Kierownik księgarni zaprowadził mamę i Łukaszka pod jakiś wielki regał.
– Proszę! – pokazał z dumą. – Ile książek! I wszystkie do kupienia! I to dzięki komu? Dzięki nam!
Kierownik księgarni zaprowadził mamę i Łukaszka pod jakiś wielki regał.
– Proszę! – pokazał z dumą. – Ile książek! I wszystkie do kupienia! I to dzięki komu? Dzięki nam! Zamiast jątrzyć i dzielić my zajmujemy się po prostu sprzedawaniem książek!
– To są podręczniki szkolne, tak? – upewniła się mama Łukaszka.
– Jeszcze ich tu nie ma, ale będą, będą – zapewnił pospiesznie kierownik. – Będę namawiał moich podwładnych, żeby naznosili tu jak najwięcej podręczników. Wszystkie, jakie mamy. A na razie… – przyjrzał się regałowi i oświadczył: – Wojskowość. Lotnictwo. – I pan mi proponuje, żebym kupiła jakąś taką książkę synowi do szkoły? – spytała osłupiała mama Łukaszka.
– No… W szkole to może akurat się nie przyda… Ale na przykład zostanie może kiedyś pilotem. I będzie jak znalazł!
– Ale my potrzebujemy podręczniki!
– A nie możecie kupić tego i tego? – spytał z nadzieją kierownik księgarni.
– No wie pan, nie stać nas… – wybąkała mama Łukaszka. – "Wiodący Tytuł Prasowy" podaje, że oczywiście nie ma żadnego kryzysy i jesteśmy Krakatau dobrobytu, ale wie pan, kiedyś udawało się co miesiąc coś odłożyć, a teraz jakoś… nie…
– Mówiłem, że niczego tu nie kupimy – wtrącił się Łukaszek.
– Właśnie, że kupimy! – uniosła się mama. – Ma pan tu przecież jakieś podręczniki?
– Zaraz zobaczę – rzekł pan kierownik, przystawił drabinę do regału "Wojskowość. Lotnictwo" i zaczął się na nią wspinać.
– Wyżej… Jeszcze wyżej… – komenderował Łukaszek.
– Widzisz tam jakiś podręcznik? – spytała cicho mama.
– Nie, chcę zobaczyć, czy ten facet zleci z tej drabiny – odparł Łukaszek.
– Łukasz!! – krzyknęła oburzona mama, no i stało się. Kierownik stracił równowagę, drabina się zakolebała i oparła o regał, który zaskrzypiał i powoli. bardzo powoli rymnął. Rozległ się ogłuszający huk, w powietrze wzbiły się książki i wielki tuman kurzu. Potem, powoli przewróciła się na regał drabina, a wraz z nią kierownik. W sklepie zrobiło się strasznie cicho.
Łukaszek był zachwycony.
– Nic mi nie jest! – krzyczał uspokajająco kierownik, kulejąc i trzymając się za kostkę. – Nic mi nie jest! Ale… – próbował podnieść regał i zajrzeć pod niego. – Tu powinien być mój pracownik. Kligdan-Boch!
– Jestem! – z sąsiedniej alejki wyszedł jakiś chudy, łysawy facet.
– Jesteś, ale gdzie?! – zdenerwował się kierownik. – Miałeś być podporą wojskowości! A ty gdzieś sobie poszedłeś!
– Dzięki temu ta katastrofa nie pociągnęła mnie za sobą – Kligdan-Boch wskazał przewrócony regał. – A poza tym czytałem to, co pan mi kazał!
I zaprezentował książkę w obwolucie. Źle jednak chwycił i z obwoluty zatytułowanej "Dowódcy" autorstwa Janusza Przymanowskiego wypadła książka "Wojskofobia. Próba diagnozy". Kierownik gestem rozpaczy zasłonił sobie oczy.
– Mówiłem, że nie kupimy tu żadnej książki – przypomniał Łukaszek.
– A ja ci mówię, że kupimy – odparła mama, sięgnęła na chybił trafił do przewróconego regału, wybrała jakąś pozycję i pociągnęła Łukaszka w stronę kas.
– To jest oszustwo! – kłócił się Łukaszek. – Wzięłaś pierwszą lepszą książkę tylko po to, żeby wygrać ze mną! A potem będzie ona leżeć w domu i niepotrzebnie wydane pieniądze…
– Wszyscy w domu będą ją czytać, zobaczysz – odparła z przekonaniem mama Łukaszka. – To największa księgarnia, nie może być tak, że mają ofercie coś, co by nie pasowało społeczeństwu!
Jednak w domu nikt z Hiobowskich nie chciał nawet wziąć jej do ręki.
– Dlaczego??? – pytała zrozpaczona mama Łukaszka.
– Przecież już sam tytuł odrzuca – westchnął dziadek.
– Co wam się w tytule nie podoba? – zdumiała się mama biorąc swój zakup do ręki. Na okładce był napis: "Polskie lotnictwo sprawcą Holocaustu. Przypadki ostrzeliwania ludności żydowskiej z samolotów polskich, Zamojszczyzna 1942 rok. Relacje świadków, zdjęcia, filmy nagrane telefonem komórkowym". Wydawnictwo: "Hańby i sromoty polskie".
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!