W PRL Jan Paweł II upominał się w imieniu tych Polaków, którzy byli spychani do rangi obywateli trzeciej kategorii. Dzisiaj przypomniałby nam to, do czego my jesteśmy zobowiązani – wierność Bogu, przykazaniom, ojczyźnie, wartościom, sumieniu,
Można było zacząć rozmawiać z nauczycielami o takich sprawach, jak Katyń. Zaczęły im się otwierać usta. Po sposobie przeżywania wyboru Jana Pawła II można było rozpoznać, do kogo można mieć zaufanie, a wobec kogo należy być ostrożnym – ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika "Idziemy" mówi, dlaczego wybór Polaka na papieża był przełomowym wydarzeniem w historii Polski i Polaków.
Stefczyk.info: Jak ksiądz wspomina dzień wyboru Karola Wojtyły na papieża?
Ks. Henryk Zieliński, red. naczelny tygodnika "Idziemy": Byłem wtedy uczniem szkoły średniej. Przyznam szczerze, że jadąc do szkoły, rano, czułem, że wydarzy się coś niezwykłego tego dnia. Choć przecież nie śledziłem wówczas jeszcze pewnych domysłów i doniesień ze stolicy apostolskiej. Natomiast o samym wyborze Jana Pawła II dowiedziałem się z telewizji, ze zdawkowych informacji telewizyjnych. Pamiętam dobrze wielką radość w domu, dzwony bijące w kościołach i taką nadzieję, że z tym wyborem zmienia się świat. Że następuje wyrwa w tym takim ścisłym murze komunizmu i, że to wszystko już nie będzie normalne.
O czym wtedy ludzie rozmawiali, jak to wydarzenie komentowali, jak się zachowywali?
Kiedy następnego dnia pojawiłem się w szkole wśród moich rówieśników i nauczycieli, a należy zaznaczyć, że to była specyficzna szkoła, bo było to liceum im. Ludowego Wojska Polskiego, niektórzy nauczyciele byli widocznie zmieszani. Inni zaczęli natomiast opowiadać o rzeczach, o których wcześniej się nie mówiło. Polonista przyniosła wiersz Słowackiego o wyborze Papieża – Słowianina. Można było zacząć rozmawiać z nauczycielami o takich sprawach, jak Katyń. Zaczęły im się otwierać usta. Po sposobie przeżywania wyboru Jana Pawła II można było rozpoznać, do kogo można mieć zaufanie, a wobec kogo należy być ostrożnym. To, jak okazywaliśmy te emocje pokazywało, czy traktujemy go jako swojego, czy jako obcego. To był moment, który przezwyciężył tak misternie budowany przez komunistów system alienacji społecznej.
Te reakcje były najlepszym sitem, które wskazywało osoby godne zaufania…
Tak, bo o sprawach wiary na przykład my ze sobą nie rozmawialiśmy. Natomiast od tego momentu, można było bez problemu odgadnąć, do kogo można mieć zaufania, a do kogo nie.
A jak długo trwały te nadzieje, które wtedy w Polakach kiełkowały? Czy pontyfikat je wzmacniał?
Te nadzieje zostały znacznie wzmocnione przede wszystkim zapowiedzią pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski i potem, kiedy sama ta pielgrzymka trwała. Całościowy przekaz tej pielgrzymki był oczywiście zmanipulowany, ale my wszystkie te okruchy zbieraliśmy. Ta pielgrzymka, jak się potem okazało, miała wpływ na poważne wybory życiowe wielu z nas. Przyznam szczerze, że ja poszedłem do seminarium i zdecydowałem się na kapłaństwo właśnie po tej pielgrzymce. Nie bylem odosobniony, mój rocznik był w seminarium naprawdę bardzo liczny.
Papież Jan Paweł II nigdy nie bał się polityki i zawsze miał Polakom coś do powiedzenia. Jak ksiądz uważa, co Ojciec Święty powiedziałby nam dzisiaj?
W wymiarze jednostkowym, indywidualnym na pewno poradziłby wytrwanie przy przykazaniach, przy Bogu, przy własnym sumieniu. Jan Paweł II wciąż to powtarzał, że człowiek wierny swojemu sumieniu, potrafi zachować swoją tożsamość nawet w najtrudniejszych czasach. Z drugiej strony papież był też człowiekiem, który mówił nie tylko do nas, ale także za nas. Do mnie bardzo dotarło to, co mówił w Skoczowie w 1995 roku. Wtedy mówił właśnie za nas, upominał się o prawa chrześcijan i o prawa Polaków do obecności we własnym kraju.
Upominał się w imieniu tych, którzy byli spychani do rangi obywateli trzeciej kategorii. W całej swojej otwartej prostocie przypomniałby nam to, do czego my jesteśmy zobowiązani – wierność Bogu, przykazaniom, ojczyźnie, wartościom, sumieniu, a z drugiej strony wobec tych ciągłych prób ośmieszania chrześcijaństwa, na pewno te słowa ze Skoczowa byłyby aktualne. Także aktualne byłyby, zresztą nigdy nie odwołane słowa skierowane do części katolickich elit związanych np. z Tygodnikiem Powszechnym. Powiedział przecież wprost, że jest zawiedziony ich postawą. Napisał to w liście do Jerzego Turowicza i tych słów nigdy nie odwołał.
A co radził w kwestii odnalezienia się na niwie europejskiej?
Wiele razy słyszałem, jak podkreślał, że nie trzeba przestać być Polakiem, żeby być Europejczykiem. Że polskość to powód do dumy, że Polska ma coś do zaoferowania Europie i nie trzeba się tej tożsamości wyrzekać, żeby do tej Europy wracać, bo my w Europie wciąż jesteśmy.
Rozmawiał Marcin Wikło
Za portalem stefczyk.info
Niezależny wędrownik po necie, czasem komentujący... -- Ekstraktem komunizmu i jego naturą, tak samo jak naturą kaądego komunisty i lewaka są: nienawiść, mord, rabunek, okrucieństwo i donos... Serendipity — the faculty or phenomenon of finding valuable or agreeable things not sought for...