Nacjonalizm stworzył Polaka na dobre i złe, który niejako automatycznie przyjmuje do wiadomości swoje pochodzenie, ma świadomość istnienia ciągłości pokoleń narodowych i swego w tym procesie miejsca.
Ideologia nacjonalistyczna, rodziła się w ogarniętej zaborami Polsce, jako ruch wszech narodowy, którego główne cele zawierały się w integracji społecznej(solidaryzmie), przekonania chłopstwa, że jest pełnoprawną częścią wspólnoty narodowej, kreacji mieszczaństwa na zasadnicze koło napędowe polszczyzny w jej moralnym i gospodarczym kształcie. Zadaniem nacjonalizmu od początku jego istnienia, było uświadomienie – często nie potrafiących tego określić mas – o tym, że Polakami byliśmy,jesteśmy i będziemy. I jest to zagadnienie organiczne, psychologiczne i rozumowe – nie zaś uczuciowe, jak to ma miejsce w wypadku patriotyzmu, który uczuciem będąc, raz płonie niczym pochodnia, innym razem jest tylko popiołem zniechęcenia.
Państwo narodowe nigdy w Polsce nie powstało, śmiem twierdzić,że nie tylko z powodu niekorzystnych układów historyczno-politycznych, ale zanikania tego,co nacjonalizmem być powinno. Skażony on został demokratyzmem, liberalizmem, odwieczną polską anarchią – na tym tle, mniej nawet ważne było istnienie mniejszości narodowych, masonerii, socjal-komunizmu, piłsudczyzmu i sanacji. Polaków myślących narodowo,zorganizowanych, było wystarczająco dużo, żeby siły te zneutralizować,pokonać, wyrzucić na margines i rządzić się w nacjonalistyczny sposób – bez wpływu sił obcych i wrogich. Jednak jak wspomniałem, nacjonalizm ulegał osłabieniu przez cechy, które wymieniłem wyżej. A należało ideę wzmacniać, nie traktować jej powierzchownie, podnosić świadomość obowiązków narodowych, odrzucić raz na zawsze fałsz tolerancji – zamienić ją w twardnienie sumień, większe i większe, bo nieprzyjaciele zewnętrzni w postaci III Rzeszy i Związku Sowieckiego, przetapiali swe ideologie w stalowe serca, nie znające litości. Nasz nacjonalizm, opierał się o katolicyzm, lecz to nie znaczyło, iż idea musiała być słabsza. Przykład wojny domowej w Hiszpanii (1936-1939) – szczególnie Falangi – zademonstrował,że katolik w zwalczaniu zagrożenia, może posunąć się do wymuszonego okrucieństwa w imię obrony najwyższych wartości. Modernizm postkatolicki naucza, iż mamy być słabi i ulegli, a Prawdziwa Wiara przyzwala nawet bez pardonu zabijać, kiedy nie ma innego wyjścia,kiedy trzeba wyrzucić kupców ze świątyni, zaś z Nieba zostanie zesłany miecz. On nie służy do odganiania komarów. To samo wyglądało na odcinku przemysłu. Potęgi totalitarne się zbroiły, a u nas nacjonalizm bazował programowo na handlu, drobnej wytwórczości, nie posiadał wizji państwa rozwiniętego gospodarczo.
W okresie Międzywojennym – apogeum potęgi ruchu nacjonalistycznego – zaczęła się również biurokratyzacja struktur, spory o funkcje,frakcyjność, wreszcie rozpad ruchu na Stronnictwo Narodowe(SN) i Obóz Narodowo-Radykalny(ONR), co przyniosło częściowy podział nacjonalizmu polskiego pod względem pokoleniowym; dynamiczna młodzież zasiliła raczej ONR i nadała mu bardziej militarystyczno-hierarchiczny model wewnętrzny i takież koncepcje polityczne (do modelu faszystowskiego,wodzowskiego, w postaci Ruchu Narodowo-Radykalnego-Falanga, z wizją państwa – uprzemysłowionego z "umundurowanymi duszami" narodu). Umiarkowani i o wiele liczniejsi, pozostali przy Stronnictwie Narodowym i jego modelu gospodarki ograniczonej terytorialnie i kapitałowo, nie nastawionej na zdecydowany rozwój; zresztą koncepcje państwa, były w SN dość szerokie, chcące zadowolić cały elektorat, podzielone na skrzydła bardzie liberalne i autorytarne. Ściślej prezentował je Obóz Wielkiej Polski (OWP), po rozwiązaniu główny zaczyn personalny ONR. Jak wspomniałem, nasz nacjonalizm nie miał w swej masie charakteru ostro hierarchicznego, postulowano ograniczenie demokracji, lecz bez jej całkowitej eliminacji. Stworzono teoretycznie różne wariacje tzw. Organizacji Politycznej Narodu (OPN), kilkustopniowej, wyższy stopień dawał jej członkowi większy udział we władzy państwowej(postulowano ostre kryteria moralne dla członka), również tylko członek OPN, miałby prawa wyborcze, bierne i czynne względem Sejmu.OPN nie miała być partią,działalność tychże by zakazano – jako agenturę masońską, ale swoistym mechanizmem oceniania i rozdzielania ludzi do różnych mniej i bardziej odpowiedzialnych struktur w kierowaniu państwem. Tolerowano pozostawienie okrojonego Sejmu, który kontrolowałby rząd, rozbudowę samorządu, władza miała być kolektywna, nie bezpośrednio z powszechnego wyboru, ale oparta o bezinteresowne zasługi, doświadczenie, krystaliczną uczciwość rządzących, nad czym miała czuwać OPN. ONR-ABC postulował,aby szefem państwa był Naczelnik (nie mylić z Piłsudskim – chodzi o tytuł), który wybierałby Senat, rozbudowywany przez kooptację,Senat koordynowałby politykę wewnętrzną i zagraniczną, przyjmowałby ustawy sejmowe i kształtował prawo. Naczelnikowi należałby się najwyższy szacunek i tytuł pierwszego Polaka – jego prerogatywy widziano czysto reprezentacyjnie. Stąd mówiono o wybitnym pisarzu, sławnym naukowcu, nie wykluczano monarchii, lecz symbolicznej, nie dziedzicznej. Naczelnika-króla wybierałby cały naród jako jedynego kandydata w referendum. Jak widzimy, już wtedy nacjonalizm nie traktował narodu równo w kwestii dostępu do rządzenia. To miała być ściśle dobrana elita i hierarchia,ale nie z urodzenia i pieniądza, lecz umiejętności i oddaniu się narodowej sprawie. Przy czym miał obowiązywać solidaryzm – władza nie dawała nic, prócz obowiązków, wszyscy Polacy pod względem praw, byli traktowani tak samo, więcej – sprawujący władzę, za popełnione przestępstwa, mieli mieć w kodeksie karnym wyższe wyroki.
Falanga szła znacznie dalej, postulowała powstanie monopartii z wodzem(tym miała stać się de facto OPN), przewidywała odrzucenie przestarzałej kultury szlachecko-chłopskiej, regionalizmów i samorządu, unifikację bezklasowego narodu; ogólnie krytykowała polską historię i dążyła do uformowania "nowego człowieka", który miał być zdolny do stworzenia państwa,mogącego konkurować z sąsiednimi potęgami totalitarnymi. Samo państwo w wizji Falangi, ingerowało w każdy przejaw aktywności społeczno-narodowej, kontrolowałoby gospodarkę, warstwy przemysłowe, wychowanie młodych pokoleń. Można przypuszczać, iż "nowy człowiek" z planów Falangi, nie reprezentowałby raczej znanej nam gnuśnej, kierującej się słomianymi zrywami polskości, ale fanatyzmem typu japońskiego i postawą na polu bitwy oraz pracy – w stylu walki do ostatniego żołnierza, a nie cofania się. Gdyby tylko Ruch Falanga, miał na przeprowadzenie takiej zmiany mentalności narodowej odpowiednio dużo czasu. Wtedy kampania wrześniowa, fanatyczny ideowo żołnierz wsparty lepszą bronią, mogła się potoczyć zupełnie inaczej. Pozostanie to niestety na zawsze kwestią gdybania. RNR uważał za konieczne wprowadzenie planów pięcioletnich(popularnych w socjalizmie "pięciolatek"), wszystko aby osiągnąć stopień rozwoju przemysłowego totalitarnych nieprzyjaciół z Zachodu i Wschodu. Falanga wysuwała plany imperialne, sformowania Imperium Słowiańskiego od Bałtyku po Morze Czarne, włączając w ten konglomerat inne państwa o odmiennym pochodzeniu etnicznym. Cały polski nacjonalizm przyznawał Kościołowi katolickiemu specjalne prawa i ważne zadania wychowawcze. Jednakże w okresie wojennym, nadmienione już skażenia narastały, a to przez strach przed ustrojami totalitarnymi, niekiedy nadmierny i niepotrzebny. ONR się po wojnie na obczyźnie nie odrodził, Stronnictwo Narodowe stawało się zwykłą partią o charakterze demoliberalnym, skłóconą i skostniałą, która w przyszłej, wolnej Polsce opowiadała się za demoliberalnymi wyborami i takim ustrojem. To stanowiło już całkowite odejście od nacjonalizmu, a przyjęcie de facto programu liberalno-narodowego.
Jest rzeczą poza dyskusją, że polski nacjonalizm – będąc międzywojennym gigantem – nie potrafił jednak zdobyć władzy i wypracować spójnego wewnętrznie frontu ideowego. Jednakże przy dzisiejszej rozsypce i słabości grup nacjonalistycznych, przedstawiał prawdziwą potęgę, z której czerpiemy przynajmniej nadzieję na lepsze dla nas czasy. Długo trwało uformowanie świadomego Polaka – dzieło nacjonalizmu – ale też krótko pozostał on świadomym Polakiem. W PRL-u takie wzorce tępiono jako klasowo szkodliwe(dopiero od 1968 roku nastąpiła zmiana podejścia), zaś po okrągłym stole nacjonalizm wyrzucono ze zgrozą na śmietnik, ponieważ kojarzył się on socjal-liberałom i "przodującej mniejszości" z odrodzeniem siły narodowej, która skieruje się przeciwko nim. Zawsze słaba psychika narodowa, pomogła politycznym hochsztaplerom wyrwać sobie nacjonalizm z mózgów i serc, wierzyła kłamcom z obozu liberalno-syjonistycznego,który zagarnął media, a nie nacjonalistom,którym skutecznie zatkano usta. Poprzez lata zgniłej demokracji,wielokulturowości i globalizmu, rozmontowaniu uległ sam naród.
Wydaje się słusznym podzielić go dzisiaj na trzy kategorie. Najniższa – zmaterializowana, kosmopolityczna, nie czująca związku ze wspólnotą narodową,obojętna, będąca Polakami tylko z racji posiadania dowodu osobistego,ewentualnie metryki i jako takim posługiwaniem się językiem polskim,czerpiąca "wiedzę" i rozrywkę z odmóżdżającej, medialnej papki. Ta kategoria jest najliczniejsza, możliwe że idąca w grube miliony. Następnie mamy Polaków-patriotów, poczciwych, wychowanych w duchu staroświeckim, polskości biernej, rozumiejącą ją na poły religijnie, chętnie wybaczających i zapominających urazy – ich jest z pewnością dużo mniej od bezmyślnej masy "proli", jakbyśmy nazwali najniższą kategorię na wzór książki Orwella "Rok 1948", lecz na kilka milionów można ich liczyć. Wreszcie warstwa najbardziej wartościowa, wbrew trudnościom wychowana w duchu fanatycznie nacjonalistycznym (często samoistnie), nie idąca na kompromisy, propolska rozumowo, czyli głucha na szept syjonistyczno-liberalnych węży, kiedy trzeba gotowa w każdej chwili dla idei pracować,poświęcać się,a nawet umrzeć,myśląca o państwie i w narodzie na wzór, który przedstawiłem w pierwszej części tego wywodu.
Na bazie tej kategorii – rzeczywistych nacjonalistów, których pozostało może kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy, rysuje się nowy nacjonalizm,
ideologia nadziei, nacjonalizm elitarny. Ta klasa "liderów i wojowników", powinna stworzyć między sobą ścisłą więź hierarchiczną, kolejne wcielenie Organizacji Politycznej Narodu, która wyłoni przywództwo narodowe i używając pewnej przenośni powoła "narodowy KOR" – Komitet Obrony Narodu(KON), który w okresie zamętu, zamieszek, konfliktów społecznych – zdyscyplinowana i bezwzględna – stanie na ich czele. Że jest to nierealne? Równie nierealne,co lansowany, skuteczny bojkot, zresztą bojkot stanowić będzie dobre preludium przed opisywanymi wydarzeniami. Nacjonalistyczna elita, nie powinna być zamknięta, musi dobierać najlepszych z kategorii drugiej, nawet dobrze rokujące, przebudzone z letargu jednostki z kategorii trzeciej. My nie walczymy o demokrację, nie oddamy władzy w wyborach "lepszym", bo demokracja nigdy lepszych nie wybiera. Nowy tandem OPN-KON, wybierze między sobą władzę nad państwem narodowym. Wszystkie kategorie Polaków pozostaną równe, lecz wprowadzone zostanie przymusowe nauczanie szkolne "wiedzy o narodzie" – przynajmniej od gimnazjum, takie same zadania będą mieć rodzice,Kościół Katolicki(tradycyjny, posoborowy zostanie wyeliminowany), odrodzona armia i instytucje społeczne. Nacjonalizm elitarny zacznie ogarniać drugą i trzecią kategorię wspólnoty, po pewnym okresie powrócimy do stanu normalności – Narodowego Państwa Polskiego(NPP). Dlaczego nie Rzeczypospolitej? Bo to synonim republiki,"republikańskiego króla", zdegenerowanej demokracji szlacheckiej, masowości i ślepoty ideowo-politycznej. A nie jest wykluczone, że powrócimy do propozycji ONR-ABC, symbolicznej monarchii, być może nie tak symbolicznej, a autorytarnej.Wtedy frazeologia republikańska straci sens. Nacjonalizm powszechny zanikł, zamienił go nacjonalizm elitarny, wola Boga, czy da nam zwyciężyć. My broni myśli i czynu narodowego nie złożymy, do ostatniej garstki nacjonalistów. Jeżeli przyjdzie za ideę oddać nawet własne życie. To lepsze od wegetacji w demoliberalnej kloace.
Robert Larkowski