Przypominam ze Obama realizuje w sprawie Polski polityke rozpoczeta przeez swoich poprzednikow. Od czasow Reagana Polska jest dla i zraelskiej i amerykanskiej racji stanu panstwem czwartorzednym.
Dzisiaj chcialabym popolemizowac z moim ulubionym felietonista, Panem Stanislawem Michalkiewiczem. Dzisiaj na jego blogu, ukazal sie felieton p.t. “Proby niszczace prezydenta Obamy”.
Pan Michalkiewicz reprezentuje polski punkt widzenia, kiedy pisze ze od czasow prezydenta Roosvelta, Barrack Obama jest najgorszym prezydentem dla Polski. Nie chce w zadnym wypadku bronic, czy tez byc adwokatem prezydenta Obamy, ale jak wiele razy juz pisalam w moich notkach, Obama tylko finalizowal pewne ustalenia zawarte i przygotowywane przez poprzednich prezydentow, poczawszy od Ronalda Reagana. Nie kto inny nas sprzedal w 1986 roku na spotkaniu Reagan-Gorbaczow w Reykjaviku, kiedy to wlasnie ustalono, ze poczas transformacji Europy Srodkowo-Wschodniej, komunistom nie spadnie wlos z glowy, oraz Gorbaczow zgodzil sie na emigracje rosyjskich Zydow do Izraela. Pod dyktando Sachsa, promorora reform polskich, Balcerowicz wydrenowal z Polakow pare miliardow dolarow na korzysc bankow ze wschodniego wybrzeza USA. To wlasnie od czasow Reagana, Izrael stal sie centrum polityki zagranicznej Izraela i wszystkie decyzje dotyczace polityki zagranicznej USA ogniskuja sie na tym, czy jakiekolwiek decyzje sa dobre dla Izraela, czy tez nie.
Kolejni nastepcy Reagana nie zmieniali polityki zagranicznej USA. Nadal dobro Izraela bylo w centrum uwagi amerykanskich politykow. Wiele miejsca w moich notkach poswiecilam sprawom Iranu, oraz stosunkiem tego kraju do USA. Pisalam wielokrotnie, jak to Iran za kadencji Clintona i Busha juniora usilowal znormalizowac stosunki dyplomatyczne z USA, ale za kazdym razem stalo na przeszkodzie lobby prolizraelskie w USA. Chcialabym tez podkreslic, ze Iran mial duzo wiekszy udzial w pomaganiu w inwazji na Afganistan niz Rosja w poczatkowym okresie inwazji wojsk sprzymierzonych.
Jak pisze Pan Michalkiewicz, w 2009 roku na spotkaniu prezydentow Rosji I Izraela doszlo do przehandlowania Polski. Uwazam ze duzo wieksze znaczenie mialo spotkanie w 1986 roku w Reykjaviku. Spotkanie w Soczi prezydentow Rosji i Izraela bylo tylko kontynuacja ustalen z Reykjaviku, oraz kosmetyka odnosnie ustalen w sprawach Europy Srodkowo-Wschodniej. Obama nie mial zadnego wyboru w sprawie Polski. Musial zaakceptowac linie polityczna swoich poprzednikow. Nie bylo dla niego sensu sprzeciwiac sie poteznemu lobby proizraelskiemu w Kongresie USA. Natomiast lobby polskie prawie nie istnieje, wiec nie bylo zadnego powaznego sprzeciwu zauwazonego w amerykanskiej prasie czy telewizji, przeciwko decyzji o rezygnacji z rozmieszczenia systemu rakietowego “Patriot” na terytorium Polski.
Obama zostal wybrany na swoja druga kadencje przede wszystkim dlatego, ze obiecal wyborcom ze nie wciagnie Ameryki w kolejna awanture wojenna z Iranem, co jego przeciwnik Romney obiecal w Izraelu. Romney byl doskonale przygotowany pod wzgledem gospodarczym do kampanii, wiec gdyby zalezalo od tego czy Amerykanie uwazaja, ze za Obamy zyje im sie lepiej, to Romney wygralby wybory w cuglach. Tymczasem punkt ciezkosci w tych wyborach byl na stosunku obu kandydatow do wojny z Iranem. Zmiana stanowiska Romneya podczas trzeciej debaty dotyczacej polityki miedzynarodowej wskazuje ze Romney zrozumial, gdzie lezy klucz do sukcesu w tych wyborach, Ale juz bylo zdecydowanie za pozno, by Amerykanie uwierzyli w metamorfoze Romneya.
Mysle ze Amerykanie zdaja sobie doskonale sprawe z ciagotek lewackich Obamy I jego pomyslow i wola przeczekac szalenstwa jego ekipy przez kolejna kadencje, niz miec wojne z Iranem, ktora chcial im zaaplikowac kandydat republikanow. Wybierajac Obame, Amerykanie wybrali mniejsze zlo, poniewaz uwazaja ze wojny w Iraku i w Afganistanie spowodowaly kryzys ekonomiczny, w ktorym Ameryka wciaz tkwi, a wojna z Iranem poglebilaby go w stopniu niewyobrazalnym.
Na zakonczenie chcialabym przypomniec Panu Michalkiewiczowi, ze nie nikt inny jak Bush junior nazwal Putina swoim najlepszym przyjacielem, a podobno najlepszym przyjaciolom niczego sie nie odmawia. Obama natomiast nigdy nie nazywal Putina swoim przyjacielem.
Osobiscie uwazam, ze Ameryka przeczeka szalenstwa ekipy Obamy i za cztery lata nastapi nowy wybor prezydenta, ktory mam nadzieje postawi Ameryke na nogi. Obamie natomiast nie wierze.
Czasami udajac slepa, mozna dokladniej obserwowac otoczenie.