Na drodze ku jedynie słusznej przyszłości
08/09/2011
439 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Sytuacja w naszej „globalnej wiosce” staje się coraz gorętsza w niepokojąco szybkim tempie. Zmusza to „światowych przywódców” do nerwowej szarpaniny.
Sytuacja w naszej „globalnej wiosce” staje się coraz gorętsza w niepokojąco szybkim tempie. Zmusza to „światowych przywódców” do nerwowej szarpaniny.
Chronicznie już katastrofalna sytuacja gospodarcza Ameryki zmusiła prezydenta Obamę do wykonania efektownej wolty. Ten zagorzały zwolennik „dyscypliny finansowej” dokonał drastycznego odstępstwa od tej linii obiecując fundusze na roboty publiczne, które „dadzą Amerykanom pracę”.
Kanclerz Merkel szarpie się ze swymi deputowanymi do Bundestagu starając się zapewnić ich przychylność do dalszego wspierania „pakietów ratunkowych” dla tonących w kryzysie państw eurolandu.
Parlamenty Włoch i Hiszpanii przegłosowują „programy oszczędnościowe” w celu „uspokojenia rynków” wbrew opinii publicznej dającej swój wyraz w demonstracjach i strajkach.
Niedawne „zwycięstwo” sił „postępu i demokracji” w Libii też wygląda iluzorycznie, gdyż wszystko wskazuje na to, że dopiero teraz zacznie się prawdziwa wojna domowa pomiędzy zwaśnionymi frakcjami „powstańców”.
Postępująca destabilizacja basenu śródziemnomorskiego, a w szczególności krajów islamskich niepokoi również Kreml. Bloomberg News donosi, że Rosja i sześć byłych republik sowieckich: Kirgistan, Tadżykistan, Kazachstan, Uzbekistan,Armenia i Białoruś postanowiły stworzyć w tych krajach wspólny „mechanizm wspierający prawomocne władze państwowe w utrzymaniu porządku konstytucyjnego”.
Wygląda na to, że „naszym światowym przywódcom” wszelkiej proweniencji zaczyna się grunt palić pod nogami.
Jak jednak postrzegają obecną sytuację ci najlepiej poinformowani?
W niedawnym wystąpieniu na forum Institute for National Security Studies w Tel Awiwie, generał Eyal Eisenberg prognozuje „szeroką regionalną wojnę wielu przeciwników z użyciem broni masowego rażenia”. Jego wystąpienie zostało uprzednio zaakceptowane przez cenzurę wojskową, ale poddano je krytyce jako „mogące wzmóc regionalne napięcia”.
Trudno wyrokować jakie intencje przyświecają tego typu publicznym deklaracjom, ale jedno wydaje się być pewne; rzeczywiści władcy świata zachodniego dolewają ciągle oliwy do ognia. Czas pokaże czy jest to wynik zaślepienia, czy też rozmyślnej kalkulacji. Jakby nie było, nie wróży to dobrze na przyszłość.