O milczeniu mówię.
Milczenie
Milczenie jest praktykowane jako środek w walce o czystość serca, o wewnętrzną prawość i rzetelność. Przede wszystkim jest ono środkiem do tego, aby unikać wielu grzechów, które codziennie popełniamy językiem. Jakie są niebezpieczeństwa związane z mówieniem?
Jednym z niebezpieczeństw związanych z mówieniem, jest ciekawość. Prowadzi ona do roztargnienia. Człowiek roztargniony troszczy się o wszystko, o co tylko się da. Jest wylewny, pusty, powierzchowny. Myślenie o Bogu nie może się w nim utrzymać. Nie może w nim dojrzeć. Jeżeli człowiek nie może niczego zatrzymać dla siebie, ale wszystko musi wygadać, bez względu na to, czy to, co mówi jest dobre czy złe – wydaje się, że taki człowiek nie ma w sobie głębi. Nie wie, czym jest tajemnica, ponieważ nie chce trwać w swoim wnętrzu. Nie potrafi jej zachować. Niszczy ją przez to, że natychmiast chce o niej opowiadać. W tym nieustannym mówieniu wyraża się strach przed tajemnicą, a może i przed samym Bogiem. Mówiąc, człowiek chce wszystko określić, przeniknąć, przekazać, aby nad tym zapanować.
Innym z niebezpieczeństw odnoszących się do wypowiadania nadmiaru słów jest osądzanie innych. Większa część naszych rozmów dotyczy innych osób. Rozwodzimy się na temat związany z innymi. Nawet gdy chcemy mówić o innych pozytywnie, to chwytamy się na tym, jak osądzamy, klasyfikujemy, lub nawet porównujemy siebie z innymi. Często mówienie o innych, jest mówieniem o sobie. Mówiąc o innych, mówimy zatem często o sobie i swoich problemach. Zdradzamy się wówczas ze swoimi sprawami. Nasze wypowiedzi odkrywają przed słuchaczem, jak wyglądają nasze sprawy, o czym myślimy, czym się zajmujemy, z czym wewnętrznie jeszcze się nie uporaliśmy. Nasza mowa zdradza nasze emocje i życzenia, nasze motywacje, problemy i kompleksy.
Istnieje również niebezpieczeństwo pojawiające się w formie nieuporządkowanego pragnienia bycia wielkim, znaczącym, ważnym. Kto dużo mówi, przeważnie siebie stawia w centrum. Ustawia siebie w korzystnym świetle, aby uzyskać uznanie. Kto mówi, chce być szanowany. Kto mówi, ten oczekuje, że inni będą go słuchać, że będą tym samym traktować go poważnie, z zainteresowaniem. Oczekuje, że ktoś go zaakceptuje, a może nawet spojrzy na niego z nie ukrywanym podziwem. I w tej sytuacji, człowiek tak zaczyna manipulować słowami, aby u innych wywołać uznanie. Mówienie może zatem służyć zaspokojeniu żądzy znaczenia, bycia podziwianym, wyjątkowym.
Brak milczenia, refleksji, ciszy zewnętrznej i wewnętrznej, to droga do zaniedbywania wewnętrznego wzrastania. W trakcie mówienia człowiek traci czujność wobec samego siebie. Mówienie sprawia, że człowiek staje się mniej otwarty, czujny, bardziej za to egocentryczny. We wszystkie nasze rozmowy próbuje się wkraść jakaś domieszka zła. O co w tym wszystkim chodzi. Aby uświadomić sobie dwuznaczność swojego mówienia i mieć świadomość, że Bóg mnie rozumie i przyjmuje również takim. Trzeba być świadomym własnej niemocy, związanej z mówieniem. Doznanie własnej słabości nie prowadzi do pełnego skrupułów strachu przed winą, ale do uczucia wewnętrznej wolności.
http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=05&id=05-01&t=15
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas