Na pięć minut przed erupcją
12/10/2011
444 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Unia Europejska szykuje na gwałt wielomiliardową pomoc dla banków. Pomoc ta spowoduje dalsze zadłużenia krajów członkowskich, co z kolei zmusi UE (w trosce o „zdrowie fiskalne” jej członków), do kolejnej rundy „zaciskania pasa”.
Nie minęły trzy lata od momentu kiedy to machinacje bankierów nowojorskich doprowadziły ich instytucje na krawędź bankructwa. Rząd amerykański przy pomocy podatników pospieszył im wtedy natychmiast z wielomiliardową pomocą.
Dziś sytuacja ta powtarza się w Europie. Na skutek niewypłacalności Grecji instytucje finansowe Europy „okazały się niedokapitalizowane”. Używając języka kolokwialnego ich inwestycje w grecki dług okazały się bezwartościowe. No cóż-powinien skwitować to każdy miłośnik „wolnego rynku”-prywatne firmy (banki) zaangażowały się w nietrafne inwestycje i muszą ponieść tego konsekwencje, czyli zbankrutować. Nieprawdaż?! No nie, tak jak w przypadku „amerykańskim”, tak i teraz prywatne banki okazały się instytucjami niezbędnymi do istnienia życia na ziemi.
Człowiek może obyć się bez konkretnej pracy, czego dowodem jest likwidacja realnych gospodarek Polski i innych państw unijnych, może obyć się bez opieki zdrowotnej zagwarantowanej w kontrakcie społecznym w zamian za płacone podatki/składki, może nawet obyć się bez „chleba powszedniego”, czego namacalnym przykładem jest gnębienie „limitami produkcji” rolnictwa Polskiego i innych członków „ekskluzywnego klubu bogatych”, czy też całkowita likwidacja ich rybołówstwa. Nie może natomiast obyć się bez prywatnych banków! Banki albo śmierć!
Z tego też powodu Unia Europejska szykuje na gwałt wielomiliardową pomoc dla tych jedynie niezbędnych instytucji. Pomoc ta spowoduje dalsze zadłużenia krajów członkowskich, co z kolei zmusi UE (w trosce o „zdrowie fiskalne” jej członków), do kolejnej rundy „zaciskania pasa”.
Z niezrozumiałych powodów tych oczywistych imperatywów nie chcą pojąć zachodnie społeczeństwa.
Niepokoje społeczne ogarniają coraz to większe obszary Europy i przeniosły się już za ocean, gdzie ruchy takie jak Occupy Wall Street, Occupy DC, czy 99-ers nabierają rozmachu. Zarówno w Europie jak i w Stanach, kręgosłupem tych działań są młodzi ludzie pozbawieni przez powyżej przedstawioną „filozofię” jakichkolwiek szans na ludzką przyszłość. Reprezentują oni najróżniejsze światopoglądy i unikają tworzenia sformalizowanych struktur kierowniczych. Taka sytuacja utrudnia władzom ich likwidację za pomocą szczucia jednych grup ideologicznych na drugie, czy agenturalnej infiltracji centrum kierowniczego.
Co najważniejsze, w ruchach tych kształtuje się świadomość, że na obecnym etapie żadne kosmetyczne zmiany nie mogą stanowić ich celu, a jedyny ratunek jest w całkowitej przebudowie struktur zachodnich społeczeństw, ze szczególnym uwzględnieniem społecznej „filozofii” przedstawionej przeze mnie na wstępie.
Nie ulega wątpliwości, że rządzące „elity” będą się temu wszystkimi siłami przeciwstawiać, co w rezultacie musi doprowadzić do rewolucji.
Ewenementem na tym tle jawi się III RP. Stopa życiowa i warunki społeczno-gospodarcze są w niej o całą klasę niższe niż w najbiedniejszym kraju eurolandu. Pomimo to społeczeństwo tylko sporadycznie (exemplum „kibole”) wykazuje zniecierpliwienie tą sytuacją.
Ostatnie wybory pokazały dobitnie, że zdemoralizowani i skretynieli polskojęzyczni „europejczycy” za szczyt szczęścia i życiowego sukcesu uznają dalsze lizanie tyłków biedniejących nota bene zachodnich Europejczyków. Uważają zapewne, że bardziej sensowne jest zmywanie naczyń we włoskich knajpach czy obsługiwanie w łóżku hiszpańskich bezrobotnych, niż podjęcie prób sanacji III RP. Stąd też masowe przyzwolenie na kontynuowanie dotychczasowego kursu politycznego i gospodarczego w naszym kraju. Tak więc III RP została świadomie lub podświadomie skazany na zagładę przez około dwie trzecie jej mieszkańców, którzy w „europie” upatrują swego osobistego zbawienia. A to już jest globalnym ewenementem wszech-czasów!
Totalne załamanie gospodarcze III RP jest już tylko sprawą miesięcy, a erupcja społeczna tym spowodowana powinna rozproszyć polskojęzycznych „europejczyków” po całym kontynencie. Inną sprawą jest czy znajdą tam oni dla siebie dostateczną ilość zmywaków i miejsc w burdelach? Ale to nie jest już na szczęście problemem Polaków.