Spuszczanie do piwnicy wpisów, które nie są chamskie-kontrowersyjne-lizusowskie-nie dotyczą NE to ulubiony sport dyżurnych. Warto o chwilę refleksji. Spojrzeć wstecz i zrekapitulować co nieco. Nadchodzą właśnie ważne wybory.
Czytałem gdzieś, że kiedyś w Cesarstwie Chińskim przez 400 lat nic się ważnego nie działo. Żadnych wojen, plag czy chorób. Żadnych gwałtownych zjawisk atmosferycznych. Generalnie – żadnych nieszczęść. Co za nuda. Wprost obrzydliwość.
A my, w Polsce i w Europie, przez niesłychanie krótki okres czasu przeżyliśmy dwie wojny światowe, powstanie dwóch ludobójczych systemów – faszyzmu i komunizmu. Rozliczne rewolucje, w tym najważniejszą, 1968 roku, przewartościowującą sposób myślenia, kulturę i podejście do rzeczywistości i życia. Rewolucja techniczna to osobny temat, tak wielki, że nie sposób tego jeszcze ogarnąć. Pewne kraje wzbogaciły się ponad miarę, a inne zubożały i straciły na znaczeniu. Wiele się rozpadło, w tym Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Moje powojenne pokolenie mgliście pamięta śmierć Stalina i malutkie światełko nadziei, które się na chwilę zapaliło. Potem prostactwo Gomółki i puste półki (przepraszam za ten utrwalony w podświadomości rym). Dalej był rok 1968, kiedy robotnicy bardzo się zastanawiali, czy przyłączyć się do nas, studenciaków i rok 1970, kiedy ci właśnie robotnicy przyszli do nas pod Politechnikę prosić o wsparcie. A zaraz potem rozpętało się piekło. I było czarno i szaro, mimo gierkowskiego „dobrobytu” przez całe 10 lat.
I znowu światełko w 1980 roku. Naprawdę wzniosłe chwile w Stoczni, podówczas im. Lenina (to ironia dziejów). Gdy zaczęliśmy się rozkręcać, by doprowadzić do przemiany, krwawy generał uciął wszystko w jedną niedzielę. Ponownie nastąpiła czerń i szarość.
Gdy wszyscy w końcu pojęli, że dalej już się tak nie da, i to z Kremlem na czele, przystąpiono do targów. Tak, okrągły stół był terenem negocjacji handlowych; głównie handlowano narodem i Polską. My wam damy dusze a wy nam fabryki. I dogadano się. Przyklepano to licznymi uściskami, poklepywaniem po plecach i toastami. Kto chce, może sobie całe galerie takich fotografii pooglądać.
Nie widać tylko na nich panów, którzy od zawsze i do chwili obecnej stoją w cieniu, poza zasięgiem kamer i obiektywów. Oni strasznie nie lubią się fotografować, ba, nie lubią, żeby wymieniać ich z nazwiska. Ale jak zawsze – są. Czujni, analizujący i co tu dużo gadać – knujący.
I mamy ostatnie 20 lat.
Któż z nas, na samym początku nie myślał, że tak oto obaliliśmy totalitarny system i teraz wszystko będzie normalnie, a po uporządkowaniu wszystkiego, policzeniu majątku i strat, będziemy się spokojnie rozwijać i może być tylko coraz lepiej. Chyba każdy przyzna, że tak właśnie myśleliśmy. Bo wydawało nam się, że po usunięciu jarzma komuny, wszyscy będziemy dobrzy i wszyscy będziemy chcieli dobrze dla kraju.
I to była fatalna, ogólnonarodowa pomyłka. Te 20 lat pokazało, że w miejsce politruków i towarzyszy ujawnili się inni szubrawcy. Jedni tacy, co chcą mieć rząd dusz i umysłów. Drugim zależy tylko na fabrykach, kamienicach, czy obszarach, czyli jedynie na forsie. No i najgorsi, co chcą tylko i wyłącznie władzy. Moralne kurduple, kieszonkowe napoleony.
Jak by tego było mało, a jest to przecież logiczna kolej rzeczy, te trzy typy polskiej swołoczy zaczęły się jednoczyć, przenikać, świadczyć sobie wzajemnie uprzejmości i podarunki.
I ciągle nie zapominajmy, że są jeszcze zawsze ci szarzy panowie co nie lubią się fotografować i nie lubią być wymieniani z nazwiska.
A co z biednym narodem? Cóż, za dwa dni jest zapraszany do następnego głosowania, którego wyniki, są już najprawdopodobniej ustalone. Dalej dostanie porcję narkotyku, trochę tego grilla, płaski telewizor i piwo do tego. Będzie mógł sobie w spokoju oglądać przemiłego Nergala, jakże zabawnego Wojewódzkiego, a aktor Karolak, amant nr.1 polskiej sceny, przy boku aktualnego władcy zapewni wszystkich, że jest spoko i tylko tak dalej.
Na świecie całym, mówiąc oględnie sytuacja jest dosyć nieciekawa. Kryzys się tli i dymi jak Wezuwiusz przed wybuchem. Unia Europejska, co tu dużo gadać, okazała się tworem poronionym (nie odpuszczę sobie – Anie mówiłem!). Świat arabski się burzy i przepoczwarza. Po świecie krążą miliardy wirtualnych pieniędzy, których, tak naprawdę nie ma. To znaczy, one siedzą tylko w komputerach.
Coś wkrótce musi pierdyknąć. I to mocno.
A my? Cóż zobaczymy w niedzielę, czy żyjemy w demokracji, gdzie można już przeprowadzić uczciwe wybory (jeśli Andżela pozwoli).