Prezydent Urugwaju Jose Mujica zyskał miano najbiedniejszego prezydenta na świecie. Większość swojej pensji oddaje potrzebującym. – Po prostu mało potrzebuję do szczęścia. Są ludzie, którym żyje się gorzej niż mnie – tłumaczy – podaje gazeta.pl
77-letni Mujica, nazywany przez rodaków Pepe, zarabia miesięcznie równowartość 9300 euro. 90 proc. pensji oddaje organizacji zajmującej się pomocą mieszkaniową dla biednych. "Na życie" zostaje mu więc około 900 euro. – Tyle mi wystarcza, nie mam wielkich potrzeb. Są ludzie, którym znacznie gorzej się żyje – mówi prezydent.
Mujica mieszka z żoną, senatorką Lucią Topolansky, na małej farmie pod Montevideo, stolicą Urugwaju. Nie mają dzieci. Farma należy do żony, a jedynym majątkiem prezydenta jest volkswagen beetle wart niespełna 2 tys. dolarów. Mujica nie ma nawet ani konta w banku, ani żadnych długów. Mówi, że życie uprzyjemnia mu jedna rzecz, jakiej pieniądze nie kupią – towarzystwo suczki Manueli.
– Żyjemy w odosobnieniu. Potrzebuję niewiele do życia. Doszedłem do tego, bo przez 14 lat siedziałem w więzieniu, gdzie miałem tylko materac do spania, ale byłem szczęśliwy – mówi Mujica. – Szczęście daje od zawsze kilka rzeczy: miłość, rodzina, dzieci, przyjaciele. Biedni są nie ci, którzy mają mało, ale ci, którzy potrzebują wiele – dodaje.
Więcej:
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."