SPOŁECZEŃSTWO
Like

Muka

08/07/2018
2373 Wyświetlenia
3 Komentarze
11 minut czytania
Muka

Dyskusja o klapsach najczęściej prowadzi do takich przekomarzanek: – Ja nigdy nie dawałam klapsów moim dzieciom i wyrosły na dobrych ludzi. – Dzieci, którym oszczędzono w dzieciństwie kar cielesnych, wyrastają na mięczaków, lewaków, pacyfistów i samobójców. – Ja często karałam swoje dzieci klapsami i wyrosły na dobrych ludzi. – Dzieci, które są bite, wyrastają na bandytów, narkomanów, złodziei lub samobójców. – Przemoc jest nieusuwalna, więc dzieci bić trzeba, albo przynajmniej symulować bicie w postaci rytualnego, bezbolesnego dawania klapsów. – Generalnie klapsy są niedopuszczalne, ale czasem nie ma innego wyjścia. – Im mniej będzie miało dziecko stresów w dzieciństwie, tym będzie bardziej odporne na stresy, które nieuchronnie spotka w dorosłości. – Im bardziej zestresujemy dziecko w trakcie wychowywania, tym bardziej je […]

0


Dyskusja o klapsach najczęściej prowadzi do takich przekomarzanek:

  • – Ja nigdy nie dawałam klapsów moim dzieciom i wyrosły na dobrych ludzi.
  • – Dzieci, którym oszczędzono w dzieciństwie kar cielesnych, wyrastają na mięczaków, lewaków, pacyfistów i samobójców.
  • – Ja często karałam swoje dzieci klapsami i wyrosły na dobrych ludzi.
  • – Dzieci, które są bite, wyrastają na bandytów, narkomanów, złodziei lub samobójców.
  • – Przemoc jest nieusuwalna, więc dzieci bić trzeba, albo przynajmniej symulować bicie w postaci rytualnego, bezbolesnego dawania klapsów.
  • – Generalnie klapsy są niedopuszczalne, ale czasem nie ma innego wyjścia.
  • – Im mniej będzie miało dziecko stresów w dzieciństwie, tym będzie bardziej odporne na stresy, które nieuchronnie spotka w dorosłości.
  • – Im bardziej zestresujemy dziecko w trakcie wychowywania, tym bardziej je uodpornimy na stres, którym jest życie.

 

Wszelkie tego typu „argumenty” są bez sensu. Bo zanim zaczniemy przedstawiać argumenty dotyczące metod wychowawczych, powinniśmy się zastanowić jaki jest cel wychowania. Wszystkie cele można podzielić na dwie klasy:

 

Podejście, które nazywam „tresurą”. Czy chodzi o to, by wytworzyć w dziecku nawyki behawioralne, odruchy warunkowe? Czy chodzi o to, by bezmyślnie wykonywało polecenia, co się potocznie nazywa „grzecznością”? Czy chodzi o to, by nie przeszkadzało rodzicom, by nie sprawiało kłopotów, by je okiełznać, stłamsić, nauczyć moresu? Czy celem wychowania jest tresura? Czy cel wychowania polega na tym, by nauczyć dziecko działania bezmyślnego, automatycznego, tak jak my zostaliśmy nauczeni? Czy celem jest to, by ta niezrozumiała, niemożliwa do wyjaśnienia „grzeczność” była bezrefleksyjnie przekazywana z pokolenia na pokolenie? Czy chodzi o to by zabić w dziecku ciekawość świata?

 

Podejście, które nazywam „wychowaniem”. A może chodzi o to, by dziecko doprowadzić do samodzielności? Może chodzi o to, żeby dziecko zrozumiało co jest dobre, co złe, co warto robić, a czegoś nie warto, co się opłaca, a co nie, co jest bezpieczne, a co nie? Może w wychowaniu chodzi o to, by ukształtować rozum, inteligencję, wiedzę dziecka i mu wyjaśnić, wytłumaczyć, uzasadnić, jak żyć, po co żyć, co ma sens? Może celem wychowania jest to, żeby nasze dziecko poradziło sobie we wszelkich możliwych sytuacjach, a nie tylko w sytuacjach, w których my sobie poradziliśmy? Może chodzi o to by naturalną ciekawość dziecka rozwinąć?

 

Moim zdaniem słuszne, właściwe, moralne, sensowne, jest tylko i wyłącznie podejście drugie. Tresura człowieka jest niemądra, nieskuteczna, głupia, niemoralna. No chyba, że chodzi o wytresowanie innego gatunku niż homo sapiens. W wychowaniu człowieka klapsy nie mają żadnego zastosowania, niczemu nie służą, niczego nie uczą. Natomiast w tresurze zwierząt, ale też ludzi, kary cielesne są dość skutecznym środkiem na zniewolenie.

 

Człowiek jest zwierzęciem, ale różni się od wszystkich innych zwierząt tym, że jest zdolny do posługiwania się językiem. Język u ludzi jest głównym, najważniejszym środkiem wychowawczym. Zwierzęta ten środek stosują w bardzo ograniczonym zakresie.

 

Ewolucja, i ta biologiczna, i kulturowa, polega na tym, że nasz gatunek powoli się przekształca, powoli przestaje stosować metody naturalne, instynktowne, i przechodzi na stosowanie metod cywilizacyjnych, kulturowych. Powoli, ewolucyjnie, stopniowo przestaje stosować metody zwierzęce w wychowywaniu, metody polegające na karceniu, biciu, stresowaniu i utrwalaniu wyuczonych odruchów warunkowych, a zaczyna stosować metody werbalne, polegające na tłumaczeniu, wyjaśnianiu, argumentowaniu.

 

Bicie, symulowanie bicia, klapsy, policzkowanie, kopy, krzyki, presja psychiczna, przemoc, groźby, zastraszenie, siła fizyczna, etc. to metody, które będą zawsze skuteczne u ludzi, bo jesteśmy też zwierzętami. Tego nie unikniemy. Ale to metody walki, obrony, metody radzenia sobie z wrogami, kimś, kto nam zagraża, kto nas atakuje, chce nas zniewolić, okraść, zabić, oszukać.

 

Ale nasze dzieci nie są naszymi wrogami. I my nie jesteśmy ich wrogami. I nie powinniśmy się na ich wrogów kreować. Dzieci powinniśmy wychowywać pokojowo, bezstresowo, przyjaźnie. Uczyć – nie bić. Tłumaczyć – nie stresować. Wyjaśniać – nie tresować.

 

Niektórzy krytykują „wychowanie bezstresowe”. Słusznie krytykują rozumiejąc to jako brak wychowania. Ale możemy to potraktować dosłownie, czyli uznać, że chodzi o wychowanie, które powoduje, że dzieciństwo przeżyjemy bez doznawania stresów. A zatem rodzice odseparują dziecko od realnego świata pełnego niebezpieczeństw. To jest jakoby złe, bo takie dziecko nagle z sielanki dzieciństwa w sterylnej bańce wkroczy w brutalny świat pełen zła i brudu.

 

Oni się mylą, bo nie rozumieją czym jest stres. Stres to ukształtowana w drodze ewolucji reakcja adaptacyjna organizmu żywego na sytuację odczuwaną jako zagrożenie, niebezpieczeństwo, coś złego, szkodliwego, grożącego życiu.

 

Klaps u dzieci wywołuje stres. Behawioralnie, instynktownie, odczuwają to jako zagrożenie dla funkcjonowania ich organizmu.

 

Stres jest dobrą reakcją biologiczną, bo pozwala organizmowi obronić się przed zagrożeniem. Gdy nas ktoś atakuje, grozi nam, symuluje atak, obawiamy się, że uszkodzi nam ciało, to reagujemy na to emocjonalnie, wywołuje to w nas psychiczne i fizyczne napięcie, wydzielają się nam hormony wzmacniające możliwość sprawnej reakcji. Właściwa reakcja, to w bardzo dużym uogólnieniu dwie strategie: walka lub ucieczka. Tylko taka reakcja pozwoli wyjść zdrowo z takiej sytuacji – nie tylko fizycznie, ale i chemicznie, czyli hormonalnie.

 

Więc można dziecko bić, symulować bicie, zastraszać, wywierać presję psychiczną, znęcać się nad nim w dowolny sposób. Ale by nie uszkadzać tym jego organizmu, należy zadbać, by po takim działaniu odreagowało ono walką lub ucieczką. Gdy po wymierzeniu stresującej kary dziecko się uspokoi, zawiesi działalność fizyczną, to je zawsze tym skrzywdzimy. Uszkodzimy mu mózg.

 

Dzieci nie należy krzywdzić. Szczególnie własnych. Trzeba je uczyć jak sobie radzić ze stresem, a nie wywoływać u nich stres. Gdy nas zabraknie, gdzie dziecko się usamodzielni, to nie będzie sobie radzić ze stresem dlatego, że je intensywnie stresowaliśmy, ale dlatego, że mu tłumaczyliśmy czym jest stres i jak sobie z nim radzić. Bo byliśmy przyjacielem dziecka, a nie wrogiem.

 

W życiu powinniśmy kierować się miłością. Żaden klaps, żadne symulowanie bicia, żadne udawanie przemocy, żadne udawanie, że bijemy, nie jest przejawem miłości, nie służy wychowaniu. Służy tresurze.

 

Gdy byłem dzieckiem, chodziłem do szkoły podstawowej. I mieliśmy wśród kolegów taki rytuał polegający na tym, że się symulowało jakiś gest agresywny, uderzenie w kolegę, czy coś w tym rodzaju, i się równocześnie mówiło: „muka”. I gdy on zareagował, gdy wykonał gest obronny, to się mówiło: była, nie ma, nie było, nie zaliczam, przegrałeś. I można go było wtedy walnąć naprawdę.

 

Chodziło o to, żeby wytworzyć środowiskowe zaufanie, że my, przyjaciele, jesteśmy tacy, że nigdy nie zastosujemy wobec siebie uderzenia, nie walniemy się. Jeśli na mój agresywny gest zareagowałeś gestem obronnym, to znaczy, że mi nie ufasz. No to i ja ci też nie zaufam. Ale jeśli twój bezwarunkowy odruch obronny na mój akt agresji polegał na tym, że zamarłeś, to znaczy, że mi ufasz – warunkowo i bezwarunkowo!

 

Rodzice nas bili. Nie rozumieliśmy dlaczego. Dzięki tej muce racjonalizowaliśmy sobie to ich irracjonalne zachowanie. Może sprawdzają nasz refleks? Tata mnie kocha, bo sprawdza jak szybko ucieknę z łóżeczka, gdy będzie pożar. Muka! – nie ma pożaru, to tylko ćwiczenia! Ale stres jest. Nie spalam hormonów. Uszkadza mi to mózg. Po każdej takiej muce powinienem przebiec w szybkim tempie pięć kilometrów.

 

Więc jak rodzice was biją, symulują bicie, czy w jakikolwiek inny sposób stresują, to są dobrzy tylko wtedy, gdy potem z wami wykonują jakiś intensywny wysiłek fizyczny – pompki, przysiady, bieg przełajowy etc. Gdy was matka opieprzy, co pozwala się jej uspokoić, wyciszyć, to to jest wredna matka.

 

Grzegorz GPS Świderski

0

Grzegorz "GPS" Świderski https://www.salon24.pl/u/gps65/

Grzegorz GPS Świderski - Myślę, polemizuję, argumentuję, dyskutuję, rozważam, analizuję, teoretyzuję, dociekam, politykuję, prowokuję, spekuluję, filozofuję. Jestem sarmatolibertarianinem, agnostykiem, żeglarzem i trajkkarzem. Z wykształcenia jestem informatykiem. Mój główny blog jest tu: http://gps65.salon24.pl/

175 publikacje
113 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758