich pism jak New York Post P.M., Time czy Life, że Polacy, Łotysze, Litwini, Estończycy, Finowie, Bułgarzy, Jugosłowianie itd. itd. powinni się poddać bez oporu dobrodziejstwu panowania Stalina? Czy to nie ci aroganci, którzy kury macali w domu, kiedy generał Sosnkowski pierwszy rozbijał pancerne dywizje niemieckie pod Lwowem – czy to nie oni dzisiaj wrzeszczą przez radio, że Naczelny Wódz Wojsk Polskich jest pro-nazi? Czy nie ma w Anglii i Ameryce całej szkoły myślenia, co uczy, że Stalin zawsze ma rację – inni nigdy, że Rosja prowadzi wojnę – inni się bawią, że porozumienie z Sowietami -polega na spełnianiu ich żądań, że wyzwolenie Europy – to oddanie jej we władzę czerezwyczajki, że Anglicy i Amerykanie double cross Rosję – ale Rosja tylko poświęca się dla nich, że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nie ma prawa według swego sumienia wyznaczać premiera Rządu Polskiego – ale Stalin ma wyjątkowe prawo kwalifikować polskich ministrów, że kiedy ludy Europy Wschodniej mówią o federacji – to zagrażają Rosji, ale kiedy Rosja żąda ich terytoriów – to tylko zabezpiecza siebie, że kiedy angielscy i amerykańscy żołnierze giną na Sycylii i obalają faszyzm włoski – to nie jest drugi front, ale kiedy Mołotow biesiaduje z ambasadą japońską w Moskwie – to jest to tylko dowód rozumu Stalina, że – słowem – wszystko co robią demokracje, może być krytykowane, potępiane i poprawiane przez Sowiety, ale nic, co czynią Sowiety, nie może być nawet tematem trzeźwego myślenia. Taka szkoła myślenia istnieje, jest bardzo potężna, rozporządza dziesiątkami pism, setkami pisarzy, radjokomentatorów, śladów jej nie brak nawet w działalności niektórych instytucji urzędowych".

Tekst jest fragmentem książki "Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie" dostępnej na stronie www.coryllus.pl

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758