Próba odwleczenia nieuchronnej katastrofy, jaka czeka miliony emerytów (przyszłych i obecnych) zaczyna już przybierać groteskowe formy. Na początek kilka przepisów. Otóż zgodnie z art. 6 ust.1 pkt 12 oraz art. 12 ust. 1 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych osoby prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą nie posiadające innego tytułu do ubezpieczenia społecznego podlegają obowiązkowo tym ubezpieczeniom. W najbardziej „lajtowym” wydaniu jest to trochę ponad 1000,- zł miesięcznie bez względu na to, jakie są obroty. Dla wielu, zbyt wielu, drobnych przedsiębiorców (w tym tzw. samozatrudnionych), jest to kwota negująca sens działalności. Bo jak żyć, kiedy po 12 godzinnej pracy codziennie przez cały miesiąc dochód brutto wynosi 2000,- zł, z których jednak połowę trzeba zostawić „organowi rentowemu”? Pełny etat za 500,- zł? W […]
Próba odwleczenia nieuchronnej katastrofy, jaka czeka miliony emerytów (przyszłych i obecnych) zaczyna już przybierać groteskowe formy.
Na początek kilka przepisów.
Otóż zgodnie z art. 6 ust.1 pkt 12 oraz art. 12 ust. 1 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych osoby prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą nie posiadające innego tytułu do ubezpieczenia społecznego podlegają obowiązkowo tym ubezpieczeniom.
W najbardziej „lajtowym” wydaniu jest to trochę ponad 1000,- zł miesięcznie bez względu na to, jakie są obroty.
Dla wielu, zbyt wielu, drobnych przedsiębiorców (w tym tzw. samozatrudnionych), jest to kwota negująca sens działalności.
Bo jak żyć, kiedy po 12 godzinnej pracy codziennie przez cały miesiąc dochód brutto wynosi 2000,- zł, z których jednak połowę trzeba zostawić „organowi rentowemu”?
Pełny etat za 500,- zł?
W 2013 roku?
Ktoś reflektuje?
1.
Czy w takiej sytuacji można się dziwić, że tak wielu wyjechało „za chlebem”?
Jakieś 7-10% społeczeństwa!
Często nie wyrejestrowując się z rejestru osób prowadzących działalność gospodarczą, bo przecież nauczeni latami zmagań z systemem wiedzą, że nigdy nie wiadomo, co i kiedy może się przydać.
A czasem prowadząc jakąś szczątkową działalność – np. sklep internetowy na allegro.
2.
Właśnie dla takich, jak oni, istnieją unijne przepisy.
Oto wedle art. 14c rozporządzenia Rady Ministrów (EWG) nr 1408/71 (obowiązywało do końca kwietnia 2010 roku) osoba będąca jednocześnie pracownikiem najemnym na terytorium jednego państwa członkowskiego i prowadząca działalność na własny rachunek na terytorium innego państwa członkowskiego podlega ustawodawstwu tego państwa członkowskiego, na którego terytorium wykonuje pracę za wynagrodzeniem. Takie samo rozwiązanie znajduje się w aktualnie obowiązującym rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady nr 883/2004 z dnia 20 kwietnia 2004 roku.
Czyli pochodzący z Polski robotnik budowlany w Wielkiej Brytanii, który pracuje tam w miejscowej firmie, a jednocześnie na terenia Polski prowadzi działalność gospodarczą, obowiązkowo podlega ubezpieczeniem brytyjskim.
I nie ma od tego odwrotu.
Może się ubezpieczać również w Polsce, o ile najdzie go taka ochota i złoży stosowny wniosek.
3.
Prawdopodobnie (na 99,99%!) ze względu na masowość emigracji ZUS zaatakował również i tę grupę.
Tak samo jak poprzednio (matki, tzw. zawieszeniowcy, zleceniobiorcy, wykonujący pracę nakładczą, pracownicy etatowi, znowu matki) organ swoje decyzje uzasadnił obejściem prawa ubezpieczeń społecznych, albowiem pomimo formalnie zawartych umów o pracę na terenie Wielkiej Brytanii, strony stosunku pracy nie miały zamiaru wzajemnego zobowiązania się do ich wykonania.
Tako rzecze ZUS.
Choć nie przedstawia uzasadnienia swojego stanowiska.
Po prostu jakiś urzędnik doszedł do takiego wniosku.
I już.
4.
Problem, niestety, polega na systemie prawnym polskich ubezpieczeń społecznych.
I jeśli należałoby pochwalić ustawodawcę za wprowadzenie do postępowania toczącego się przed wydaniem decyzji przez ZUS przepisów kodeksu postępowania administracyjnego w szczególności art. 77 kpa, który nakłada na organ administracyjny obowiązek wyczerpującego zebrania materiału dowodowego (a więc nie tylko tych, które potwierdzałyby jego tezę) to jednak jest to typowy zabieg socjotechniczny, z którego (i to w realiach „państwa prawnego” wieku XXI) nie wynika absolutnie NIC.
Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 27 kwietnia 2010 roku wyraźnie stwierdził:
Naruszenie przepisów Kodeksu postępowania administracyjnego nie stanowi przesłanki wzruszenia decyzji przez sąd pracy i ubezpieczeń społecznych, więc także w tym aspekcie przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego nie są przez ten sąd stosowane.
Naruszenie, ba, nawet jawne lekceważenie obowiązku przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego w sposób wyczerpujący nie jest brane pod uwagę przez sąd, do którego wniesione jest odwołanie.
A przede wszystkim nie jest powodem, dla którego decyzja mogłaby zostać uchylona!
Organ wydaje decyzję w sposób, bywa, że dowolny (łódzki oddział ZUS potrafił wydać decyzję „przez analogię”!).
Ale to na odwołującym spoczywa przed sądem ciężar dowodu!
Zupełnie tak, jakby w postępowaniu karnym obowiązywało domniemanie winy a dla skazania wystarczyłby sam akt oskarżenia. I, na dodatek, nie byłaby to praktyka, ale domniemanie ustanowione przez prawo.
5.
Dokładnie tak właśnie dzieje się w przypadku pracy zarobkowej wykonywanej zagranicą oraz działalności gospodarczej na terenie starego kraju.
ZUS po prostu stwierdza, że praca nie była wykonywana, zaś zamiarem stron było obejście prawa (po ludzku mówiąc – oszukanie państwowego organu).
I starczy.
Nikt nie wnika, że przepisów ubezpieczeń społecznych obejść się nie da, tak samo, jak podatkowych.
Bo to na odwołującym się od wydanej, co najmniej arbitralnie, decyzji spoczywa obowiązek wykazania przed sądem, że w istocie pracował!
Tak samo przecież było w przypadkach matek, tzw. zawieszeniowców, zleceniobiorców, wykonujących pracę nakładczą, pracowników etatowych, znowu matek.
6.
Niedługo, poza mundurowymi, togowymi i klasą próżniaczą , pardon, grupą trzymającą się kurczowo władzy, cała reszta społeczeństwa dowie się z decyzji Zakładu, że pozorowała zatrudnienie.
I żadne świadczenie się nie należy.
7.
Odwołujący, którzy faktycznie pracowali poza granicami, przedkładają dokumenty, otrzymane od zagranicznych pracodawców.
W tym dokumenty potwierdzające zawarcie umowy ubezpieczenia społecznego.
Ale ZUS i na to ma sposób.
Otóż żąda, by odwołujący przedłożył sądowi dokument, jaki wg niego potwierdza wykonywanie pracy zagranicą.
Tym dokumentem jest druk E-101 (A-1).
Ba, właśnie w oparciu o nieprzedłożenie tego druku przez odwołującą oparta jest wniesiona przez ZUS oddział w Chorzowie skarga kasacyjna (radca prawny Rafał Dudek).
Bo, wg pana radcy, brak E-101 przesądza o tym, że praca była fikcyjna zgodnie z życzeniem organu.
8.
Tymczasem:
Formularz E 101 jest dokumentem świadczonym przez konkretną jednostkę terenową ZUS. E 101 dotyczy polskich pracowników, którzy zostają oddelegowani do pracy w jednym z państw członkowskich Unii Europejskiej.
Polskich, a więc zatrudnionych przez POLSKĄ firmę, mająca siedzibę w POlsce, panie radco.
Ba, nie każdy pracownik otrzyma taki druk.
Wystarczy bowiem, że pracownik nie spełni któregoś z poniższych kryteriów:
1. osoba udaje się na polecenie swojego krajowego pracodawcy przejściowo na terytorium drugiego państwa w celu wykonywania tam czynności na rzecz tego pracodawcy (czy pracownik podczas delegowania będzie podporządkowany poleceniom pracodawcy co do czasu, miejsca i rodzaju wykonywania pracy);
2. wysłanie następuje w ramach umowy istniejącej w państwie wysyłającym;
3. roszczenie o wynagrodzenie z tytułu umowy o pracę kierowane jest bezpośrednio do wysyłającego podmiotu;
4. przewidywany okres wykonywania pracy na terenie innego państwa nie przekracza 12 miesięcy;
5. pracownik nie jest delegowany w miejsce innego pracownika, któremu upłynął okres delegowania;
a pracodawca większość swoich interesów prowadzi zagranicą, by pracownik nie otrzymał druku E-101, tylko został zgłoszony do ubezpieczeń społecznych w kraju faktycznie wykonywanej pracy!
Żądanie okazania druku E-101 przez osobę pracującą w brytyjskiej firmie byłoby zasadne tylko wtedy, gdyby ta została oddelegowana do pracy w Belgii czy innym kraju członkowskim!
Albo w POlsce.
9.
Zatem ZUS, a więc organ państwowy ponad wszelką wątpliwość,
świadomie kłamie.
Prawie dwa wieki temu Alexis de Tocqueville powiedział:
Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.
Ostatni gasi światło…
7.06 2013