Na długo, ale przed Dniem Matki
28/04/2011
376 Wyświetlenia
0 Komentarze
1 minut czytania
bo „Poezja to mówiące malarstwo, a malarstwo – milcząca poezja” – Simonides
RĘCE
1.
Czarne i popękane
Jak ziemia spalona słońcem,
Przeżarte proszkiem do prania
I gorącym mlekiem,
Razem z marchwią skrobane.
Ręce – miodne pieszczoty,
Skrzydełka motyli – ocierały
Moje łzy fartuchem od kuchni.
Lub zakrywały moje oczy,
Gdy burza z hukiem
Trzęsła śliwką za oknem,
Aż zielone pospadały.
Rzucały ziemniakami,
Spod motyki do kosza, celnie,
Za smugą brzozowego lasku.
Patrzyłam ile razy spudłują.
2.
Te ręce – były jak słoneczniki –
Nagradzały klapsem za to,
Bo dwóję napisałam przez u zwykle.
Dziś są jak dwie chryzantemy,
Postrzępione zmarszczkami,
Z żyłami jak baty – irozlewają herbatę,
Gdy szklankę do ust podnoszą.
3.
Za moje lato z jabłkami, z kwiatkami
I za zabawę w chowanego na górze
Krzemowego piachu;
Za chleb na chrzanowych liściach,
Który łamaliśmy jeszcze prosto z pieca;
Za moje miastowe wygody
Całuję z pokorą Twoje ręce Mamo.