Otwarcie niemieckiego rynku pracy przeszło po obu stronach granicy polsko-niemieckiej prawie niezauważone.
Polskie media donoszą, że – pomimo otwarcia niemieckiego rynku pracy z dniem 1 maja- ruch na granicy w niemiecką stronę niewielki. Może do wzmożenia wyjazdów dojdzie, gdy w rolnictwie rozpoczną się prace sezonowe przy zbiorach? Na razie potwierdzają się słowa polskiej minister pracy Jolanty Fedak, że „ kto chciał pracować w Niemczech – już dawno pracuje”. Tego samego zdania jest znajomy Polak, długoletni emigrant spod Hanoweru.
– Już prawie trzy tygodnie minęły od otwarcia rynku pracy, a napływu emigrantów zarobkowych nie widać i media prawie się tym tematem nie zajmują – relacjonuje przez telefon..- Polacy wolą kraje anglosaskie, gdzie mogą podszkolić swój angielski, który w ostatnich latach wygrał rywalizację do roli języka światowego. Francuzi i Niemcy przegrali w tym wyścigu – konstatuje.
Według mojego przyjaciela z Niemiec Polacy są tam nawet pożądani, zwłaszcza we wschodnich landach, gdzie ubytek młodej krwi widoczny jest na ulicach gołym okiem. Oczywiście konfliktów polsko-niemieckich na tle pracy nie można wykluczyć, zwłaszcza, że na tych terenach poziom bezrobocia sięga 15 proc.. W Niemczech nie ma ustawowej płacy minimalnej, pewne standardy płacowe funkcjonują jedynie w niektórych branżach na zasadzie porozumień pracodawców ze związkami zawodowymi.
– Bardziej obawiałbym się jednak rywalizacji płacowej pomiędzy samymi Polakami, bo młodych Niemców w wieku produkcyjnym jest na wschodzie jak na lekarstwo. W Wlk. Brytanii i Irlandii dochodziło wśród Polaków do wzajemnego podkupywania miejsc pracy przez zaniżanie wymagań zarobkowych – twierdzi mój znajomy z Niemiec.
Ale z innej beczki. Mój przyjaciel wspomniał o pewnej ciekawostce. W niemieckich mediach pojawiła się koncepcja „nord euro”, waluty, która obejmowałaby takie kraje jak Niemcy, Holandia, Finlandia, Francja ( tej ostatniej nie był pewien), ale bez Grecji, Hiszpanii, Portugalii i innych zagrożonych krajów. Najwyraźniej politycy chcą przetestować, jakie będą reakcje na taki pomysł. Niemcy są wściekli na Greków i inne kraje południowej Europy, które popadły w długi. Niemiecka opinia publiczna jest przekonana, że po prostu żyli ponad stan kosztem pracowitych i oszczędnych Niemców. Nie dopuszcza myśli, że to najsilniej rozwinięte kraje eurostrefy, w tym Niemcy, przez dziesięć lat wspólnej waluty podtrzymywały swoją gospodarkę kosztem biedniejszego południa, korzystając z poszerzonego rynku zbytu.
spaniard