Wojna jako regulator wszystkiego – od liczebności populacji, rozwoju techniki, uzdrowienia morale?… Czemu nie…
Pamiętam, że gdy jako młody chłopak nosiłem włosy do ramion, dziewczyny biegały w seksownych mini-spódniczkach, a hippisowski duch próbował zadomowić się w kraju nad Wisłą – wieli starszych ludzi spluwało na ten widok z dezaprobatą, demonstrując swoja odrazę dla nadciągającego z Zachodu zgorszenia i zgnilizny moralnej jednym dosadnym stwierdzeniem: „MUSI BYĆ WOJNA!”…
Rzecz jasna takie radykalne i nieuprawnione sformułowania budziły mój ostry sprzeciw; wszak obalanie porządku zmurszałego świata było od wieków przywilejem małolatów (vide: Adaś Mickiewicz z podręcznikową już „Odą do młodości”). Poza tym owi nietolerancyjni staruszkowie doświadczyli wojennych okropieństw na własnej skórze; życzenie hekatomby za niewinne odstępstwa od ogólnie przyjętych norm zdało mi się czymś niehumanitarnym, nieetycznym, wręcz strasznym….
Lata mijały, ruch hippisowski okazał się jeszcze jedną utopią, wolna miłość zbrukana została chorobami przenoszonymi drogą płciową z zabójczym AIDS w finale (że o krzywdzie zaniedbywanych i opuszczonych dzieci, płodzonych ochoczo przez „dzieci-kwiaty” nie wspomnę). A niejeden guru tamtych lat przekręcił się przedwcześnie za sprawą heroinowo-opiumowej diety…
W późniejszym życiu starałem się zachowywać umiar i wykazywać więcej pobłażliwości kolejnym młodzieżowym modom i krótkotrwałym trendom kulturowym, zakładając, że póki te nowinki nie szkodzą stabilności kraju (i samym zainteresowanym) – nie ma co rozdzierać szat…
Chyba jednak doszedłem właśnie do wspomnianego na wstępie wieku nietolerancji (nazywanego przez mojego przyjaciela „spierdołowacieniem postępującym”), bo obserwacja współczesnego świata w jego licznych odsłonach powoduje zrazu moje zadziwienie, potem ciche wku….nie, przechodzące w szewska pasję. Ostatkiem sił i rozsądku powstrzymuję się przed werbalizacją tytułowego zawołania (najpierw dziesięć głębokich oddechów, dopiero potem reakcja), starając się dociec źródeł narastającego debilizmu i chamstwa. Ba, swoistej mody na „jazdę po bandzie”.
Zrzucenie winy na polityków psujących (we własnym interesie) społeczeństwo i współpracujące z nimi, odmóżdżające plebs media (z coraz głupszą telewizją, obliczoną na odbiorcę z IQ70) jest uproszczeniem sprawy. Co prawda wszyscy licencjonowani przywódcy (na całym świecie, bez wyjątku) mają tylko jedno marzenie: wychować sobie spolegliwych wyborców, pracujących jak mróweczki w pocie czoła, płacących regularnie podatki, a po ciężkiej harówie zalegających na kanapie z piwem w jednym i pilotem tv w drugim ręku (i tu jest znacząca rola współczesnej telewizji). Taki obywatel nie stwarza problemów, nie zadaje trudnych pytań, nie patrzy na ręce rządzącym… Po prostu nie myśli…
Problem zaczyna się wtedy, gdy na skutek tego braku „nadzoru” nad wybrańcami narodu rozpasana władza doprowadzi do kryzysu; nagle, z dnia na dzień zabraknie na piwo, elektrownia wyłączy prąd, a komornik wyniesie plazmę wraz z kanapą, wystawiając na odchodne dom na licytację… Na zakończenie tej historii pojawia się zwykle Wielki Wierzyciel, który (jak to już nieraz w historii bywało) przejmuje cały kraj. Ekonomicznie, militarnie, jakkolwiek. Słabych nie pyta się przecież o zdanie…
Reasumując – czy młody obywatel, w zderzeniu z tak sformatowanym na ogłupianie mas systemem ma jakieś szanse? Czy może uratować swój dobrobyt i wolność? Przecież wszyscy – od „niezależnych” mediów, przez skorumpowanych polityków, kupujących ustawy oligarchów, rozbijające rodzinę feministki, i wszystkich tych zielonych, różowych, tęczowych itp. przedstawicieli mniejszości, modernistycznych dziwolągów, konsultantów PR, etc. etc. – po Ministerstwo Edukacji na samym końcu – zainteresowani są czystością myśli (tzn. praniem mózgu) małoletniego delikwenta… I burzą świat dotychczasowych ludzkich wartości, nie dając w zamian innych…
Gdzie więc szukać ratunku? A no u tych śmiesznych, starych zgredów, mówiących do znudzenia, że nie wszystko nam wolno, a świat nie kręci się wokół naszego egoizmu. Że oprócz praw mamy jeszcze jakieś obowiązki, zbiorowe powinności. Dlatego nie wypada podcinać gałęzi, na której się siedzi… I że tolerancja jest OK., ale kraj złożony z samych gejów przetrwałby tylko jedno pokolenie… A chciwość wcale nie jest cnotą… Że sformułowania „nie kradnij”, „nie zabijaj”, „czcij ojca swego” etc. nie przeterminowały się; wręcz przeciwnie – pomagają nam żyć i opanować cały ten chaos…
Te „oczywiste oczywistości”, ten „ciemnogrodzki jad” mogą nam sączyć (i powinni!) nasi rodzice, dziadkowie, rodzina i jej przyjaciele. Czasami nie potrafią tego umiejętnie zrobić (słynne „Musi być wojna!”). Dlaczego jednak – wbrew światowym trendom mamy im wierzyć?
Z prostego powodu – bo oni patrza na świat z perspektywy swego wieku (czyli doświadczenia)… I kochają nas… Dlatego bezinteresownie i szczerze, pragnąc naszego dobra – wtłaczają nam do zaczadzonych, modernistycznych łbów uniwersalne, sprawdzone treści. Wszyscy pozostali chcą nas tylko zmanipulować i wykorzystać…
Pomyślmy o tym przed 11 listopada; zanim armia zadymiarzy zechce obalić i zbrukać kolejną narodową ikonę – Święto Niepodległości, odstawiając do lamusa zawołanie „Bóg, Honor, Ojczyzna”…
Lech Makowiecki
P.S. Wrócę jeszcze na chwilę do poszukiwania jakiegoś głębszego sensu powiedzenia „musi być wojna”… Zadziwiające jest to, że po II wojnie światowej (potwornej kumulacji zbrodni i zbydlęcenia człowieka) ludziom udało się jednak znów powrócić do człowieczeństwa. Przerażeni okropieństwami ludobójstwa, komór gazowych, hekatomby frontowej, bombardowań, gwałtów, głodu i strachu – okaleczone społeczeństwa znowu zapełniły kościoły, znowu uwierzyły w wartości Dekalogu, starały się za wszelką cenę oszczędzić kolejnym pokoleniom ich krwawych doświadczeń.
Ale przecież nie może to być jedyny sposób na „ulepszenie” nas samych, tak, aby nam z innymi (i vice versa) żyło się dobrze. Homo sapiens (człowiek rozumny) – to brzmi dumnie… To zobowiązuje…
I – gwoli przemyslenia – znalezione w sieci:
Quo Vadis, Polonia?…
Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...