Wystarczyło pobieżne przejrzenie okładki i pierwszych stron lisowego "Wprost", by osiągnąc stan jak w tytule notki. Doszedłem zaledwie do wywiadu z prezesem wydawnictwa "Znak". Kilka przeczytanych akapitów, z których wyłaniał się obraz, że publikacja "Złotych żniw" Grossa była trudna, acz ważna i potrzebna, podczas gdy Graczyk dopuścił się w swej "Cenie przetrwania?" niebywałych manipulacji i przekłamań, upewnił mnie w przekonaniu, iż samo dotykanie tej szmaty grozi umysłowym tyfusem. Parę stron wcześniej wielka gęba Jana Tomasza i nagłówek, w którym jakiś profesor z bożej łaski przekonuje o konieczności zmierzenia się Polaków z mitem bezbronnej ofiary II WŚ. Jasne, tylko dlaczego tego katharsis ma dokonywać jakiś kłamliwy, niedouczony skurczybyk półkrwi, wykorzystujący rozpętywaną regularnie – celowo lub z niedouczonej głupoty – modę na […]
Wystarczyło pobieżne przejrzenie okładki i pierwszych stron lisowego "Wprost", by osiągnąc stan jak w tytule notki. Doszedłem zaledwie do wywiadu z prezesem wydawnictwa "Znak".
Kilka przeczytanych akapitów, z których wyłaniał się obraz, że publikacja "Złotych żniw" Grossa była trudna, acz ważna i potrzebna, podczas gdy Graczyk dopuścił się w swej "Cenie przetrwania?" niebywałych manipulacji i przekłamań, upewnił mnie w przekonaniu, iż samo dotykanie tej szmaty grozi umysłowym tyfusem. Parę stron wcześniej wielka gęba Jana Tomasza i nagłówek, w którym jakiś profesor z bożej łaski przekonuje o konieczności zmierzenia się Polaków z mitem bezbronnej ofiary II WŚ. Jasne, tylko dlaczego tego katharsis ma dokonywać jakiś kłamliwy, niedouczony skurczybyk półkrwi, wykorzystujący rozpętywaną regularnie – celowo lub z niedouczonej głupoty – modę na polski, wysysany z mlekiem matki antysemityzm?
Nie potrafię. Wybacz, chytry Lisie.
Nie potrafię czytać bezczelnych łgarstw, kłamstwa opakowanego w kolorowy, lśniący papier i reklamy Gino Rossi. Nie chcę i nie potrafię dawać sobie pluć w twarz i udawać, ze to deszcz pada. Gdyby ktoś w szmatławcach pokroju "Wprost" próbował mnie przekonać, pokazać słabe punkty MOJEGO rozumowania, wtedy mógłbym spróbować podjąć się przeczytania. Zamiast tego mam walenie w pysk, na odlew łopatą manipulacji wygłaszanej ex cathedra przez zaproszone na łamy samorodne Ałtorytety, nie wiadomo skąd i na jakim wozie drabiniastym przywiezione.
Dzięki, postoję.