Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!
Tomaszu uwierz wreszcie!
Nie chodzi mi o nauczanie, bo nie mam żadnych praw do nauczania. Chce tylko na podstawie Ewangelii pokazać jak świetnie potrafił Jezus zarządzać emocjami ludzkimi i prowadzić politykę wśród ludzi, którzy go kompletnie nie rozumieli. Coś, co w moim mniemaniu wielu sympatykom PiS nie mieście się w głowie, a było stosowane przez samego Pana. Naprawdę warto skorzystać i się nie mówić, że to okropne i „jakieś dziwnie nieetyczne”, bo najważniejsze jest coś, co najbardziej oczywiste:
„MĄDRYM TRZA BYĆ, A NIE GUPIM”
Spójrzmy na poniższy tekst Ewangelii (J 11, 1-45)oczami człowieka dzisiejszego, posiadającego dużo większą wiedzę na temat psychiki ludzkiej i zarządzania zasobami, niż 2 tysiące lat temu. Chciałby jednocześnie prosić Państwa, aby wybaczyli mi skróty w tekście Ewangelii. Całość można przeczytać samemu lub na stronie internetowej, którą serdecznie polecam do codziennego odwiedzania:
Skróty w cytowanej Ewangelii nie będą manipulacyjne, ale wynikają z ekonomiczności tekstu. Wielu z Państwa (łącznie ze mną) wchodząc na czyjąś notkę, automatycznie sprawdza jej długość. Często ilość tekstu do przeczytania lekko odrzuca, a więc ja postaram się zawrzeć sedno mojej wypowiedzi w jak najmniejszej ilości zdań.
Słowa Ewangelii według św. Jana.
Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: "Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz". Jezus usłyszawszy to rzekł: "Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą".
A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak, że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: "Chodźmy znów do Judei". Rzekli do Niego uczniowie: "Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?" Jezus im odpowiedział: "Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła".
Proszę zwrócić uwagę na ogromnie ważne szczegóły:
1. Jezus wiedział, że Łazarz umiera. Celowo opóźnił przybycie mimo próśb rodziny i ukochanych przyjaciół, aby pozwolić umrzeć przyjacielowi. Tak naprawdę ukazuje się nam Jezus, jako wielki polityk, który patrzy na wiele kroków naprzód. Ktoś powie, że jest bezwzględny, ktoś powie, że cwany – ja powiem, że MĄDRY. Rodzina Łazarza nie rozumiała opieszałości Jezusa. Wiedzieli, że potrafi dokonywać rzeczy niesamowitych, a jednak „nie miał ochoty”.
2. Łazarz był naprawdę ukochanym przyjacielem Jezusa. Każdy z nas popędziłby do znajomego, który umiera. Ale nie Jezus. Jezus zostaje jakby nic się nie działo…dziwne to, prawda?
3. Częściową odpowiedzią na nurtujące nas wątpliwości, jest zdanie Jezusa o 12 godzinach przeznaczonych na dzień”. Dziś nazwalibyśmy Jezusa politykiem doskonałym, który wie, że wszystko ma swoją kolej i musi się odbywać wg planu. Dziś powiedzielibyśmy, że Chrystus manipulował i choć to słowo ma pejoratywny wydźwięk, tak właśnie było. Osobom, które się oburzają na moje słowa pragnę uświadomić, że wszystko zależy od celu i poziomu świadomości. Pozornie możemy człowiekowi zrobić „krzywdę”, bo w rzeczywistości ratujemy mu np. życie. A więc tylko pozornie manipulujemy, bo on nie jest w stanie objąć swym rozumem naszych działań. Ta świadomość to owe 12 godzin dnia…
To powiedział, a następnie rzekł do nich: "Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić". Uczniowie rzekli do Niego: "Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje". Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówił o zwyczajnym śnie.
Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: "Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego". Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: "Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć".
Proszę zwrócić uwagę na to, że nikt nie rozumiał planu Jezusa. Nawet tak bliskie osoby jak Jego uczniowie kompletnie nie rozumieli Jego słów. Jakże im to wszystko wytłumaczyć?, zapewne pytał się siebie Jezus. Jak im powiedzieć, o co mi chodzi? Jezus był człowiekiem posiadającym wizje, pełną świadomość tego, do czego dąży. Możemy w tym akapicie dostrzec nawet to, że został doprowadzony do skrajnej decyzji: powiedział DOKŁADNIE o swoim planie, kawa na ławę. Powiedział bardzo ważne słowa: „Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było”. Jednak nawet na takie dictum Didimos palną bzdurę wynikającą z zupełnego niezrozumienia, ale jednocześnie z wielkiego serca i zaangażowania. No Drodzy Państwo, cieszyć się że ktoś umarł?
A jednak.
Popatrzmy na dalsze zdarzenia pokazujące, jakich sposobów musiał imać się Jezus, aby Go w końcu zrozumiano.
Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu.
Marta rzekła do Jezusa: "Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga". Rzekł do niej Jezus: "Brat twój zmartwychwstanie". Rzekła Marta do Niego: "Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym". Rzekł do niej Jezus: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?" Odpowiedziała Mu: "Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat".
Popatrzmy na to, co przeczytaliśmy zimnym okiem analityka:
1. Jezus doprowadził do tego, aby przy nim był tłum. Gdyby uleczył Łazarza nie byłoby tylu świadków. Można było zadbać o „pijar” i ogłosić wszystkim wokół (jak to się robi dzisiaj), że „zapraszamy wszystkich serdecznie na uzdrowienie Łazarza. Bilety dostępne w …”. Ale zupełnie nie o to chodziło. Wszystko musiało się odbyć w sposób naturalny (tłum Żydów opłakujących Łazarza), ludzie pogrążeni w żałobie, uczucia rozpaczy i smutku itd. Człowiek jest tak skonstruowany, że najczęściej potrzebuje specjalnej atmosfery, aby lepiej myśleć (stąd właśnie konieczność budowania kościołów. Piękno, prostota, bogactwo…proszę uwierzyć, to pomaga wielu ludziom coś zrozumieć, tworzy atmosferę dogodna do przemyśleń). Właśnie o tę „atmosferę” Jezusowi chodziło…
2. Pretensje do Jezusa ze strony Marty, bo Jezus obiecał wcześniej „coś zrobić”. Całość opisanego zdarzenia w Ewangelii pokazuje nam jak wiele niezrozumienia pojawia się w umysłach ludzi, jak wiele razy Jezus tłumaczy, o co Mu chodzi, jak zdaje sobie sprawę z tego, że mimo Jego wysiłków nikt nie zrozumie. Doskonale zdaje sobie sprawę, że człowieka mogą zmienić tylko spektakularne wydarzenia i powiedziałbym więcej: dokładnie zaplanowane i przemyślane.
*********
A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: "Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł". Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: "Gdzieście go położyli?" Odpowiedzieli Mu: "Panie, chodź i zobacz". Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: "Oto jak go miłował!" Niektórzy z nich powiedzieli: "Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?" A Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie przyszedł do grobu.
To bardzo ważny monet w całej opowieści. Ukochani Jezusa oraz inni Żydzi, którzy przybyli na miejsce pochowania Łazarza, zwyczajnie mają do Niego pretensje. To nie są żarty, to autentyczne pretensje mimo świadomości, kim jest Jezus (a może jednak jej brak?). To bardzo przykre dla Niego. To czysta ludzka niewdzięczność. Czy zatem Jezus zapłakał nad Łazarzem, czy zapłakał nad ludźmi Go otaczającymi?
To Drodzy Czytający podstawowe pytanie, pozostawiam je bez odpowiedzi.
Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: "Usuńcie kamień". Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: "Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie". Jezus rzekł do niej: "Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?"
Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: "Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty mnie posłał". To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: "Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!" I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: "Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić".
Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.
To najważniejszy fragment Ewangelii. Jest tak wiele spraw, które powinno się poruszyć komentując ten fragment, że nie starczyłoby czasu i miejsca na wszystko. Tak więc skupie się na najważniejszym:
1. Mimo pretensji do Jezusa, że nic nie zrobił, a mógł, w momencie gdy usłyszeli słowa Jego o odsunięciu kamienia doszli do wniosku, że Jezus zwyczajnie mówi głupstwa. Przecież Łazarz już cuchnie, wszystko stało się już NIEOWRACALNE. A zatem ponownie pretensje, że nic nie zrobił, a gdy chce coś zrobić to jest to bez sensu…
2. Proszę przytoczone słowa zrozumieć i potraktować wyjątkowo poważnie: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty mnie posłał". Czy należy tłumaczyć ich sens? Może wystarczy po prostu słowa te ZOBACZYĆ?! Pan mówi: zrobiłem coś, co mnie jest niepotrzebne, ale memu ludowi tak, zrobiłem coś, o co Cię Ojcze przy nich prosiłem, choć nie musiałem, bo to mam, doprowadziłem do całego tego zdarzenia po to, aby oni uwierzyli bo inaczej nie mieliby szans. Taka jest ich natura. Tak więc zaplanowałem, wykonałem ten spektakl, wiedząc, że tylko w ten sposób mnie zrozumieją.
Jak to się wszystko ma w stosunku do tytułu tej notki?
Mogłem używać bardziej dosadnych słów określających postepowanie Jezusa, które słuszne jest aż do bólu. Mogłem używać dzisiejszych określeń jak: manipulacja, inżynieria socjologiczna, lokomotywa medialna, skuteczność medialna, pijar i wiele, wiele innych określeń, które w swym świętym oburzeniu wytknęłyby mi osoby czytające. Wtedy nic by nie zrozumieli z Ewangelii i mojego komentarza.
Mógłbym i właściwie powinienem.
Chodzi o to, że należy stosować pewien rodzaj manipulacji, nie należy się brzydzić tych działań, należy prowadzić pijar, należy stosować lokomotywy medialne, aby osiągnąć uczciwie cele, aby zrozumieć i zobaczyć prawdę. Bo tak jak w wierze, tak i w polityce czy naszym życiu, liczy się skuteczność ale też uczciwość celów, i tak jak w polityce i w życiu mamy do czynienia z osobami, które zupełnie nie rozumieją celu naszych działań. Wyjaśniając im kawę na ławę nic nie osiągniemy…
Liczą się także działania na emocjach i prowadzenie za rękę osób, które wierzą, ale nic z tego nie rozumieją.
Pozdrawiam