Bez kategorii
Like

Na rozprawie przeciwko polskiemu poecie potrzebny był tłumacz z bolszewickiej demagogii na język polski

29/06/2012
454 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Czy redaktorzy „GWna” mogą być „duchowymi spadkobiercami KPP”? W czasie sprawy sądowej poeta–gazeta doszło do starcia dwóch zupełnie innych dziedzictw duchowych. Bolszewicka demagiogia atakowała patriotyzm polski.

0


 

Na rozprawie przeciwko polskiemu poecie potrzebny był tłumacz z bolszewickiej demagogii na język polski

 

Polski patriota i polski poeta stał jako oskrżony za barierką w sądzie — jest to pokazane na procesie przedstawionym w filmie Grzegorza Brauna Poeta pozwany. Poeta stał i starał się tłumaczyć, co rozumie przez różne, używane przez siebie, wyrażenia i terminy. Naprzeciw siedziała sędzia – lustrująca go zimnym, pustym, szklistym, nic nierozumiejącym wzrokiem.

Sowiecko-komunistyczna, a więc zbrodnicza mafia w PRL nadzorująca tę kolonię od 1944 roku z ramienia komunistycznych zbrodniarzy z Kremla — została gładko przemianowna w trakcie cyrku zwngo "okrgły stół" na  na postkomunistyczne elity w PRL-bis… Lecz zsowietyzowani potomkowie członków tej komunistycznej mafii ciągle kontynuacją wszystkie wcześniejsze, antypolskie wysiłki swoich stalinowskich przodków z komunistyczno-sowiecko-stalinowskich, zdradzieckich partii typu KPP, PPR i PZPR. A także antypolskie wysiłki wielu nienawidzących Polaków i polskości — najprzeróżniejszych stalinowskich inżynierów dusz wysyłanych do PRL przez komunistycznego zbrodniarza tow. Stalina.

Zsowietyzowani komuniści — po stalinowsku, za swoimi sowieckimi przyjaciółmi i jednocześnie nadzorcami — nienawidzili Polaków i twierdzili, jak to np. pisał to Anatol Fejgin, że: “Trzeba zabić polską dumę, rozstrzelać patriotyzm”. Dopóki też mogli — to polskich patriotów masowo mordowali, rozstrzeliwali oraz wywozili do swojego ukochanego Związku Sowieckiego

Dzisiaj ta (post)sowiecka, lecz ciągle nienawidząca polskiego patriotyzmu hołota oskarża polskich patriotów przed (post)sowieckimi i cigle "rozgrzanymi" przez bandytów z SB sądami…. Sądami, w których różni "rozgrzani" sędziowie lustrują polskich patriotów zimnym, pustym i szklistym wzrokiem. Bo wyrok i tak znają już wcześniej…

Bowiem, jak to jeden z takich (post)sowieckich asów sądownictwa już kiedyś szczerze stwierdził: "negatywne treści na temat Adama Michnika redaktora naczelnego 'Gazety Wyborczej’ oraz wydawcy tej gazety Agory S.A. są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego". [sic!] Pisał o tym red. Stnisłw Remuszko po otrzymniu wyroków sądów po procesach jakie wytoczył niektórym gazetom.

O poetach oraz dziennikarzch oskarżanych przed sądami PRL-bis za pisanie prawdy o stalinowskiej przeszłości oraz bolszewickiej mentalności quasi elit w PRL-bis — pisze Tomasz Łysiak w felietonie "Spdek Ducha".


 

Tomasz Łysiak: Spadek Ducha

Tomasz Łysiak: Spadek Ducha - niezalezna.pl(foto. Artur Grottger)

Major Adam Sołtan, uwięziony wraz z innymi oficerami w Starobielsku, Trylogię Sienkiewicza znał prawie na pamięć. „Kiedy czytam o Skrzetuskim, Kmicicu, to marzę o jakimś szaleństwie, no… o jakiejś szarży na przykład, w której musiałbym zginąć” – mówił, a Józef Czapski zapisał jego słowa we „Wspomnieniach starobielskich”. Marzenie o szarży nie spełniło się. Zamiast niej był pistolet przystawiony do potylicy.

Kochający polską literaturę major Sołtan, porucznik Lesiak deklamujący w czasie Wigilii „Redutę Ordona”, porucznik Radoński, profesor gimnazjalny z Warszawy recytujący cichym głosem „O Boże, pokutę przebyłem i długie lata tułacze, / Dziś jestem we własnym domu i krzyż na ziemi znaczę” czy porucznik Kwolek, który z okazji 11 Listopada zawiesił na ścianie baraku czarny krzyż, a na drugi dzień został wywieziony w nieznane i nigdy nie wrócił – wszyscy oni i tysiące innych wspaniałych Polaków zostało sprzątniętych ze sceny długą palbą pistoletową w lesie katyńskim.

Zlikwidowano ich, bo stanowili zagrożenie w wymiarze podwójnym – nie tylko bezpośrednio, jako żołnierze, lecz także jako potencjalni szafarze Dziedzictwa przekazywanego z pokolenia na pokolenie.

Poeta przed sądem, czyli dziedzictwo lat 80.

W czasie procesu Jarosława Marka Rymkiewicza, wytoczonego poecie przez wydawcę „Gazety Wyborczej”, szło o słowa. O to, czy redaktorzy „GW” mogą być „duchowymi spadkobiercami KPP” albo czy można mówić o ich „skażeniu duchem luksemburgizmu”, jak napisał Rymkiewicz. Poeta stał więc za barierką (proces pokazał w swoim filmie dołączonym niedawno do „Gazety Polskiej” Grzegorz Braun) i starał się tłumaczyć, co rozumie przez różne, używane przez siebie, wyrażenia i terminy.

Naprzeciw siedziała sędzia – lustrująca go pustym, szklistym, nic nierozumiejącym wzrokiem. A pod ścianą mecenas Rogowski z szyderczym uśmiechem rozgrywał spektakl mający upokorzyć J.M. Rymkiewicza. Skupił się na rozszarpywaniu poety poprzez ataki na niego i jego przeszłość (choć sam Rymkiewicz ustosunkował się do niej już dawno, jeszcze za komuny, choćby w „Hańbie domowej” Trznadla).

I byłoby wszystko w porządku, zgodnie z duchem CzeKa, bo w końcu za ruszanie kosmopolitycznych Świętych należy się solidna klątwa i uśmiercenie cykutą pośrodku Agory (przepraszam, literówka – agory), gdyby nie problem fundamentalny. Właściwie taki, który nakazywałby powtórzenie procesu z przyczyn formalnych. Na posiedzeniu powinien być obecny tłumacz! Ktokolwiek widział film Brauna, ten bez problemu mógł spostrzec (te oczy sędziowskie nie mogły kłamać), że wszystko, co przekazuje Rymkiewicz, nie jest po prostu przez Wysoki Sąd rozumiane. Tak, jakby Pozwany mówił coś po polsku, a jego słowa w magiczny sposób zamieniały się na suahili. Przynajmniej wskazywała na to mina owego jednoosobowego składu sędziowskiego.

Poeta wyjaśniał, co to znaczy, że czyjeś poglądy wynikają z przyjęcia określonej spuścizny duchowej, a sędzia zdawała się nie rozumieć podstawowego sensu zdań, tak jakby korzystała z innego zasobu słownikowego. Istnieje obawa, że Słownik Języka Polskiego, stojący na półce w sądzie, był wydany dość dawno, może nawet w latach 80… Nie wiadomo. Właśnie z tego powodu na sali potrzebny był tłumacz. Z polskiego na polski.

Po raz kolejny okazało się, że nie porozumiewamy się tym samym językiem. Mamy dwa. Powiemy, dajmy na to, „patriotyzm”. I ktoś się przy tym wzruszy. Kto inny będzie się śmiał. I nasika na znicz.

(…)

Cytowane za: niezależna.pl


Zobacz także: 

"Trujący nadludzie GWna spod znaku zdradzieckich, sowieckich partii KPP i PPR"


 

 

Strona prowadzona przez życzliwych – acz zupełnie nieświadomych – współpracowników, zarejestrowanych w wiadomych wykazach całkowicie poza ich wiedzą…


Jarosław Marek Rymkiewicz – "Poeta Pozwany"

0

Andy-aandy http://blogmedia24.pl/blog/3727

Niezależny wędrownik po necie, czasem komentujący... -- Ekstraktem komunizmu i jego naturą, tak samo jak naturą kaądego komunisty i lewaka są: nienawiść, mord, rabunek, okrucieństwo i donos... Serendipity — the faculty or phenomenon of finding valuable or agreeable things not sought for...

823 publikacje
236 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758