niczym stadko kuropatw spłoszone podrywają się do lotu – nie wiem gdzie przysiądą. Szukam jakieś spójni by powiązać na powrót. Daremnie. Nie nadaje się nić ani powróz – wiązane w pęczki więdną niczym kwiaty w wazonie bez wody. A może jak puzzle – jedna tuż przy drugiej? Lecz powstają luki niczym przeręble na gładkiej tafli lodu. Opuściły mnie wszystkie – tylko jedna natrętna bezustannie świdruje…
niczym stadko kuropatw spłoszone
podrywają się do lotu – nie wiem gdzie przysiądą.
Szukam jakieś spójni by powiązać na powrót.
Daremnie.
Nie nadaje się nić ani powróz – wiązane w pęczki więdną
niczym kwiaty w wazonie bez wody.
A może jak puzzle – jedna tuż przy drugiej? Lecz powstają luki
niczym przeręble na gładkiej tafli lodu.
Opuściły mnie wszystkie – tylko jedna natrętna bezustannie świdruje…